49
Drzwi za ich plecami zatrzasnęły się głośno: otaczało ich kilkunastu agentów Hadesu, a w cieniu czaili się następni.
Silva prychnęła cicho. -Już bardziej podobała mi się ta, którą urządzili mi Dante, Julia i Maddy osiem miesięcy temu, a ona była NAPRAWDĘ kiepska.
-Bo to nie była niespodzianka. – łagodnie wytłumaczył jej łowca.
-No wiesz co, zorientowałam się.
-Szokujące.
-Nieprawdaż?
Rafts, mimo zdenerwowania, roześmiał się głośno – Silva dosłyszała w tym jakąś dziwną, nerwową nutę, jakby mężczyzna powoli przestawał się hamować. I było coś takiego w jego oczach…
-Nerwy ze stali, czyż nie? Najlepszy łowca i najlepsza Strażniczka zasłużyli na swoje miana.
-Nie, żebym cię lubiła. – stwierdziła lekko zdziwiona Silva. – Ale… dzięki.
Przerażona Debra cofnęła się o krok, ale Dante lekko położył dłoń na jej ramieniu i zatrzymał ją w miejscu.
-W porządku, spokojnie.
-Czyżby wszystko przebiegało zgodnie z planem? – zapytał Victor Rafts, wychodząc z mroku z leniwym uśmiechem na ustach.
-Uwierz, że tak. – skłamała Silva.
-A więc co jest jego następnym punktem? Zbiorowe harakiri?
-Nie, następnym będzie…. Hm. Dante, byłbyś taki miły i mi przypomniał?
-Czekaj… - łowca teatralnie udał, że się namyśla. – Mam to na końcu języka… nie, jednak nie pamiętam.
-Szkoda, że tego nie zapisaliśmy. – z żalem stwierdziła Strażniczka.
-Mały błąd.
-Coś w tym jest. Wiesz, chyba nie mamy innego wyjścia. Czy któryś z panów miałby katanę? Nie jestem pewna, czy mogę użyć do harakiri zwykłego miecza.
-Moglibyście też ich rozwalić. – zauważyła nieśmiało Debra.
-Nie – Dante pokręcił głową. – Tamtych przed wejściem Silva pokonała tak łatwo, bo oni tylko stwarzali pozory. Koniec końców i tak mieli przegrać. A, i poza tym mają broń palną.
-Oślepiła mnie twoja spostrzegawczość. – mruknęła Silva pod nosem.
-Wielkie dzięki.
-Dosyć. – syknął Jerome Rafts. – Rozstrzelać ich.
Strażniczka zmarszczyła brwi. W jego oczach kryło się coś takiego…
-Niezbyt podoba mi się ten obrót sprawy. – z zamyśleniem oznajmił Dante.
-Ani mi. Na kim niby będę się miała wyżywać, gdy zabraknie Dantego? – z urazą zapytała Silva. -Ona ma racje. – skwapliwie potwierdziła Debra.
-Nie będziesz żyć wystarczająco długo, by pożałować, że go zabrakło, Strażniczko. – ze znudzeniem stwierdził Victor.
-Ale może dosyć długo, by poinformować waszego szefa o tym, że jesteś synem tego tutaj kretyna? – Silva lekko przekrzywiła głowę.
Rafts zbladł i cofnął się o krok, zaraz jednak odzyskał odrobinę animuszu.
-Mówiłem ci, że ona wie.
-W sumie, dowiedziałam się dopiero dziś. – uściśliła. – I jeszcze czegoś? Hej, wy tam, widzieliście kiedyś na oczy pana Lineta?
Agenci Hadesu wymienili zdziwione spojrzenia. Jeden z nich pokręcił głową, inni mu przytaknęli.
-A więc przedstawiam pana Lineta, waszego szefa. – pstryknęła palcami, z uśmiechem wskazując na Raftsa. – Przy okazji, pana Orelsa, pana Nealla i pana Yearsa w formie kieszonkowej. Przed wami jedyny i niepowtarzalny szef Hadesu i tak dalej i tak dalej. – ze znudzeniem przewróciła oczyma. – Hej, myślisz, że jeśli twój przełożony się tym dowie, Jerome, będzie zadowolony? Czy też może znów zabiję kogoś z twojej rodziny, tak jak wtedy, kiedy z jego winy cała twoja rodzina zjechała z urwiska prosto do morza? Został ci tylko syn, wybór nie będzie zbyt duży.
-Ty… ty wiedźmo.
-Mów mi Silva. – uśmiechnęła się szeroko. – Państwo wybaczy, ale przyszliśmy tylko po dokumenty.
-Już ci powiedział! – z wściekłością wykrzyknął Victor. – Tu nie ma żadnych dokumentów! Od miesięcy Hades przestał być organizacją zbierającą informacje, a stał się…
-Pułapką. – jednocześnie dokończyli za niego Dante i Silva. Debra z nagłym zrozumieniem szerzej otworzyła oczy.
Agenci Hadesu, przerażeni, zaczęli szemrać między sobą.
-Z MOJEJ organizacji on zrobił pułapkę. – wycharczał wściekły Rafts. – Z czegoś, co należało do mnie! On cię nienawidzi… nienawidzi tak bardzo… i chcę cię dopaść. Dlaczego, zapytałem go, dlaczego potrzebuje do tego Hadesu!? A on powiedział, że ciągle uciekasz… uciekasz przed karą, uciekasz przed nim! Niszczysz mnie swoją ucieczką… ja to wiem!
Po raz pierwszy Silva nie skwitowała jego słów uśmiechem. W myślach klęła się na wszystkie sposoby. Była głupia… taka głupia… Nie wiedziała o pułapce. Na kilka ostatnich miesięcy jakby zapomniała, że ON zawsze wyprzedza ją przecież o krok. A poza tym…. Zrozumiała, co czaiło się w jego oczach. Szaleństwo.
-Jesteś szalony. – cicho powiedział Dante. – Szalony.
-To MOJA organizacja. Należy do mnie! Jest moja! – wrzasnął Rafts. – On kazał cię złapać… podstawił ci pod nos Hades, mój Hades i czekał, aż złapiesz przynętę! Kazał cię złapać… złapać i zniszczysz. Ale ty wiele wiesz, prawda? – w jego oczach, przyglądających jej się w skupieniu Strażniczka dostrzegła czerń szaleństwa, sięgającą tak głęboko, do samej duszy. – TY WIESZ!!!!! Wiedziałaś, o Victorze… wiedziałaś… mogłaś mnie zdradzić… Przed nim wszyscy mówią prawdę… ty też byś ją powiedziała. Ja nie wystawiałem w Moskwie zbyt wielu straży, byś mogła zobaczyć, że dokumentów nie ma i sobie pójść… Ale nie ustąpiłaś! Chciałaś zabić moje dziecko… moje dziecko…. HADES JEST MÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓJ!!!!!!! – w nagłym porywie wściekłości strącił z biurka obok siebie wszystkie przedmioty. Kartki rozsypały się w powietrzu, rozbity ekran komputera uderzył w ziemie.
-Mów dalej. – cichym, martwym głosem zachęciła go Silva.
-Ten twój kuzyn… uwierzyłem ci, Dante Vale! – roześmiał się głośno, gorzko, przerażająco, trzęsąc się jakby w spazmach. – Bałem się… że wydasz mi ją naprawdę… I wydałeś! Wydałeś! Udawałem, że się cieszę… bałem się, ja się bałem! Nienawidzę cię! Nienawidzę was wszystkich!!! Wydałeś ją… a ja wiedziałem, że musi uciec, zanim ON ją przesłucha. I postarałem się, żeby uciekła… Victor mi pomógł… Pomógł ci uciec… Z resztek informacji, jakie mieliśmy, wyjął te, które chciałaś… Pragnął, żebyś sobie poszła… Żebyś uciekła….
Rafts oddychał coraz szybciej, miotając się po pokoju z bladą twarzą i pełnymi szaleństwa oczyma. Przerażeni agenci Hadesu powycofywali się pod ściany, przyglądając mu się w milczeniu. Nawet Victor patrzył na ojca z niedowierzaniem i strachem. Nagle mężczyzną szarpnęło: skulił się z wyciągniętymi w geście obrony rękami, jakby ktoś miał go uderzyć.
-Ukarał mnie… mój przełożony mnie ukarał… Dowiedział się o Victorze… ukarał mnie za tajemnice. Ukarał mnie, że pozwoliłem ci uciec… panie, powiedz, żeby przestali mnie bić!!! – zaskamlał z bólu jak pies. Gwałtownie jednak jego krzyk zmienił się w kolejny zryw szalonego śmiechu, od którego trząsł się cały: upadł na kolana, szukając czegoś rozszerzonymi, ciemnymi oczyma. – Ale on nie znał mojej największej tajemnicy… Nie wiedział, że nie jestem prezesem! Jestem władcą!!!! Hades jest tylko MÓÓÓÓJ. Orels… Neall… Linet… Years…. ONLY!!!!!! Jestem jedyny… niepowtarzalny… jestem sprytny, taki sprytny… - zachichotał przeraźliwie.
-Mój Boże… Dante? – Silva wzrokiem poszukała kuzyna. Wymienili przestraszone spojrzenia. Łowca zaciskał palce na ramieniu Debry, która z rozpaczą patrzyła na przełożonego.
-A potem powiedział… - kontynuował Rafts. Błądził wzrokiem dookoła, zatrzymując go na twarzach otaczających go ludzi jedynie na ułamki sekund. – Że znowu muszę cię zwabić… do kolejnej bazy. I zrobiłem to… bo mi kazał. Bałem się go, a on widział to przerażenie… Ale nie wiedział, że się śmiałem! Tak, bo ja śmiałem się w duchu! Miałem mój sekret o którym nikt nie wiedział. Miałem mój sekret. – znowu rozległ się jego wściekły, szalony chichot.
-Co było potem? – bezwiednie zapytał łowca.
-Potem… - Rafts usiłował to sobie przypomnieć z trudem. Nagle jego czoło rozjaśniło się. – Tak! Potem był Paryż… Ona chciała się dostać do bazy… W Paryżu… prawie jej się udało… ale nie. – mówił szybko i nieskładnie, jakby się śpieszył. – I Rio de Janeiro… Miała wejść do tuneli… On kazał ją zwabić… Wysłałem Victora… Victor się pokazał, a potem się schował… Szukaliście go… Zeszliście na dół… I uciekliście! On znowu mnie ukarał… - nagle mężczyzna z wściekłością obrócił się w stronę zesztywniałej Debry. – To twoja wina!!!!!! – wrzasnął. – To ty… nienawidzisz mnie… wszyscy mnie nienawidzą… NIE ZBLIŻAJCIE SIĘ DO MNIE!!!!!! – znowu się skulił, ale po chwili wyprostował się lekko. – Ale ty nie wiedziałaś…. Agentka nie wiedziała… informacji tu nie ma… zabrał je… wiedziałem o tym tylko ja i Victor…. Mój Victor… mój syn… - zatrząsł się spazmatycznie. – To pułapka… jesteście w pułapce!!!
Kolejny napad szalonego śmiechu sprawił, że nawet Silva cofnęła się o krok, wpadając na kuzyna.
-Agenci Hadesu! – krzyknął Rafts. – Do mnie! Macie ich zabić…nie oszczędzajcie nikogo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz