czwartek, 9 kwietnia 2015

6

W czasie kolacji – drugiej, jakiej smakował już w rezydencji Vale’ów – Nikolaj czuł się bardziej nieswojo niż kiedykolwiek wcześniej.
 Zewsząd widział krzyżujące się wrogie spojrzenia. Cyryl i młodszy Oliver, Adrian i Metody, Madeleine i Julia, Seweryn McEver i Ikar Vale, głowy rodu. Nawet Melisa, matka jego przyjaciółki, była jakby zgaszona i ponuro patrzyła na Olivera, ojca Julii i Olivera Młodszego. Tylko Remi uprzejmie spoglądał na Felicyty, czteroletnią dziewczynkę, z którą w przyszłości miał konkurować.
 Rozmawiali jedynie Dante i Silva.
 Wykłócali się jednocześnie o wszystko i o nic. Droczyli się ,przypominali sobie nawzajem dawne błędy, wypominali spory sprzed lat. Nie patrzyli na siebie wrogo, ale w ich oczach nie było też sympatii.
 -A pamiętasz Veronice? – nagle spytała Silva.
 -Spotkałem kilka kobiet o tym imieniu. O którą ci chodzi?
 -O moją kuzynkę piątego stopnia. Veronica McEver. Kilka lat temu wyszła za jakiegoś faceta w Stanach Zjednoczonych.
 -Czekaj… aha! TĄ Veronice. Owszem, pamiętam.
 -A bal, kiedy mieliśmy po siedem lat?
 Dante odchrząknął, zmieszany.
 -Nie mam pojęcia, co ma jedno do drugiego.
 -No co ty? Opowiem wam. – Silva z uśmiechem odchyliła się na krześle. – Ty, Meliso i Oliver na pewno to pamiętacie. No nie?
 Zrozpaczona mina siostry Dantego świadczyła na jej niekorzyść.
 -Coś sobie rzeczywiście przypominam. – stwierdziła niechętnie.
-„Coś”? Ależ kiedy Veronica miała siedem lat była kompletnie zakochana w Dantym. Już sobie przypominasz, kuzynie?
 Dante mruknął pod nosem coś, co zabrzmiało jak „Owszem, niestety.”.
 -Chodziła za tobą po korytarzu, ciągle chichotała, jak przechodziłeś obok i takie tam. Była głupia jak nie wiem – co zapewne tłumaczy jej zadurzenie – i…
 -Hej! – wykrzyknął Vale, ale Silva go nie słuchała.
 -…i na bal przybyła w tej przezabawnej różowej sukience. Wszystkim rozpowiadała, że się zaręczyliście. Veronica Vale. Pamiętasz już?
 Cyryl wydał odgłos przypominający krztuszenie się i zebrani spojrzeli na niego z niepokojem. Ale chłopak tylko machnął ręką.
 -Proszę… proszę mówić dalej.
 -A ty, drogi kuzynie, jak tylko to usłyszałeś, skoczyłeś na stół i zacząłeś krzyczeć, że w życiu z nikim się nie zaręczałeś. Stwierdziłeś ponadto, że nigdy nie wziąłbyś za żonę takiej – pozwól, że zacytuje – „kozy w różowym czymś”.
 Cyryl znowu zaczął dziwnie charczeć, tylko, że tym razem dołączyli do niego także Metody i Julia.
 -A potem Veronica zaczęła biegać po pokojach i wrzeszczeć, że z nią zerwałeś i że się zabije. No weź, dalej nie kojarzysz?
 Dante już otworzył usta, żeby jej odpowiedzieć, ale przerwali mu siostrzeńcy, wybuchając śmiechem. Julia uśmiechnęła się lekko, a Nikolaj nie powstrzymał cichego parsknięcia. Nawet dorośli wyglądali na rozbawionych: tylko Melisa posłała bratu przepraszające spojrzenie, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
 Silva spojrzała na kuzyna triumfująco.
 Ale on już szykował odwet.
 -A pamiętasz tego pająka, którego kiedyś zobaczyłaś w piwnicy? – zapytał niewinnym głosem.
 Silva szerzej otworzyła oczy, a potem zwęziła je w szparki, posyłając tym samym czytelny komunikat.
 „NAWET O TYM NIE MYŚL.”
 -Pająk? Nie pamiętam, żebym kiedyś słyszał tą historie. – stwierdził Ikar Vale.
 -Ależ z chęcią ci ją opowiem. – Dante uśmiechnął się szeroko i rozpoczął kolejną opowieść.


*

  
-Dobrze się dziś spisałeś. – pochwaliła przyjaciela Madeleine, kiedy spacerowali po kolacji w ogrodzie przy domu. – Ale jutro też urządzamy taką akcje.
 Nikolaj jęknął głucho.
 -Koniecznie? Powoli zaczyna mi już brakować cytatów.
 -Jeszcze nie mówiłeś nic z „Romeo i Julii”. Julia nienawidzi tego dramatu, więc będzie akurat.
 Chłopak uśmiechnął się lekko.
 -Czemu by nie? Zawsze możemy spróbować. – westchnął. – To co, robimy próbę generalną?
 -Bez Amy?
 -Co tam, Amy, jakoś bez niej przeżyje.
 Madeleine z rozbawieniem pokręciła głową.
 -Dobra, niech ci będzie. Zaczynaj.
 Nikolaj zastygł w pozie pseudofilozoficznej, która sprawiła, że jego przyjaciółka parsknęła śmiechem, uniósł rękę w górę i zaczął mówić.
 -Cicho! Cóż to za światło błysło w oknie? To brzask na Wschodzie, a słońcem jest Julia! Wzejdź słońce, przyćmij chorobliwie blady Księżyc! Patronka księżyca i dziewic, Bogini Diana, szarzeje z zawiści na widok twej urody. Wypowiedz Jej posłuszeństwo, jeśli taka zazdrosna! Nie bądź potulną służebną, zrzuć suknie Jej anemicznej, ziemistej poświaty! To moja pani, moja…
-Szlag by to trafił, to Julia! – krzyknęła Madeleine, a potem pchnęła przyjaciela w krzaki.
 Julia McEver ciekawie wyglądnęła przez okno swojego pokoju. Mogła by przysiąc, że przed chwilą słyszała Nikolaja Batesa, cytującego… Szekspira?
 -Słuch cię zawodzi. – mruknęła pod nosem, z rozbawienie kręcąc głową.
 Zamknęła okno bez najmniejszych podejrzeń i odwróciła się do niego plecami. Nie widziała więc, jak z krzaków w dole wyłaniają się dwie rozczochrane postacie, czujnie rozglądają się na boki, a potem znikają w ciemnościach nocy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz