37
-Ciekawa sprawa. – stwierdził Dante.
-Kontynuuj. – Silva rzuciła mu krótkie spojrzenie. -Jeszcze nigdy nie szedłem korytarzem blisko pięćset metrów, nie natykając się na ani jedne drzwi.
Strażniczka westchnęła ciężko.
-Wiem, wiem. Są ukryte, i to bardzo dobrze, więc możemy tak krążyć bez końca, nic nie znajdując. Już o tym pomyślałam.
-I? – łowca z pewną nadzieją uniósł głowę.
Spojrzała na niego z urazą.
-Powiedziałam, że pomyślałam, a nie, że wymyśliłam.
-No tak. – przyznał.
Szli korytarzem już dobre dwadzieścia minut, skręcając raz po raz, klucząc w zaułkach, krążąc w kółko i nie dochodząc absolutnie nigdzie. Ściany w dalszym ciągu były lśniąco białe i sterylnie czyste. Nie odnaleźli także żadnego guzika, wajchy, przełącznika, którym dałoby się jakoś otworzyć któreś z ukrytych drzwi.
Silva prychnęła cicho.
-Wiesz co? Jednak wymyśliłam. Jeśli nie ma tu żadnego mechanizmu do otwierania drzwi, to steruje tym ktoś z wewnątrz. Siedzi w swoim mrocznym pokoju, wysłuchuje próśb o otworzenie tych a tych drzwi i podgląda nas przez kamery.
-Wiem, co będziesz chciała teraz zrobić i protestuje. – Łowca gniewnie zmarszczył brwi.
Kobieta uśmiechnęła się do niego szelmowsko.
-Trochę na to za późno. – rzuciła, a potem podniosła głos. – Silva McEver, powtarzam, Silva McEver znajduje się w bazie!
Przez moment nic się nie stało. -Chyba twoje założenie co do tego kogoś w mrocznym pokoju były błędne. – ze zdumieniem powiedział Dante.
W tym momencie jednocześnie otworzyła się przed nimi blisko dwudziestka ukrytych drzwi, burząc nijakość ścian. Z pomieszczeń błyskawicznie wysypywały się dziesiątki agentów Hadesu. Silva i Dante przyglądali się temu przez chwile, a potem, kiedy z najbliższego im pokoju wybiegł ostatni członek, z rozmachu zatrzaskując za sobą drzwi, Silva niepostrzeżenie rzuciła między nie a futrynę jakiś mały przedmiot, którego łowca nie zdołał zidentyfikować, bo synchronicznie jak androidy, blisko pięćdziesiątka agentów Hadesu odwróciła ku nim głowy i wbiła zimne, twarde spojrzenia.
Strażniczka szturchnęła kuzyna w ramię.
-To jest właśnie ten moment, w którym powinniśmy zwiać.
-Dzięki za podpowiedź. – prychnął mężczyzna.
Nie wiele myśląc, ruszyli biegiem.
Nagle jakby pękł jakiś czar: w chwili ich ucieczki agenci podziemnego Hadesu przerwali ciszę, która dotąd między nimi panowała i rzucili się za nimi z krzykiem, który zaalarmował im podobnych. Silva i Dante kluczyli korytarzami, a po ich lewej i prawej stronie otwierały się setki drzwi, zza których wyglądały zimne, pełne wyrachowania twarze. Najpierw malowało się na nich zdumienie, potem ustąpiło grymasowi wściekłości, i coraz więcej osób dołączało do pościgu, tworząc zbitą, czarną masę, ciągle przyśpieszającą, tuż za plecami kuzynostwa. Strażniczka prowadziła, łowca prawie deptał jej po palcach, na zimno rozważając sytuacje: w walce nie mieli by szans, mieliby zbyt wielu przeciwników, ale… Silva miała plan. Rzadko kiedy wierzył jej, ale zawsze wierzył w nią.
I zdawał sobie sprawę, że razem jakoś z tego wybrną.
Po chwili Dante zrównał się z kuzynką: mimo, że agenci Hadesu wytężali wszystkie siły, spotęgowane jeszcze przez wściekłość na ludzi, którzy wdarli się do ich bazy, on i Silva wyforowali się do przodu o kilka długości i kiedy teraz skręcili gwałtownie, odcięli się od na ułamek sekundy od pogoni. W tym momencie Strażniczka wepchnęła go przez drzwi, które zablokowała wcześniej, do ciemnego, przestronnego pokoju, i zatrzasnęła je za nimi.
Potem, ciężko oddychając, obsunęła się na ziemię.
-Zrobiliśmy duże kółko, prawda? – Dante usiadł obok niej, skupiając się na wyrównaniu urwanego oddechu.
-Coś w tym stylu. – przyznała Strażniczka.
-Jakim cudem zapamiętałaś te wszystkie zakręty?
Silva uśmiechnęła się lekko.
-Mówiąc szczerze, nie zapamiętałam.
-Czyli biegliśmy na ślepo? – z niedowierzaniem zapytał łowca.
-Zdałam się na mój doskonały instynkt. – odparła, przymykając oczy. Uśmiech nadal nie schodził z jej warg, nawet kiedy kuzyn spiorunował ją wzrokiem.
-Myślisz, że się zorientowali?
-Że weszliśmy do jednego z pokojów? Na sto procent. Do którego? Nie mają pojęcia. Tu są setki drzwi, Dante. To po prostu niewyobrażalne.
-Nie byłem przygotowany na to, że Hades będzie aż taki potężny.
-Ja też nie byłam. – Silva uśmiechnęła się lekko, a potem z trudem dźwignęła się na nogi. – Dobra, podnoś się. Mamy jakieś piętnaście minut, zanim otworzą wszystkie drzwi.
-Masz jakiś plan?
-Pozwól, że ci przypomnę, że teraz twoja kolej.
Łowca prychnął cicho.
-Jesteś nieznośna, Silvo.
-Dzięki.
Pomieszczenie, w którym się znajdowali, było rozświetlone tylko dużym ekranem, umieszczonym na ścianie naprzeciw drzwi – pozostałe części pokoju jak stołu, krzesła i regały, były zalane bijącą od niego, bladą poświatą. Strażniczka ze zmarszczonymi brwiami podeszła do ekranu i wcisnęła coś na chybił-trafił.
-Głowice jądrowe przygotowane do wystrzelenia. Zniszczenie Ameryki Południowej za pięć… cztery… trzy…
Silva drgnęła lekko, spłoszona, ale naraz ze wściekłością odwróciła się w stronę kuzyna.
-Dante, przestań!
Łowca natychmiast przerwał odliczanie i uśmiechnął się do niej.
-Wybacz, Silvo. Nie mogłem się powstrzymać.
Prychnęła cicho, a potem odwróciła się znów do ekranu. Przez chwile stali przed nim ramię w ramię, usiłując jakoś rozpracować wykonywane przez niego czynności.
-Może działa na głos? – zaproponowała Strażniczka. – No wiesz… tu chyba WSZYSTKO tak działa.
-Można spróbować. – zgodził się łowca, cofając się o krok. – Komputer, podaj mi dane Jerome’a Rafts’a.
Cichy szum wypełnił pomieszczenie, a potem na ekranie wyświetliła się strona, utrzymana w ciemnych barwach, na której większą przestrzeń zapełniało wielkie zdjęcie przywódcy moskiewskiego Hadesu.
-Działa. – Silva uśmiechnęła się lekko, błądząc wzrokiem po życiorysie mężczyzny, który i tak znała już na pamięć.
-On serio hoduje owczarki szwajcarskie? – z niedowierzaniem zapytał Dante. – Czy jak hm… ODWIEDZAŁAŚ GO, by POŻYCZYĆ klucz do skrytki, widziałaś je?
-W pewnym sensie. – ponuro odparła Strażniczka. – Skończyłeś czytać?
-Już dawno.
-To świetnie. Komputer, przewiń do dołu.
Ich oczom ukazała się reszta życiorysu: nudne, nudne, nudne… o! Silva zmarszczyła brwi. To było coś, czego nie wiedziała. Dante jakby niczego nie zauważył. Czyżby nie dostrzegł?
-Komputer, wydrukuj mi to. – powiedziała stanowczo.
Po chwili drukarka wyrzuciła z siebie trzy ciasno zapisane kartki, z zdjęciem Rafts’a figurującym po środku. Kobieta zrolowała papiery i wcisnęła je na dno swojego plecaka.
Widząc to, jej kuzyn nawet nie drgnął: znał ją już dosyć długo, by wiedzieć, że czasami lepiej jest nie pytać. -Powiem ci później. – krótko wyjaśniła mu kuzynka. – A teraz… Komputer, wyświetli mi Victora… hm.
-Nie znasz nazwiska. – zgadł Dante.
-Owszem, kiedy chciał się przedstawić, chyba mu przerwałam.
-I to właśnie wyniki niepoprawnego zachowania. – filozoficznie stwierdził jej kuzyn.
-W odróżnieniu od niektórym, ja nie jestem święta. – łowca chciał zaprotestować, ale Strażniczka ponownie spojrzała na ekran. – Komputer, wyświetl mi wszystkich członków Hadesu o imieniu Victor, razem z ich podobiznami.
Na kilka sekund ekran stał się czarny, pogrążając pokój w mroku, a potem w błyskawicznym tempie zaczęły na nim wyskakiwać zdjęcia przeróżnych Victorów, jedno nad drugim, przewijając się w błyskawicznym tempie i rozmazując im przed oczyma.
-Trochę ich jest. – zauważył Dante. – A zostało nam pięć minut.
-Masz jakiś pomysł? – Silva rzuciła mu czujne spojrzenie.
-To zależy, czy to się da zgrać na pendriva.
Strażniczka uśmiechnęła się.
-A masz go przy sobie?
Rzucił jej małe urządzenie. Silva złapała je jedną ręką, odwracając się już w stronę ekranu. Błyskawicznie odnalazła komputer i po chwili wszystkie dane zgrywały się na pendriva.
-Zgaduje, że nawet przy pomocy tego nie zdołamy skasować twoich danych z ich kart pamięci? – zapytał Dante.
-Dobrze zgadujesz. – skinęła głową. – Badałam to przez ostatnie kilka miesięcy i okazuje się, że potrzebujemy do tego… jak to powiedzieć? Komputera matki. W Moskwie informacje były między innymi na papierze, trzymane w skrytce, ale tu przedstawia się to inaczej. Dobra, skończyło zgrywać. – podała mu pendriva. – Schowaj to gdzieś, Dante. Za chwile tu wtargnął. A, i masz już plan ucieczki?
-Mam. – odparł zgodnie z prawdą. – Ale wcale ci się to nie spodoba.
A w tym rozdziale było naprawdę dużo biegania xp Faza na Doktora, więc od razu skojarzyłam :) No proszę, ostatnio na angielskim mieliśmy słówko "aktywowany głosem" czy coś w tym stylu i najgłosniej krzyczałam, że uczyć się go jest bezsensowne, bo absolutnie się nie przyda. A w takim Hadesie cała technologia jest sterowana głosem... Chyba zmienię zdanie :D Czad! Dużo Silvy, dużo Dantego i dużo biegania, a najwięcej akcji :) Ciekawi mnie, co takiego wymyślił Dante.... Strzelam, że jest to niesamowicie zakręcone, niemożliwe (lubię niemożliwe rzeczy!) i szalone :D Pozdrawiam i czekam na więcej!
OdpowiedzUsuń