32
Moriarty nigdy nie zostawia swoich ludzi.
A kiedy dowie się, że Arashi zdradził, przyłączył się do swoich niedoszłych ofiar… wściekłość jego protektora nie będzie miała granic. Arashi nie bał się bicia, nie bał się bólu, ani nawet śmierci. Bał się natomiast – było to dla niego całkowicie nowe uczucie – że utraci to, co zyskał tak niedawno i nie chciał stracić za żadne skarby świata.
Swoją niebieskooką nakama, łowczynie z McEverów.
Madeleine nie myliła się wiele, mówiąc, że Julia ma teraz własnego zabójcę. Arashi wiedział, że zrobi wszystko dla nowej przyjaźni, dla nowego uczucia które się w nim zrodziło – jedynego od wielu lat.
-Arashi, wszystko w porządku? – zapytała Julia. Pisała coś w swoim notesie, w skupieniu marszcząc brwi.
Przedtem zaprosiła chłopaka do swojego pokoju, żeby mogli pogadać spokojnie. Kolejna nowość.
-Tak. – beznamiętnie odpowiedział chłopak, wyrwany z zamyślenia.
-Martwisz się czymś? – w jej ustach japońskie słowa brzmiały trochę inaczej, jakby obco. Wymawiała je z lekkim akcentem.
-Nie. – odparł. – Niczym się nie martwię.
-Tak, oczywiście. – prychnęła, ale ton jej głosu wskazywał na to, że myśli co innego.
-Dlaczego pani McEver i pan Vale nie otworzyli koperty? – zapytał Arashi.
-Nie wiem. Naprawdę. Może chcą ją otworzyć na osobności, przedyskutować to… Coś w tym stylu. – Julia zmarszczyła brwi.
-Czy twoja ciotka nie lubi tego łowcy?
-Nie lubi? Nie powiedziałabym. Można by było nawet rzec, że go uwielbia. Albo przynajmniej ich sprzeczki, to też możliwe.
-Jest bardzo skryta. – zauważył chłopak.
-Wiem. Jest całkiem inna niż wszyscy. Widać, że nawet jeśli jest otoczona ludźmi, to tak naprawdę czuje się sama. Tak mi się wydaje. Ale dosyć tego tematu. Arashi, mogę ci powierzyć pewną tajemnice?
-To będzie zaszczyt. – Japończykowi błysnęły oczy.
-No dobra. A więc powiem ci, jaką zaplanowałam zemstę….
*
Czasami
Nikolaj zastanawiał się, dlaczego przyjaźni się z Madeleine i nigdy nie
potrafił znaleźć odpowiedzi na to pytanie. Bawiło go, że czasami
zachowywała się jak dziecko, ale miała najbardziej szalone pomysły ze
wszystkich i więcej życia niż kiedykolwiek widział w jednej osobie.
Ale tym razem naprawdę przesadziła. -Madeleine, wyżej nie wejdę. – stwierdził Nikolaj.
Siedział na dachu hotelu, a jego przyjaciółka opierała się o barierkę balkonu kilka metrów niżej.
-Musisz! Do komina. A potem spuść na tym sznurze komórkę.
-Bogu dzięki, że to nie mój telefon. – mruknął chłopak pod nosem, wspinając się wyżej i zastanawiał się, jak może się tak poświęcać dla osoby, która nigdy mu tak naprawdę nie podziękowała.
Plan był prosty (zdaniem Madeleine). Ponieważ Silva i Dante uprzejmie, chociaż stanowczo wyprosili ich ze wspólnego pokoju, będącego w hotelu czymś w rodzaju salonu, dziewczyna stwierdziła, że trzeba interweniować. Niezrozumiałym sposobem, zdołała namówić Nikolaja, żeby wyszedł na dach i na sznurku spuścił do komina jej komórkę, włączoną na nagrywanie dźwięków. Przewód kominowy biegł tuż obok salonu, a ściany były niezwykle cienkie. Gdyby się udało, na telefon nagrała by się cała rozmowa wujostwa.
Nikolaj jakoś nie dowierzał w powodzenie szalonego planu.
-A teraz spuść linkę! – krzyknęła do niego Madeleine, kiedy nachylił się nad kominem.
-To na pewno nie jest zgodne z prawem.
-Nie czepiaj się, tylko spuszczaj! Bo zaraz skończą rozmowę i podsłuchamy najwyżej, jak dwie staruszki dziergające na drutach dyskutują o wyższości wełny nad bawełną!
-Ale…
-Nikolaj, błagam!
Chłopak gniewnie mruknął coś pod nosem i z niedowierzaniem kręcąc głową, zabrał się do roboty.
*
-Ten
facet przeholował. – w tej samej chwili stwierdziła Silva, energicznym
krokiem przemierzając pokój tam i z powrotem. – Co robimy?
-Przestań tak łazić, bo nie mogę się skupić. – zdenerwował się Dante. -Ej, nie przesadzaj.
-Sama też nie byłabyś najszczęśliwsza, gdyby kolejnym „polem” w tej jego głupiej grze był TWÓJ dom!
-A może poprosimy o pomoc twoją drużynę? – zaproponowała Silva. – Albo ową nieistniejącą dziewczynę?
Dante zauważył, że ostatnie słowa powiedziała z lekkim sarkazmem i z trudem powstrzymał się przed wypowiedzeniem na głos poważnym profesorskim tonem jej pełnego imienia, czego szczerze nie znosiła.
-Silvo, oni mają własne kłopoty. – odparł cicho.
-Oni mają kłopoty, ty masz kłopoty i ja też mam kłopoty!
-Jak przedstawiają się twoje kłopoty? – zapytał ironicznie.
-Dalej nie znam imienia Sam-Wiesz-Kogo. I wcale nie chodzi mi o Voldemorta, chociaż znając twoje gusta, ona rzeczywiście może nie mieć nosa…
-Silvo!
-Czyli ma nos? Podaj mi pierwszą literę imienia.
-Nie!
-O, aż TRZY pierwsze litery. Niewymira?
-Nie ma takiego imienia.
-Czyli nie Niewymira. Więc może…
-Pierwsze litery jej imienia to nie „Nie”. Ja po prostu odmówiłem udzielenia odpowiedzi.
-A więc jednak istnieje? – Silva wyglądała na szczerze uradowaną. – Wiesz, zaczynałam się już bać, że to była dziewczyna w wyobraźni.
-Naprawdę nie mamy poważniejszych tematów do rozmowy? Na przykład… pomyślmy… - Dante udał, że się zastanawia. – Moriarty’ego, który postanowił, że następną miłą Wskazówkę ukryje W MOIM DOMU!?
-To też jest poważny problem, ale może chwile zaczekać. A więc dobrze… czy to imię zaczyna się na A?
Dante z satysfakcja pomyślał, że zaczęła od złego końca alfabetu. Przed nimi było jeszcze trzydzieści liter alfabetu.
Pokręcił głową, nie próbując ukryć irytacji.
-A więc… B? – Silva, widząc, że znów przeczy, chciała pytać dalej, kiedy nagle usłyszeli dziwny stuk dochodzący z komina.
Znieruchomieli.
*
-Nikolaj! – syknęła Madeleine.
-Ups! Przepraszam. Chyba uderzyłem komórką w ścianę przewodu. -Nie rób tego więcej.
-Spróbuje.
*
-Też to słyszałeś? – zapytała Silva.
-Aż za dobrze. – odparł Dante. -Myślisz że co to?
-Stawiam na to, że to któreś z naszych podopiecznych.
-Myślisz, że które?
-Cyryl i Metody lub Madeleine i Nikolaj.
-Pewnie tak. MOI by tak nie reagowali.
-Masz namyśli Oliviera, dosyć… ekhem, nieśmiałego łowcę, zakochanego Adriana, bezuczuciową Julie, czy młodocianego zabójcę? – sarkastycznie zapytał Dante.
-Czepiasz się. Głosuje za tym, żeby nasze zebranie zakończyć jutro. Już późno.
-Dobry pomysł. – przyznał Dante, wstając z krzesła. – Dobranoc Silvo.
-Dobranoc, Dante. – zatrzymała się jeszcze w drzwiach i wycelowała w kuzyna palec wskazujący. – C, prawda?
Mimo ponurej sytuacji, w jaką wplątał ich Moriarty, łowca nie mógł powstrzymać uśmiechu, kręcąc głową.
Przepraszam, że nie udało mi się na bieżąco komentować, ale duża ilość zakupionych książek i raczej kiepskie połączenie z Internetem dość skutecznie zniechęciły mnie do wchodzenia na jakiekolwiek strony internetowe.
OdpowiedzUsuńMam już wstępnie sprawdzoną całą drugą połowę księgi pierwszej, ale, znając życie, pewnie coś jeszcze przegapiłam, więc potrzebuję jeszcze chwili na kolejną korektę. Tak dla pewności.
Nikolaj i Madeleine fajnie wplątali i wyplątali się z kłopotów, jak zwykle, zresztą. ^^
Z jednej strony cieszę się, że Arashiemu też zależy na Julii (niebieskooka nakama), ale z drugiej strony w dalszym ciągu, mimo wyjaśnień, trudno przełknąć mi tę nagłą przyjaźń. Po prostu... to dzieje się trochę za szybko.
Nie mogę się doczekać, aż poznam planowaną zemstę Julii.
Kolejny fantastyczny pomysł Madeleine, wcielony w życie przez Madeleine i Nikolaja - zupełnie, jakby chcieli przez to rozwiać moje wątpliwości, czy zagłosowałam słusznie.
Strasznie ciekawi mnie ten nagły powrót do Wenecji, a konkretniej do domu Dantego. Pytanie dnia - uczestnicy Turnieju będą musieli wywabić Drużynę i zakraść się tam, czy też pojawią się tam oficjalnie? Pierwsza opcja wydaje mi się bardziej prawdopodobna, ale nie mogę poradzić na to, że trochę się stęskniłam za Lokiem, Sophie, Zhalią i Cheritem. (Oby następna wskazówka nie została podłożona gdzieś na widoku, bo mogą nastąpić komplikacje.)
NIEWYMIRA AWANSUJE NA MOJE ULUBIONE IMIĘ KOBIECE.
(Dodając do tego, że w zamyśle miałoby to być imię Zhalii, już całkowicie wymiękam ze śmiechu.)
Kocham te wszystkie słowne przepychanki Dantego i Silvy na temat "nieistniejącej dziewczyny". Są tak cudownie rozbrajające, że będę szczerze żałować, kiedy się skończą. Nawet, jeśli rekompensatą byłoby spotkanie Silvy z Zhalią czy coś w tym stylu.
Podsumowując: rozdziały są fantastyczne jak zawsze. Piszcie dalej w nieskończoność. Życzę Wam dużo Weny.
Pozdrawiam,
Lynne
PS Możecie czuć się naprawdę dumne, bo oficjalnie stałam się prawdziwą fanką Kronik, o czym może poświadczyć mój mózg. Mózg, który podsunął mi w pewnym momencie komentarz "Ciocia Silva byłaby ze mnie dumna" i pomysł, by zmienić swój opis w gg na "Zeszłam na złą stronę mocy, wstąpiłam do mafii i szkolę się w zawodzie sabotażysty".
Hej! Po pierwsze, przepraszam, że piszę z opóźnieniem. Po drugie - że znowu niezalogowana. Wiem, że obiecałam, wiem, że Julia nie da mi o tym zapomnieć przez najbliższy miesiąc, ale wzięłam pod uwagę to, co napisałaś ostatnio - że ci to nie przeszkadza i uznałam, że już lepsze to niż pozostawianie Cię niedoinformowanej. Wreszcie po trzecie - przepraszam za to, że rozdziały nie ukazują się już ponad pół miesiąca. Miałyśmy spore problemy. Ich pierwszy etap był związany ze strajkiem człowieka, drugi ze strajkiem maszyny i ostatecznie tak potwornie się to skomplikowało, że nawet nie mogę się dogrzebać do mojego drugiego e-maila i tym samym: zalogować.
UsuńNa korektę poświęć tyle, ile musisz - i tak jestem wniebowzięta, że miałaś ochotę i cierpliwość, by to poprawiać. Ja tak nie potrafię - ostatnio dziesięć minut tkwiłam nad jednym słowem i zastanawiałam się, czy na jego końcu ma być "ł" czy nie.
I błyskawiczne przejście do Arashiego... Wiem, dalej jest to wszystko jakieś takie niezgrabne i poplątane. Potem już się to poprawi, taką przynajmniej mam nadzieje. Już w Wenecji relacje między nim i Julią będą trochę bardziej składne. A na pełnie zemsty naszej kochanej łowczyni... trzeba będzie jeszcze niestety poczekać i to długo. W tym tomie dopiero się zacznie - McEver'owie są w końcu potwornie mściwi.
Drużyny nie będzie w domu Dantego, ALE większość głównych bohaterów Huntika pojawi się, od tak, mimochodem. Zapomniałam, zdaje się, tylko o Denie, a Zhalii, niestety, będzie najmniej.
Moim ulubionym imieniem kobiecym jest Hemoglobina ;) No dobrze, to barwnik ze krwi czy coś takiego (Julia by wiedziała - ale ja po prostu boję się biologii), ale zdaniem większości osób, które pytałam, nadaje się na imię kobiece. Wyobrażasz sobie, żeby Zhalia miała tak na drugie imię? Zhalia Hemoglobina Moon... Porażające.
Potyczki, będą trwały... i trwały... i trwały... Nawet po tym, jak Silva zdoła już poznać imię, nazwisko, numer buta i stan uzębienia dziewczyny Dantego. W tym tomie, owszem, zobaczy Zhalie, ale tylko przez chwile. I całkiem prawdopodobne, że będziemy to pisały w nieskończoność - przeraża mnie myśl, żebym miała kiedyś napisać słowa w ostatnim rozdziale "I żyli spokojnie po kres swoich dni. I nic ciekawego się im więcej nie zdarzyło". Mam jakieś mętne wyobrażenia co do tego, że Silva nawet na emeryturze będzie ratowała świat (i wykłócała się z Dantem oczywiście).
No, to teraz jest nas dwie, a może i trzy! :D Uwierz, jestem naprawdę dumna. W sumie właśnie taki był cel tego bloga - by ktoś oprócz mnie i Jill pomyślał kiedyś w ten sposób o którymś z bohaterów. A co do opisu na gg... kogóż by choć raz o coś takiego nie pokusiło? ;)
Pozdrawiam, Maddy Vale
Nic się nie stało.
OdpowiedzUsuńNaprawdę bardzo doceniam sam fakt, że, mimo tych wszystkich trudności, udało się Ci do mnie odezwać. Mam nadzieję, że w końcu sytuacja się na dobre uspokoi i niedługo pojawią się nowe rozdziały Kronik.
Teraz mam dodatkowe opóźnienia z korektą, bo przyjechała do mnie rodzina, mój pokój wygląda jeszcze gorzej niż przed sprzątaniem - dokładniej, jakby przeleciał przez niego huragan, kuzynka zaczyna domagać się pozwolenia na wejście, ja złożyłam obietnicę, że jutro... i teraz tylko mogę czekać na prawdziwy cud. Bo nawet jeśli "jutro" zmieni się na "za pół roku", to i tak muszę się zająć sprzątaniem. Co nie zmienia faktu, że o korekcie nie zapominam, i jak tylko sytuacja przestanie być tak straszna, to natychmiast się za nią zabiorę. Uwielbiam "Kroniki", więc nawet poprawianie ich nie jest mi straszne. ^^
Cieszę się, że relacje między Arashim i Julią się poprawią.
Z Twojej wypowiedzi wynika, że zemsta Julii będzie naprawdę DUŻA, więc nie mam nic przeciwko odrobinie czekania. Zdecydowanie będzie warto.
Będę wredna, ale jeśli zapomniałaś o Denie, to nawet najmniejsza ilość Zhalii mnie nie zaboli. Szczerze nie znoszę tej postaci, podobnie jak samego drugiego sezonu.
Hemoglobina brzmi, faktycznie, bardzo fajnie jako imię kobiece! Chyba aż awansuję je na drugie ulubione, zaraz po Niewymirze. Oj, tam, Zhalię już fani męczyli mocniej. "Hemoglobina" jako drugie imię to przecież pikuś. (Ale pasowałoby strasznie, biorąc pod uwagę przybranego ojca, który jest szalonym naukowcem = siłą rzeczy musi mieć kręćka na punkcie biologii. A jeszcze po holendersku... Zhalia Bloedkleurstof ("Hemoglobine") Moon... To już zbyt piękne.)
Cieszę się, że te potyczki będą trwały.
Jeszcze bardziej się cieszę, że nie Kroniki nie zakończą się "I żyli spokojnie po kres swoich dni. I nic ciekawego się im więcej nie zdarzyło". Masz rację, Silva to nie jest ten typ człowieka, który dałby sobie spokój z prawdziwym życiem po emeryturze. Dante raczej też, ale po części z przymusu pilnowania ukochanej kuzynki, żeby nie wpakowała się w poważne tarapaty ani nie zniszczyła świata, próbując go ratować... O, tak, chyba to opowiadanie nigdy się nie skończy. I dlatego tak bardzo się cieszę.
Pozdrawiam, życzę dużo Weny i przesyłam uściski wszystkim "dobrym" bohaterom (Silvie może tylko słowne wyrazy uznania - nie jest zbyt przytulaśna, a poza tym nie chcę ryzykować życiem Twoim lub Julii).
Lynne