44
-KTO do ciebie dzwonił? – zapytała zdumiona Debra.
Stali
na opuszczonej stacji kolejowej – ściany były obdrapane i zapełnione
graffiti, wszystkie szyby potłuczone: z ram wystawały tylko pojedyncze,
ostre kawałki szkła. -To długa historia. – Dante lekceważąco machnął ręką. – A my mamy mało czasu… dobra, gdzie jest to przejście?
-Tuż koło nas. – z szelmowskim uśmiechem odparła Debra. – Sami będziecie zdziwieni.
Agentka Hadesu była ubrana w swój garnitur, idealnie wyprasowany i zapięty na wszystkie guziki – nieoficjalnie zdezerterowała, oficjalnie ciągle oczekiwano jej jeszcze w pracy. Nikogo nie zdziwiłby jej widok.
Była to kolejna część planu.
Podeszła do zapełnionej przez graffiti ściany i odszukała na niej wyrysowaną czarnym sprejem, poskręcaną literę H.
-Zobacz. – Silva wskazała na symbol. – To PIERWSZA LITERA SŁOWA Hades.
-Widzę. – stwierdził Dante.
Popatrzyła na niego znacząco.
-Z tymi pochwałami co do twojej inteligencji, to oni chyba trochę przesadzają, wiesz?
-Wybacz Silvo, ale naprawdę nie mam pojęcia, o co ci chodzi.
-W końcu się domyślisz. – westchnęła ciężko. – W końcu gdybyś był skrajnie głupi, nie zadawałabym się z tobą.
W tym momencie fragment ściany z literą H zapadł się do środka i bezszelestnie przesunął po jakichś niewidocznych szynach w bok, ujawniając im czarny prostokąt wejścia. Debra rzuciła im triumfujące spojrzenie.
Dante zapalił latarkę.
-Panie przodem. – powiedział z ujmującym uśmiechem.
Po
raz pierwszy, od kiedy ją poznali, Silva postąpiła z Debrą mniej więcej
przyjacielsko. Poklepała ją po ramieniu i uśmiechnęła się ze
współczuciem.
-A teraz my pójdziemy pierwsze, żeby ściągnąć na siebie wszystkie ukryte pułapki. Następnie Dante przejdzie po naszych trupach.
-Nie taki miałem plan. – zaprotestował łowca.
-Tak,
oczywiście. W każdym razie – Debra, pani przodem. Ja jestem
Strażniczką, to tak, jakbym się nie liczyła. – Silva lekko popchnęła ją w
kierunku drzwi.
-Wiedziałam, że jest jakaś taka ZBYT miła. – mruknęła pod nosem agentka Hadesu, wchodząc w mrok.
Łowca i Strażniczka poszli za nią.
*
Julii
śniło się, że ciocia Silva wstępuje w paszcze jakiegoś potwora.
Zapaliła latarkę, rozglądnęła się po ciemnym wnętrzu, a potem pchnęła
przodem jeden z dwóch cieni, które jej towarzyszyły.
Cień powiedział coś, ale zabrzmiało to jak szelest liści i było zbyt ciche, by łowczyni mogła zrozumieć słowa. W ciemności, w którą po kolei wchodzili - najpierw jeden cień, potem ciocia, następnie drugi, dziwnie znajomy - było coś, co budziło w Julii pierwotny instynkt: powinna się bać. Powinna umierać ze strachu.
Ale nie bała się.
Podczas gdy Silva McEver szła na spotkanie z potworem, jej bratanica, Julia, tańczyła z młodym azjatą w wielkiej, pełnej świec sali bez drzwi.
*
Śniło jej się, że wuj Dante stoi na progu ciemnego tunelu razem z dwiema, malującymi się w mroku sylwetkami. Jedna z tych sylwetek, z tych cieni, miała płonące, jasne jak światło słońca oczy. Maddy widziała je już kiedyś, lecz nie pamiętała, gdzie.
-Panie przodem. – powiedział jej wujek.
Jeden z cieni odpowiedział mu coś, czego łowczyni nie usłyszała: przeprowadzili krótką rozmowę, a potem jedna z sylwetek weszła w ciemność. Za nią szła druga, zaś wuj Dante na końcu.
Zapadali się powoli w mrok, szli tunelem, omiatając światłem ściany korytarza. Byli coraz głębiej i głębiej… Madeleine czuła podświadome napięcie. Co to było? Gdzie szedł wujek?
Ale martwiła się tym tylko w połowie.
Druga jej połowa stała w rogu sali pełnej świec i obserwowała taniec dwóch cieni: trzeci z nich stał pod ścianą, opuszczony.
Sala nie miała drzwi.
*
-Nie
podoba mi się, że muszę iść pośrodku. – stwierdziła Silva, kiedy szli
ciasnym korytarzem, w którym ściany ociekały wodą. – Nie widzę ani tego
co jest za mną, ani tego, co jest przede mną.
-Jak chcesz, możemy się zamienić. – odparł Dante. – Trochę dziwnie się czuje, wiedząc, że ktoś może za mną iść niedostrzeżony. -Nie, dzięki. Jeszcze zakradnie się do mnie ktoś od tyłu… wyjmie nóż… jego oczy błysną krwawą czerwienią, kiedy uniesie ostrze do ciosu… a potem jednym, płynnym ruchem, z uśmiechem malującym się na wargach, odetnie mi…
-Nie chcę wiedzieć. – przerwał jej Dante. Wiedział, że Silva robi to specjalnie, ale mimo wszystko, głęboko w nim tkwiło przerażenie, które na słowa Strażniczki zaczęło się powoli budzić.
-Jak to nie? – zapytała z zawodem.
Debra syknęła cicho.
-Zawsze gadacie podczas misji?
-Te ściany są grube na co najmniej metr, a oprócz tego więcej hałasu robimy chodząc, niż rozmawiając. – odparła Silva.
-Coś w tym jest. – przyznał łowca.
-Po czyjej stronie ty stoisz? – z irytacją zapytała Debra.
-Po niczy…
-Po mojej. – przerwała mu Strażniczka. – Zawsze po mojej.
-Ale…
-To mój kuzyn, i to JA będę go męczyć!
-Jak możesz? Przecież…
-Dante jest MÓJ i koniec tematu!
-A teraz może pobijcie się o moją miłość. – ironicznie stwierdził łowca.
Silve wmurowało.
-O twoje CO?
Dante lekceważąco machnął ręką.
-Nie ważne. No dobra, raczej nie mamy czasu, więc mogłybyście się przestać kłócić?
-Rozejm? – z nadzieją zapytała Debra, patrząc na Strażniczkę.
-Rozejm. Ale… czasowy. Do rana.
-Może być.
-A później cię zabije.
-Jeszcze zobaczymy.
-Jasne.
Łowca przewrócił oczyma. Nie był pewien, czy fakt, iż Silva potrafiła się wykłócać o możliwość denerwowania go, powinien go cieszyć, czy może też martwić.
Milczenie nie trwało dłużej niż trzy minuty.
-To tutaj. – powiedziała Debra, snopem światła z latarki wskazując na ścianę, którą kończył się korytarz.
Przyklękła przy niej i nacisnęła jakąś niewidoczną wajchę: inaczej niż poprzednim razem, ścianę trzeba było popchnąć, by się przesunęła, a przejście miało nie więcej niż półtora metra wysokości. Z sufitu posypał się na nich tynk, a kiedy ukazał się prostokąt wejścia, zalało ich światło lamp.
-Dobra, tym razem PANOWIE przodem. – zaznaczyła agentka Hadesu, otrzepując ręce.
Dante uśmiechnął się tylko, zgasił latarkę i przeszedł przez otwór do następnego korytarza. Za nim wślizgnęła się Debra. Silva weszła ostatnia, czujnie rozglądając się na boki.
Wystarczył jeden rzut oka, by rozpoznać sterylnie czyste, białe ściany, jasne jarzeniówki i ciągnący się przed nimi tunel. Dotarli wreszcie do celu.
Na powrót znaleźli się w bazie Hadesu.
*
Julia
wirowała w tańcu, przed oczyma widząc ciocie Silve, która wykłócała się
o coś z jednym z cieni. Jej oczy miotały iskry – była naprawdę zła. W
końcu spór został przerwany i ruszyli dalej, ale nie minęło wiele czasu,
aż zatrzymali się znowu.
Drobniejszy
cień przyklęknął przy ciemnej ścianie – młoda łowczyni nie potrafiła
wyraźnie dostrzec jej zarysów – i pchnęła ją mocno, tworząc przejście do
kolejnego korytarza. Ciocia przepuściła cienie przed sobą i weszła
ostatnia. Znaleźli się w ciągnącym się daleko tunelu, tak lśniąco
białym, że Julia musiała zmrużyć oczy. Nie widziała go dokładnie, ale
wiedziała, że już kiedyś biegła tym labiryntem – w poprzednim śnie,
kilka dni temu. Ciocia Silva i jej towarzysze zaczęli się naradzać, a Julia tańczyła bez końca: losy cioci były tylko migawkami w jej umyśle, podczas gdy robiła, setki skomplikowanych układów, których nigdy się nie uczyła.
Patrzyła w twarz azjaty, jednak poza rozmazanymi konturami, nie widziała niczego więcej. Ciocia Silva była zagrożona.
A jej bratanice wcale to nie obchodziło.
*
Madeleine
widziała, jak cień o jasnych oczach wykłóca się o coś z drugim. Nie
rozumiała słów, ale z gestów, ułożenia ciał, podniesionego szmeru głosów
mogła wnioskować, że spór był zażarty. Wuj Dante coś mówił, ale nawet
jego nie słyszała zbyt dobrze.
W końcu ruszyli dalej, ale nie uszli daleko. Jeden z cieni przyklęknął przy ciemnej, zarysowanej ścianie i otworzył – jak, tego Madeleine nie wiedziała – w niej przejście, przepuszczając wuja Dantego przodem. Znaleźli się w śnieżnobiałym korytarzu. Jego szczegóły rozmywały się łowczyni przed oczyma: widziała tylko kolor ścian i dziwne światło u pułapu, pewnie lamp.
Jednocześnie była jednak gdzie indziej: w wielkiej sali pełnej świec, gdzie dwa cienie tańczyły ze sobą, wirując pomiędzy płomykami, a trzeci kulił się w kącie i przyglądał im się z daleka.
Jej natomiast nie widział nikt.
Starałam się nie patrzeć na tekst, żeby sobie nie spoilerować, bo mam co najmniej dziesięć rozdziałów do nadrobienia! Dawno mnie nie było i przepraszam za brak komentarzy, ale nie miałam czasu siąść i przeczytać :c Siedzę w szkole do piątej i robię dekoracje na gimbal x.x Masakra. Ale nie o tym. Mam zamiar wszystko nadrobić w najbliższym czasie, a póki co - nominowałam Was do blogowej zabawy Liebster Award. Zapraszam! http://opera-lalek.blogspot.com/2015/01/liebster-award.html
OdpowiedzUsuń