czwartek, 10 września 2015


44



-Kto to? – zapytała podekscytowanym głosem Natalia.
 -Nie wiem, nie widzę. Kamera jest skierowana w złą stronę – zirytował się Metody, wściekle waląc w klawisze.
 -Znam ten głos. – cicho stwierdziła Madeleine.
 Julia posłała jej pełne przekory spojrzenie.
 -Nie tylko ty. Przecież to…
 -Cicho, on coś mówi! – syknął Adrian.


*


Dante pamiętał ten cichy, spokojny głos jeszcze z czasów, kiedy był dzieckiem. Słyszał tysiące razy wypowiadane tym tonem słowa. Naprędce budowane, pełne nagany zdania.
 Pamiętał.
 „Dante, nie szarp Silvy za włosy.”
 „Nie Silvo, nie sądzę, żebyś mogła zabić kuzyna. Czemu? Hm… po prostu nie i koniec tematu.”
 „Masz natychmiast zostawić sztylet brata, Silvo! Masz własne, śmiercionośne zabawki.”
 „Dante, jesteś nieznośny. To na ciebie spoczywa odpowiedzialność. Jesteś od niej starszy.”
 „Nie było mnie PÓŁ GODZINY! Kiedy zdążyliście zrobić taki bałagan???”
 „Dante, Silva, co to ma znaczyć!? Dlaczego przychodzą do mnie rachunki za broń?”
 „CO PROSZĘ??? Jak to rozbiliście ten samolot w Alpach?”
 „Dyscyplina! Macie być zdyscyplinowani! Od dzisiaj żadnych wycieczek. Nie obchodzi mnie, że zapomnieliście, że w tym samolocie zepsuł się autopilot, to i tak wasza wina, że się rozbił.”
 „Dante, gdzie Silva? Co to znaczy, że sprzedałeś ją na targu niewolników, do diaska?!”
 Tak, Dante pamiętał to idealnie, a ze spojrzenia, które posłała mu Silva, wnioskował, że ona też.
 Odwrócili się powoli.
 -Metz. – wykrztusił łowca. – Można wiedzieć, co tu robisz?
 Szczupły, czarnowłosy mężczyzna po pięćdziesiątce uśmiechnął się do nich smutno. Miał pobrużdżoną twarz i zmęczone oczy.
 -Świetne pytanie. Stevenie, wyjaśnisz?
 Dopiero po chwili Dante uświadomił sobie, że jego były mentor zwrócił się do Rollinga.
 -Oczywiście. – zimne oczy miliardera na chwile stały się przyjacielskie. Tylko na chwile. – Siadaj, Metz. Oboje wiemy, że ta historia nie będzie należała do krótkich.
 Dante natychmiast podniósł się z fotela, ustępując mentorowi i oparł się o ścianę kilka metrów dalej.
 Jak na razie rozumiał tylko tyle, że utknął razem ze spokrewnioną z nim, nieznośną Strażniczką i byłym nauczycielem w bazie szaleńca, znajomego owego nauczyciela, Madeleine i reszta oglądają wszystko przez kamery, a Lucas i jego drużyna z pewnością właśnie planują, jak by ich odbić.
 Krótko mówiąc, normalny dzień w jego stylu.


*
  

-Możecie nie wierzyć, ale nikt nie zna Metza tak dobrze jak ja. – zaczął Rolling.
 „Owszem, nie wierze” – pomyślała Silva.
 -Byliśmy przyjaciółmi na studiach. – wtrącił jej były mentor.
 -Czy wszyscy twoi przyjaciele w końcu przechodzą na złą stronę mocy? – zainteresowała się. – Rolling, wcześniej jakiś inny niebezpieczny facet, niedługo Dante….
 Kuzyn posłał jej zabójcze spojrzenie. Nie miała nawet dosyć siły, żeby odpowiedzieć mu uśmiechem, który tak go denerwował.
 -Nie mamy wiele czasu. – Rolling zacisnął zęby. – Zanim się dowiedzą…
 -O czym?
 -Może dasz mu wyjaśnić? – zaproponował Metz.
 -To dobry plan. – łagodnie poparł go Dante.
 Silva przewróciła oczyma, ale niechętnie skinęła głową.
 -A więc…. Byliśmy znajomymi ze studiów. Dobrymi przyjaciółmi. Tylko, widzicie, ja nie jestem łowcą – miliarder rozłożył ręce w bezradnym geście. – Więc kilkanaście lat temu rozdzieliliśmy się i ja zostałem tym, kim jestem teraz, a Metz szefem tego… chwileczkę, jak wy to nazywacie….
 -Miało być na szybko. – wtrąciła Strażniczka.
 -Dobrze, więc pomijając nazwy. Mam kłopoty, związane z… waszym światem. Doprawdy, nie mam już pojęcia, co mogę zrobić. Ale, jak się mawiało, prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Metz zaproponował mi was, jako najlepszych żyjących wojowników.
 -Aha, więc właśnie dlatego chcieliście nas zabić. – ironicznie stwierdziła Silva.
 Dante spojrzał na nią ostro. Nagle zauważyła, że jej kuzyn ma cały asortyment irytujących ją spojrzeń.
 -Nie chcieliśmy was zabić! Po prostu nikt nie może wiedzieć, że pomagacie Rollingowi. Dogadałem się z Ikarem Vale’em, który nakłonił Seweryna, żeby Wyścig zamienić w coś… większego.
 -Więc jednak. – mruknął Dante pod nosem. – I jak tu wierzyć rodzinie?
 -Ale o zamachach na wasze życie nie wiemy zupełnie nic. – dodał Rolling.
 -Więc nie ty jesteś Moriarty’m? – zapytał łowca.
 -Moriarty’m? Tym śmiesznym rzezimieszkiem z waszego Sherlocka Holmesa?
 -Żadnego naszego, ja jestem Włochem. – z urazą stwierdził Dante.
 Na przemian z Silvą wytłumaczył sprawę Moriarty’ego.
 -To nie ja! – wykrztusił Rolling, gwałtownie poderwawszy się z obrotowego fotela. Zaczął długimi krokami przemierzać pokój. – Doprawdy, nie wiem kto by mógł, chyba że… ona. Metz, myślisz, że mogła się dowiedzieć?
 Silva westchnęła ciężko. Jak na nią, informacji było trochę za dużo.
 -Może skończycie nam to tłumaczyć, co?
 -Tak… tak pewnie będzie lepiej. – stwierdził Metz. – A więc… Dosiedliśmy w tej retrospekcji do momentu, w którym postanowiliśmy wykorzystać Wyścig, żeby was tu sprowadzić. O tych zamachach nie wiemy nic. Wypytaliście chłopca? Tego… Arashiego?
 -Tak, ale nie wie prawie nic. Czegoś nie rozumiem. – Dante zmarszczył brwi. – To w Japonii znaleźliśmy wiadomości od Moriarty’ego i w końcu doprowadziły one tu. W każdej się podpisywał. Czy były jakieś inne, nazwijmy to wskazówki, które miały nas tu zaprowadzić, ale których nie znaleźliśmy?
 -Tak. Z Japonii mieliście jechać do Kolumbii, a potem…
 -Poprowadzono nas do Wenecji. – wtrącił Dante.
 -Musiała wyeliminować naszych posłów i podłożyć własne wiadomości, żebyście myśleli, że to ja jestem tym… Moriarty’m. Ale po co?
 -Nie rozumiem już kompletnie nic. – zauważyła Silva.
 -Nie rozumiesz? Metz i Rolling chcieli nas tu sprowadzić bez wzbudzania podejrzeń, że współpracujemy, bo ten drugi jest pewnie zamieszany w coś nielegalnego. Ale zostały podmienione wiadomości, które nam zostawili. Jakaś kobieta chciała, byśmy myśleli, że Rolling czyha na nasze życie, bo pewnie ma coś przeciwko niemu. – podsumował Dante.
 -W sumie to dosyć ogólny pogląd na sprawę, ale rzeczywiście, masz racje. – przyznał Metz.
 -To najbardziej kretyńskie wytłumaczenie, jakie w życiu słyszałam- szczerze poinformowała ich Strażniczka. – A uwierzcie, słyszałam już wiele naprawdę kiepskich. Mam pomysł, zagrajmy w dwadzieścia pytań. Pytanie nr 1: czemu nas po prostu nie ubiła? Jakaś nowa teoria, Dante?
 -Może PRÓBOWAŁA nas zabić. W końcu wysłała Arashiego. – zauważył. – Ale potem zorientowała się, że jesteś Strażniczką, nie da rady cię posłać w ostatnią podróż i postanowiła zwrócić nas przeciwko Rollingowi, wiedząc, że Arashi zacznie mówić i podkładając w centrum handlowym i we wszystkich innych miejscach Wskazówki?
 -Nie, nie wierze w to. Czemu w ogóle nas tu w końcu doprowadziła, zamiast zmylić trop, tak, żebyśmy nigdy nie spotkali Rollinga?
 -No to… może dlatego, bo wiedziała, że w końcu i tak i tak zgłosi się do nas Metz, doprowadzony do ostateczności i wolała zamiast tego nas zmylić, nastawić przeciwko nim i w końcu doprowadzić do potyczki?
 -To i tak jest mocno naciągane. – stwierdziła Silva po chwili zastanowienia. – Ale w ostateczności może być.
 -Dziękuje, bo zaczynało mi już brakować inwencji twórczej. – Dante odetchnął z ulgą.
 -Pytanie nr 2: Kim jest ta „ona”?
 -To temat na dłuższą rozmowę. – westchnął Rolling. – Czekajcie, doleje jeszcze wina.
 Kiedy się odwracał, Dante i Silva wymienili spojrzenia.
 -Ufasz mu? – Strażniczka ledwie poruszyła ustami.
 Łowca w zamyśleniu zmarszczył brwi, spoglądając na przyglądającego się im Metza.
 -Ani za grosz. – przyznał wreszcie normalnym tonem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz