niedziela, 15 lutego 2015


49

Drzwi za ich plecami zatrzasnęły się głośno: otaczało ich kilkunastu agentów Hadesu, a w cieniu czaili się następni.
 Silva prychnęła cicho.
 -Już bardziej podobała mi się ta, którą urządzili mi Dante, Julia i Maddy osiem miesięcy temu, a ona była NAPRAWDĘ kiepska.
 -Bo to nie była niespodzianka. – łagodnie wytłumaczył jej łowca.
 -No wiesz co, zorientowałam się.
 -Szokujące.
 -Nieprawdaż?
 Rafts, mimo zdenerwowania, roześmiał się głośno – Silva dosłyszała w tym jakąś dziwną, nerwową nutę, jakby mężczyzna powoli przestawał się hamować. I było coś takiego w jego oczach…
 -Nerwy ze stali, czyż nie? Najlepszy łowca i najlepsza Strażniczka zasłużyli na swoje miana.
 -Nie, żebym cię lubiła. – stwierdziła lekko zdziwiona Silva. – Ale… dzięki.
 Przerażona Debra cofnęła się o krok, ale Dante lekko położył dłoń na jej ramieniu i zatrzymał ją w miejscu.
 -W porządku, spokojnie.
 -Czyżby wszystko przebiegało zgodnie z planem? – zapytał Victor Rafts, wychodząc z mroku z leniwym uśmiechem na ustach.
 -Uwierz, że tak. – skłamała Silva.
 -A więc co jest jego następnym punktem? Zbiorowe harakiri?
 -Nie, następnym będzie…. Hm. Dante, byłbyś taki miły i mi przypomniał?
 -Czekaj… - łowca teatralnie udał, że się namyśla. – Mam to na końcu języka… nie, jednak nie pamiętam.
 -Szkoda, że tego nie zapisaliśmy. – z żalem stwierdziła Strażniczka.
 -Mały błąd.
 -Coś w tym jest. Wiesz, chyba nie mamy innego wyjścia. Czy któryś z panów miałby katanę? Nie jestem pewna, czy mogę użyć do harakiri zwykłego miecza.
 -Moglibyście też ich rozwalić. – zauważyła nieśmiało Debra.
 -Nie – Dante pokręcił głową. – Tamtych przed wejściem Silva pokonała tak łatwo, bo oni tylko stwarzali pozory. Koniec końców i tak mieli przegrać. A, i poza tym mają broń palną.
 -Oślepiła mnie twoja spostrzegawczość. – mruknęła Silva pod nosem.
 -Wielkie dzięki.
 -Dosyć. – syknął Jerome Rafts. – Rozstrzelać ich.
Strażniczka zmarszczyła brwi. W jego oczach kryło się coś takiego… 
-Niezbyt podoba mi się ten obrót sprawy. – z zamyśleniem oznajmił Dante.
 -Ani mi. Na kim niby będę się miała wyżywać, gdy zabraknie Dantego? – z urazą zapytała Silva.
 -Ona ma racje. – skwapliwie potwierdziła Debra.
 -Nie będziesz żyć wystarczająco długo, by pożałować, że go zabrakło, Strażniczko. – ze znudzeniem stwierdził Victor.
 -Ale może dosyć długo, by poinformować waszego szefa o tym, że jesteś synem tego tutaj kretyna? – Silva lekko przekrzywiła głowę.
 Rafts zbladł i cofnął się o krok, zaraz jednak odzyskał odrobinę animuszu.
 -Mówiłem ci, że ona wie.
 -W sumie, dowiedziałam się dopiero dziś. – uściśliła. – I jeszcze czegoś? Hej, wy tam, widzieliście kiedyś na oczy pana Lineta?
 Agenci Hadesu wymienili zdziwione spojrzenia. Jeden z nich pokręcił głową, inni mu przytaknęli.
 -A więc przedstawiam pana Lineta, waszego szefa. – pstryknęła palcami, z uśmiechem wskazując na Raftsa. – Przy okazji, pana Orelsa, pana Nealla i pana Yearsa w formie kieszonkowej. Przed wami jedyny i niepowtarzalny szef Hadesu i tak dalej i tak dalej. – ze znudzeniem przewróciła oczyma. – Hej, myślisz, że jeśli twój przełożony się tym dowie, Jerome, będzie zadowolony? Czy też może znów zabiję kogoś z twojej rodziny, tak jak wtedy, kiedy z jego winy cała twoja rodzina zjechała z urwiska prosto do morza? Został ci tylko syn, wybór nie będzie zbyt duży.
 -Ty… ty wiedźmo.
 -Mów mi Silva. – uśmiechnęła się szeroko. – Państwo wybaczy, ale przyszliśmy tylko po dokumenty.
 -Już ci powiedział! – z wściekłością wykrzyknął Victor. – Tu nie ma żadnych dokumentów! Od miesięcy Hades przestał być organizacją zbierającą informacje, a stał się…
 -Pułapką. – jednocześnie dokończyli za niego Dante i Silva. Debra z nagłym zrozumieniem szerzej otworzyła oczy.
 Agenci Hadesu, przerażeni, zaczęli szemrać między sobą.
 -Z MOJEJ organizacji on zrobił pułapkę. – wycharczał wściekły Rafts. – Z czegoś, co należało do mnie! On cię nienawidzi… nienawidzi tak bardzo… i chcę cię dopaść. Dlaczego, zapytałem go, dlaczego potrzebuje do tego Hadesu!? A on powiedział, że ciągle uciekasz… uciekasz przed karą, uciekasz przed nim! Niszczysz mnie swoją ucieczką… ja to wiem!
 Po raz pierwszy Silva nie skwitowała jego słów uśmiechem. W myślach klęła się na wszystkie sposoby. Była głupia… taka głupia… Nie wiedziała o pułapce. Na kilka ostatnich miesięcy jakby zapomniała, że ON zawsze wyprzedza ją przecież o krok. A poza tym…. Zrozumiała, co czaiło się w jego oczach. Szaleństwo.
 -Jesteś szalony. – cicho powiedział Dante. – Szalony.
 -To MOJA organizacja. Należy do mnie! Jest moja! – wrzasnął Rafts. – On kazał cię złapać… podstawił ci pod nos Hades, mój Hades i czekał, aż złapiesz przynętę! Kazał cię złapać… złapać i zniszczysz. Ale ty wiele wiesz, prawda? – w jego oczach, przyglądających jej się w skupieniu Strażniczka dostrzegła czerń szaleństwa, sięgającą tak głęboko, do samej duszy. – TY WIESZ!!!!! Wiedziałaś, o Victorze… wiedziałaś… mogłaś mnie zdradzić… Przed nim wszyscy mówią prawdę… ty też byś ją powiedziała. Ja nie wystawiałem w Moskwie zbyt wielu straży, byś mogła zobaczyć, że dokumentów nie ma i sobie pójść… Ale nie ustąpiłaś! Chciałaś zabić moje dziecko… moje dziecko…. HADES JEST MÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓJ!!!!!!! – w nagłym porywie wściekłości strącił z biurka obok siebie wszystkie przedmioty. Kartki rozsypały się w powietrzu, rozbity ekran komputera uderzył w ziemie.
 -Mów dalej. – cichym, martwym głosem zachęciła go Silva.
 -Ten twój kuzyn… uwierzyłem ci, Dante Vale! – roześmiał się głośno, gorzko, przerażająco, trzęsąc się jakby w spazmach. – Bałem się… że wydasz mi ją naprawdę… I wydałeś! Wydałeś! Udawałem, że się cieszę… bałem się, ja się bałem! Nienawidzę cię! Nienawidzę was wszystkich!!! Wydałeś ją… a ja wiedziałem, że musi uciec, zanim ON ją przesłucha. I postarałem się, żeby uciekła… Victor mi pomógł… Pomógł ci uciec… Z resztek informacji, jakie mieliśmy, wyjął te, które chciałaś… Pragnął, żebyś sobie poszła… Żebyś uciekła….
 Rafts oddychał coraz szybciej, miotając się po pokoju z bladą twarzą i pełnymi szaleństwa oczyma. Przerażeni agenci Hadesu powycofywali się pod ściany, przyglądając mu się w milczeniu. Nawet Victor patrzył na ojca z niedowierzaniem i strachem. Nagle mężczyzną szarpnęło: skulił się z wyciągniętymi w geście obrony rękami, jakby ktoś miał go uderzyć.
 -Ukarał mnie… mój przełożony mnie ukarał… Dowiedział się o Victorze… ukarał mnie za tajemnice. Ukarał mnie, że pozwoliłem ci uciec… panie, powiedz, żeby przestali mnie bić!!! – zaskamlał z bólu jak pies. Gwałtownie jednak jego krzyk zmienił się w kolejny zryw szalonego śmiechu, od którego trząsł się cały: upadł na kolana, szukając czegoś rozszerzonymi, ciemnymi oczyma. – Ale on nie znał mojej największej tajemnicy… Nie wiedział, że nie jestem prezesem! Jestem władcą!!!! Hades jest tylko MÓÓÓÓJ. Orels… Neall… Linet… Years…. ONLY!!!!!! Jestem jedynyniepowtarzalnyjestem sprytny, taki sprytny… - zachichotał przeraźliwie.
 -Mój Boże… Dante? – Silva wzrokiem poszukała kuzyna. Wymienili przestraszone spojrzenia. Łowca zaciskał palce na ramieniu Debry, która z rozpaczą patrzyła na przełożonego.
 -A potem powiedział… - kontynuował Rafts. Błądził wzrokiem dookoła, zatrzymując go na twarzach otaczających go ludzi jedynie na ułamki sekund. – Że znowu muszę cię zwabić… do kolejnej bazy. I zrobiłem to… bo mi kazał. Bałem się go, a on widział to przerażenie… Ale nie wiedział, że się śmiałem! Tak, bo ja śmiałem się w duchu! Miałem mój sekret o którym nikt nie wiedział. Miałem mój sekret. – znowu rozległ się jego wściekły, szalony chichot.
 -Co było potem? – bezwiednie zapytał łowca.
-Potem… - Rafts usiłował to sobie przypomnieć z trudem. Nagle jego czoło rozjaśniło się. – Tak! Potem był Paryż… Ona chciała się dostać do bazy… W Paryżu… prawie jej się udało… ale nie. – mówił szybko i nieskładnie, jakby się śpieszył. – I Rio de Janeiro… Miała wejść do tuneli… On kazał ją zwabić… Wysłałem Victora… Victor się pokazał, a potem się schował… Szukaliście go… Zeszliście na dół… I uciekliście! On znowu mnie ukarał… - nagle mężczyzna z wściekłością obrócił się w stronę zesztywniałej Debry. – To twoja wina!!!!!! – wrzasnął. – To ty… nienawidzisz mnie… wszyscy mnie nienawidzą… NIE ZBLIŻAJCIE SIĘ DO MNIE!!!!!! – znowu się skulił, ale po chwili wyprostował się lekko. – Ale ty nie wiedziałaś…. Agentka nie wiedziała… informacji tu nie ma… zabrał je… wiedziałem o tym tylko ja i Victor…. Mój Victor… mój syn… - zatrząsł się spazmatycznie. – To pułapka… jesteście w pułapce!!!
 Kolejny napad szalonego śmiechu sprawił, że nawet Silva cofnęła się o krok, wpadając na kuzyna.
-Agenci Hadesu! – krzyknął Rafts. – Do mnie! Macie ich zabić…nie oszczędzajcie nikogo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz