48
-Nie mów mi, że dałaś się namówić na wyścig z Silvą. – z niedowierzaniem powiedział łowca.
Debra z trudem pokiwała głową.
-Sama jest sobie winna. – radosnym tonem stwierdziła Strażniczka.
Dante prychnął cicho.
-Wydaje mi się, że powinniśmy się śpieszyć.
-Co? No tak, czekałyśmy na ciebie, a poza tym wydawało mi się, że ona zaraz odda ducha. Zawiodła mnie.
Niezdolna do najkrótszego słowa, agentka Hadesu popatrzyła na nią z wyrzutem i niedowierzaniem.
-Nie przejmuj się, każdy kto znajduje się w jej pobliżu dłużej niż półgodziny i nadal żyje, sprawia Silvie zawód. – pocieszył ją łowca. – Już dobrze?
-Tak… mi się… wydaję. – urwanym głosem odparła Debra, prostując się lekko i usiłując powstrzymać krzywienie się z bólu.
-Jak tak na nią patrzę, to ty chyba nie tylko ją pokonałaś, ale też skopałaś w euforii zwycięstwa. – sucho zauważył Dante.
-Euforia zwycięstwa? Niby po co? Ja zawsze wygrywam. – Strażniczka wzruszyła ramionami.
-Serio? Nigdy nie przegrała? – cicho zapytała Debra.
-Kiedyś. Ze mną.
-Szpaner. – mruknęła Silva pod nosem i dodała głośniej. – Cokolwiek chciałbyś mi wmawiać, i tak jestem przekonana, że oszukiwałeś.
-Po prostu byłem szybszy.
-No chyba żartujesz. Nawiasem mówiąc, popatrz Debra. Oto Dante, cały, zdrowy i niestety żywy.
-Au – krótko stwierdził łowca. – No dobra, Silvo, to chyba odpowiedni moment, żeby w końcu zdobyć te dokumenty, prawda?
-W zasadzie, to… - zaczęła bez przekonania.
-Silvo!
-No dobra, już! Debro, mamy cię uważać za wyautowaną, czy też…
-Idę z wami. – warknęła agentka Hadesu.
-To świetnie. – Strażniczka ruszyła szybkim krokiem. Po chwili łowca zrównał się z nią, zostawiając Debre trochę z tyłu. – Dobra Dante, mam nadzieje, że przeczytałeś końcówkę tego życiorysu?
-Też dwa następne. – dodał. – Victor Rafts żyje… myślisz, że on o tym wie?
-Przypuszczasz, że miał jakąś amnezje? – Silva zmarszczyła brwi.
-Nie wyobrażam sobie, żeby dwunastolatek, przynajmniej pod kontem psychologicznym, dał się zaprowadzić do nowej rodziny, wiedząc, że jego ojciec gdzieś tam jest, i że dalej go kocha.
-Pewnie masz racje, może wtedy rzeczywiście MIAŁ jakąś amnezje. Albo i nie, w końcu Hades rodzi samych oprychów, złodziei i zamachowców.
-Hej! – krzyknęła Debra za ich plecami.
-Wydawało mi się, że zdezerterowałaś.
-Bo tak właśnie było, ale i tak… zresztą nieważne. O czym rozmawiacie?
-O
teatrze. – Silva uśmiechnęła się do niej radośnie. – Dante ma czelność
twierdzić, że nie podobała mu się „Księżna Amalfii”, dasz wiarę? Agentka Hadesu zmierzyła ją wściekłym spojrzeniem. Strażniczka znowu odwróciła się do kuzyna.
-W każdym razie, nawet jeśli Victor wcześniej nie wiedział, teraz już na pewno wie.
Dante pokręcił głową.
-Silvo, w twojej głowie roją się domysły, których kompletnie nie pojmuje.
-Nie domysły. Teraz już wiem, że to prawda.
-Wiesz? Niby skąd.
-No… domyślam się. – Silva posłała mu urażone spojrzenie.
Łowca odpowiedział jej uśmiechem.
-Rzadko kiedy udaje mi się ciebie zakasować.
-Oj zamknij… - Strażniczka urwała gwałtownie, zastygła na ułamek sekundy i pociągnęła go do tyłu. Rzuciła Dantemu i Debrze ostre spojrzenie.
"Ani. Jednego. Słowa.”
Silva powoli wyjrzała zza załomu korytarza: przy jednej z białych, lśniących w kroku ścian, stało ramie w ramie ponad piętnastu agentów Hadesu, wbijając czujne spojrzenia gdzieś w przestrzeń. Po ich postawie bez trudu rozpoznała, że ma przed sobą byłych wojskowych.
Cicho wróciła na miejsce obok kuzyna i Debry.
-Piętnastu, i to chyba jakichś z wyższej półki.
-To już po nas, tak? – ponuro zapytała kobieta.
Strażniczka spojrzała na nią dziwnie, a potem powoli przeniosła spojrzenie na Dantego.
-Zostawisz mi ich? – zapytała błagalnie.
Łowca uśmiechnął się tylko.
-No cóż, jeśli to sprawi ci przyjemność.
Silva odpowiedziała mu uśmiechem i zniknęła za zakrętem. Debra przez chwile patrzyła się za nią z niedowierzaniem.
-Czy twoja upiorna kuzynka właśnie zgłosiła się do misji samobójczej? – zapytała w końcu.
-Chciałbym. – odparł Dante. – Ale niestety nie. Patrz i ucz się, to co za chwile zobaczysz może być najciekawszym doświadczeniem w całym twoim życiu.
*
Julia kuliła się na swoim łóżku, nie mogąc powstrzymać szlochu.
Że
też musiała to sobie przypomnieć akurat teraz… dzisiaj… tej nocy…
Załkała bezgłośnie. Ciocia Silva była morderczynią. Julia była
świadkiem. Rodzice Valeriana byli ofiarami. Rodzice? To mogło być jego wujostwo… albo jacyś kuzyni… ale nie. Twarz zamordowanego mężczyzny była niesamowicie podobna do twarzy jej przyjaciela. A włosy i oczy tej kobiety…
To byli jego rodzice.
Rodzice Valeriana.
A zabiła ich ciocia Silva…
Tej nocy Julia jasno zdała sobie sprawę, że już nigdy nie będzie mogła spojrzeć w twarz najlepszego przyjaciela.
*
-Czy
ty na pewno jesteś normalna? – z niedowierzaniem zapytała Debra,
wpatrując się w piętnaście nieruchomych ciał zawalających korytarz i
stojącą wśród nich, spokojną i nietkniętą Silve.
Strażniczka westchnęła teatralnie. -Tyle razy powtarzałam ci już, że jestem niezwykła, a ty…
-Mogłybyście przestać? – z irytacją zapytał Dante. – Nie mamy chyba czasu na takie zabawy, czyż nie?
-Coś w tym jest. Debra, jak otworzyć te drzwi?
-Operator…
-Bez Operatora. Pilnowali ich, więc ich szef musi wiedzieć, że istnieje inny sposób by dostać się do bazy danych.
-Mówią, że do niektórych, ważniejszych pokoi, są też klucze. – z wahaniem powiedziała agentka Hadesu.
-TERAZ mi to mówisz?
Silva przyklękła przy największym z nieprzytomnych agentów i przez chwile przyglądała mu się w milczeniu. Wyciągnęła rękę i pociągnęła za sznurek, wiszący mu przy szyi. Łatwo przeszedł przez głowę, a ona już po chwili trzymała w ręce metalową tulejkę z jasnozielonym, niewielkim wyświetlaczem.
-Ktoś wie, co to jest? – zapytała, potrząsając przedmiotem.
-Nie mam pojęcia, ale lepiej przestań, bo to jeszcze gotowe jest wybuchnąć. – zauważył Dante.
-Święta prawda. Debra, znasz tego faceta?
-Niespecjalnie. Bardziej z widzenia. – kobieta z ciekawością przyglądała się nieprzytomnemu.
-Ma dobrą pamięć?
-Nie mam pojęcia… ale wygląda raczej na półgłówka. Raczej nie.
-Miejmy nadzieje. – mruknęła Silva, rozprostowując jego zaciśnięte palce. – Normalnie przypuściłabym, że ma to na jakieś karteczce, ale wydaje mi się, że… Dante, widzisz, co tu pisze?
Łowca pochylił się koło niej i przez chwile ze zmrużonymi oczyma przyglądał się szeregowi drobnych cyfr, wypisanych długopisem na wewnętrznej strony ręki mężczyzny i prawie niewidocznych w mroku, nawet przy użyciu latarki.
Powoli skinął głową.
-Tak. Przeczytać?
-Za chwile.
Silva wstała i przymocowała tulejkę do ściany, w miejscu gdzie powinny znajdować się drzwi, i znacząco spojrzała na kuzyna.
-Głośno i wyraźnie, poproszę.
-Siedem jeden dziewięć pięć cztery dwa jeden. – powiedział łowca bez wahania.
Na
zielonym wyświetlaczu po kolei pojawiały się czytane przez niego cyfry.
W końcu rozległ się cichy warkot, i drzwi rozsunęły się na dwie strony.
Silva w ostatniej chwili złapała tulejkę. -Zabawny patent. Ino opowiadała mi ostatnio o czymś takim.
-Nie wiedziałem, że nadal utrzymujecie kontakt. – stwierdził Dante, wstając z ziemi.
-Jest moją przyjaciółką.
-To cud? – zapytała cicho Debra. Łowca nie powstrzymał lekkiego uśmiechu, kiedy jego kuzynka posłała agentce Hadesu urażone spojrzenie.
-Wchodzimy czy nie? – Silva schowała tulejkę do kieszeni.
-Najwyższa pora, został nam kwadrans. – odparła Debra.
-Kwadrans? – Dante uniósł brwi.
-Zanim włączą się na powrót kamery. No chodź.
Weszli do ciemnego pomieszczenia - świeciła się w nim tylko jedna żarówka, nie oświetlająca prawie niczego. W półmroku stały biurka, na których ustawione były sterty dokumentów i martwe ekrany komputerów. W kręgu światła stał odwrócony do nich tyłem fotel, absolutnie nie pasujący do wystroju pokoju.
Silva spodziewała się czegoś innego – to wyglądało po prostu jak zwykły pokój w biurze. Mimo to podeszła do najbliższej sterty dokumentów.
-Tam nic nie ma. – powiedział z ciężkim westchnieniem Jerome Rafts, podnosząc się z fotela. – Nawiasem mówiąc… niespodzianka.