47
-Ratunku! Ratunku!
Koń Cyryla pędził jak strzała w stronę nawoływań. Biała, gładka sierść była mokra od potu, boki perliły się od piany, która pokryła biedne zwierze.
-Szybciej! Odpoczniemy po uratowaniu cnej niewiasty, wierny przyjacielu! – ryknął chłopak.
Rumak wspiął się na wzgórze i z ulgą przywitał, że jego pan pociągnął za lejce, zatrzymując go w miejscu.
Cyryl oddychał ciężko, szeroko otwartymi oczyma patrząc na scenę, która rozgrywała się poniżej.
W wysokiej, smukłej wieży z czarnego kamienia, w oknie na samym szczycie widać było biały owal twarzy, rozwiane blond włosy, przerażone sarnie oczy.
-Ratunku! Ratunku!
Królewna krzyczała jak opętana. W górę wierzy, oplatając ją długim ogonem, wiła się wężowa, uskrzydlona poczwara, sycząc cicho. Jej czarne łuski skrzypiały w zetknięciu z zimnym kamieniem. Pięła się coraz wyżej: zamiast pyska kobry, z rozdwojonym językiem, monstrum miało jednak człowieczą twarz o czarnych oczach.
Któż to był? Rycerz Cyryl pamiętał skądś twarz tego niegodziwca….
Nie warząc na fakt, że królewna wrzeszczała coraz głośniej, a potwór był coraz wyżej, młody bohater pogrążył się w nostalgii, oparty łokciem o łęk siodła, w zamyśleniu spoglądają w niebo.
Kto to mógł być? Hm…. Czarodziej, którego pokonał rok temu w pojedynku? Mglisty rycerz z Morskiego Królestwa, który został dopadnięty przez Cyryla dwa lata temu? Nie, żaden z nich. Te skośne oczy, rysy twarzy, które rycerz nazwał by azjatyckimi…. Kto to był?
Ach, tak! Przecież to zabójca z południa, poczwara o straszliwej twarzy, zezowata, z głupią gębą i niskim czołem.
-Znów się spotykamy, Arashi Tenmetsu! – wykrzyknął Cyryl. Spiął omdlałego ze zmęczenia rumaka i pocwałował w dół wzgórza. – Zatrzymaj się, potworze, nie dam ci tknąć cnej niewiasty.
-Jestem królewną, kretynie! – poprawiła go dziewczyna z wieży. Czyżby to… ależ tak, to urodziwa panna Julia. Kontynuowała, - Wiesz co, jak zabijesz tego tutaj, a obiecuje, że cię poślubię!
Cyryl aż podskoczył ze szczęścia, co jego dychawicznej szkapie raczej nie wyszło na dobre. Monstrum zatrzymało się jednak, obrzuciło dzielnego rycerza zezowatym spojrzeniem i syknęło gniewnie.
-Złaź, bestio! – wrzasnął młody bohater. – Stań ze mną do boju i giń szybko, bo chcę rękę księżniczki i pół królestwa!
-Królewny! – z irytacją poprawiła go Julia, ze znudzeniem obserwując rozgrywającą się pod wieżą scenę. – A poza tym mój papa miał ostatnio wydatki związane z kupieniem nowych mat do sali tronowej i wydaje mi się, że nie masz co liczyć na pół królestwa.
-I tak cię uratuje! – zapalczywie wrzasnął Cyryl.
-Niech ci będzie, byle szybko. W południe spotykam się z damami dworu na plotki i nie mogę się spóźnić.
Rycerz opuścił lance do pozycji poziomej i zaszarżował na potwora. Wężowa istota, Arashi Tenmetsu, ryknęła i wyszła mu na spotkanie, ześlizgując się z wieży.
-Gińńńńńńńńńńńńń! – krzyknął Cyryl.
Mimo, że czubkiem lancy walnął potwora w nos i to raczej lekko, Arashi zrobił głupawą minę, otworzył usta w niemym zdziwieniu i sztywny opadł na ziemię, przykrywając tępą gębę splotami czarnego, wężowego ogona.
-Umarłem! – wrzasnął umierający potwór raczej dosyć optymistycznym tonem. – Zginąłem z nierównej walce, pokonałeś mnie, mężny rycerzu i tak dalej, i tak dalej. Mogę się już odmeldować? O piętnastej mam umówioną robotę, mnóstwo się teraz zrobiło uwięzionych panienek i ktoś musi udawać, że chcę je zjeść. Nawet sobie nie wyobrażasz, ile mi za to płacą. Jeszcze rok takiej pracy i pójdę na wcześniejszą emeryturę. To mogę?
-Jasne. – Cyryl wzruszył ramionami, zatrzymując konia. – Ale księżniczka jest moja?
-Królewna! – ryknęła Julia z wieży.
-No pewnie, w końcu mnie pokonałeś. – cierpliwie wytłumaczyła martwa poczwara. – No to miłego życia małżeńskiego. Pa pa!
-Pa pa! – Cyryl pomachał mu na pożegnanie i odwrócił się w stronę Julii. – Pokonałem potwora, możesz już zejść!
-Ale tu nie ma drzwi! – odkrzyknęła.
-A nie możesz się spuścić po warkoczu?
-Ty chyba jesteś jakiś przygłupi, żeby mi wszystkie włosy powyrywało!?
-No to… no to skocz. Złapie cię.
-Dobra. Uwaga, skaczę!
Cyryl chwycił ją w ostatniej chwili, ratując przed niezbyt miłym końcem, jakim byłoby bo rozpłaszczenie na ziemi.
-Świetnie. – Julia otrzepała sukienkę, a potem zdjęła rycerzowi hełm z głowy i pocałowała go w usta.
Bohater wyglądał jak w siódmym niebie.
-No dobra, chodź. – posadził królewnę na koniu i usiadł za nią. Rumak zarżał z urazą, z trudem wytrzymując ich ciężar. – A teraz odjedźmy ku zachodzącemu słońcu!
Popatrzyła na niego czule i otwarła usta w wypowiedzi, w której chciała wyznać mu swą niezwykłą do niego miłość.
-Cyryl, kretynie, natychmiast się obudź!
*
-Słuchajcie, z Cyrylem jest wszystko w porządku? – powątpiewająco zapytała Julia przy śniadaniu, które jedli w hotelu.
-Nie sądzę. Miał dziś w nocy jakiś dziwny sen, wrzeszczał o jakiejś poczwarze i księżniczce czy coś takiego.
-Królewnie. – poprawiła go Madeleine. – Miałam pokój obok niego, darł się całą noc.
-Może jest chory? – zaniepokoił się Dante, unosząc zatroskany wzrok znad gazety.
-Jeśli już, to na głowę. – prychnęła Maddy.
-Madienne! - wuj spojrzał na nią z naganą.
-Przepraszam, wujku. Ja też się o niego martwię.
-Pewnie miał jakiś koszmar. – łagodnie powiedziała Silva. Miała wyjątkowo dobry humor. – Nie ma się czym martwić, jestem pewna.
Dyskusja urwała się, kiedy po hotelowych schodach zbiegł zaspany Cyryl. Obdarzył Julie rozmarzonym spojrzeniem, potem przeniósł wzrok na Arashiego, następnie na nóż, leżący na stole, na Arashiego, na nóż, na Arashiego…
Chłopak uśmiechnął się nikczemnie.
-Cześć, jak wam minęła noc? – usiadł na krześle i sięgnął w stronę miski z chlebem.
-Nawet nieźle. A tobie? – Natalia spojrzała na niego podejrzliwie.
-Świetnie.
-Ale krzyczałeś w nocy. – zauważyła Madeleine.
-Może z radości.
-W zasadzie, jak go rano budziłem, to uśmiechał się jak głupi. – w zamyśleniu powiedział Metody.
Cyryl skrycie spojrzał na przystojną twarz Arashiego, na wysokie czoło, ciemne, niezezowate oczy i westchnął ciężko.
Była tylko jedna możliwość.
*
-Czy mogę o coś zapytać? – Julia uniosła wzrok na Arashiego, który patrzył na nią wyczekująco.
Uśmiechnęła się ze zmęczeniem, próbując dopiąć wiązania wypchanego plecaka.
-Jasne.
Usłyszawszy odpowiedź, Japończyk rozsiadł się wygodniej na jej łóżku, krzyżując nogi w kostkach i mrużąc oczy.
-Dzisiaj, kiedy wracaliśmy ze śniadania, Cyryl Vale chyba przyczaił się na mnie z plastikowym nożem w ręce.
-Może nie znalazł lepszego – zauważyła Julia.
-Nie o to chodzi! Czego on ode mnie chcę?
-Nie mam pojęcia. Ale jak będzie cię próbował zamordować, nie narób mu trwałych okaleczeń.
Arashi uśmiechnął się lekko.
-Oczywiście, nie na robię.
-To świetnie. Chodź już, za dwie minuty mamy się spotkać z holu z resztą grupy. Spakowałeś się?
-E…. nie.
-Nie szkodzi. Ja mam prowiant dla naszej dwójki. – Julia narzuciła plecak na ramię, obejrzała się w lustrze i obróciła do przyjaciela. – Wiesz co? Jeśli będzie dzisiaj czas, kupie ci słownik francuski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz