sobota, 12 września 2015


45


Kiedy Lucas, Lane, Dellix, Silva i Dante wrócili nad ranem, większość ich młodych podopiecznych już spała.
Większość.
Natalia usnęła, oparłszy się o Adriana, który obejmował ją lekko, Cyryl zasnął na ramieniu Metodego, który spał z głową na zamkniętym laptopie, a Oliver przyniósł skądś pościel i skulił się na podłodze, okrywszy się trzema warstwami prześcieradła.
Julia i Madeleine nie zamierzały iść w ich ślady.
-Oszukujesz! – wykrzyknęła Maddy, oskarżająco wskazując na plansze od krimy.
-Nie ma co się unosić, kochana kuzynko. – dziewczyna uśmiechnęła się z chmurną satysfakcją. – Ja po prostu jestem… lepsza!
-Nie, ty po prostu nie grasz fair!
-Dobre sobie. Chyba mylisz mnie z Oliverem, bo ja zawsze…. Znaczy się, CZĘSTO gram fair.
-Ale tym razem oszukujesz.
-Wcale nie oszukuje!
-Założę się, że ulepszasz więcej Oddziałów niż ci wolno.
-Skąd wiesz? Z natury jesteś beznadziejna w tą grę.
-Zamknij się Jill, zanim weźmie mnie ochota, żeby zniszczyć ukochaną planszę wujka Dantego na TWOJEJ GŁOWIE!
-Nawet gdybym stała tuż przed tobą, nie trafiłabyś. – prychnęła Julia, zdradzając pierwsze oznaki zdenerwowania.
-Ty……
Nikolaj i Arashi siedzieli na oparciu kanapy i nie znając nawzajem swoich języków, rozumieli się świetnie. Oboje mieli przyjaciółki, które znielubiły się nawzajem i były co najmniej niezwykłe – trudno było ocenić, która gorsza. Obie myślały głównie o sobie, były irytujące, kłótliwe, sarkastyczne i nieznośne. Jedyna różnica między Arashim a Nikolajem polegała na tym, że pierwszy co ranek pytał, jacy bogowie zesłali mu Julie McEver, a drugi natomiast zapytywał, za jakie grzechy kazano mu polubić Madeleine Vale.
W tej chwili oboje z trudem powstrzymywali się od snu.
Odwrotnie Silva: kiedy tylko zobaczyła kłócące się dziewczyny, z szerokim uśmiechem szturchnęła kuzyna w bok i mrugnęła do niego radośnie, mimo ogarniającego ją zmęczenia.
-Wracają wspomnienia, nie?
Dante uśmiechnął się lekko.
-Myślisz, że byliśmy do nich podobni?
-Jeszcze się pytasz! No jasne! Ja byłam tą piękną, inteligentną i zdolną a ty byłeś… jak taka Madeleine.
Łowca spojrzał na nią z wyrzutem.
-Też cię kocham, kuzynie. – Silva ziewnęła cicho, przepuściła drużynę Lucasa w drzwiach, a potem zatrzasnęła je z głośnym trzaskiem.
Metody gwałtownie zerwał się na równe nogi, sprawiając, że Cyryl musiał odbyć bliskie spotkanie z podłogą, Oliver wyprostował się pod prześcieradłami, waląc głową w nogę stołu, Nikolaj drgnął z przestrachem, a potem utraciwszy równowagę spadł z kanapy, Arashi nagle naciągnął wszystkie mięśnie, nawet Madeleine i Julia przerwały kłótnie i pytająco spojrzały na przybyłych.
-Wróciliśmy. – melodyjnie zauważyła Strażniczka. Lekkim krokiem przeszła przez salon, na ułamek sekundy zatrzymując się przy wciąż śpiących Adrianie i Natalii. Uśmiechnęła się ledwo dostrzegalnie. – Ci to mają twardy sen. Dobranoc wszystkim. Nie, nie pytajcie o nic. Wszystko wytłumaczy wam Dante.
Łowca nie zdążył zaprotestować, bo kolejny huk zamykanych drzwi poinformował go, że Silva zatrzasnęła się w pokoju.
-Ona zniszczy mi wszystkie drzwi. – ponuro poskarżył się Lucas.
-Może spróbujesz z nią o tym podyskutować, niczym prawdziwy dyplomata? – zaproponowała Julia z niewinną miną.
-Myślisz, że to pomoże? – zainteresował się chłopak.
-Jasne, że nie, w jakim świecie ty żyjesz.
Lucas zamrugał ze zdziwieniem a potem posłał dziewczynie wściekłe spojrzenie.
Uśmiechnęła się szeroko.
Dopiero w tym momencie Nikolaj zaczął się wygrzebywać spod kanapy. Madeleine spojrzała na niego z rozbawieniem
-Co ty tam robiłeś, człowieku? – zapytała, wstając z krzesła i pomagając mu się podnieść.
Machnął ręką.
-To wszystko dlatego, bo nie jestem świetnie wytrenowanym zabójcą. – odparł niewyraźnie, sprawdzając, czy wszystkie jego zęby znajdują się na miejscu.
-Co proszę? – uniosła jedną brew.
-Nieważne. – szybko naprawił swoją wpadkę. – Naprawdę nieważne. Panie Vale, i jak było?
-Och, beznadziejnie. – łowca opadł na kanapę. Oliver, przestraszony nagłymi krokami tuż obok siebie, ponownie walnął głową w stół i zaklął cicho.
-Złapali ich. – beznamiętnie wytłumaczył Dellix, błyskając zębami.
Julia nie byłaby sobą, nie próbując powiedzieć czegoś ugryźliwego.
-A wy, rzecz jasna, walczyliście jak lwy w ich obronie? – zapytała kpiąco i uśmiechnęła się lekko, widząc, że milczą, zakłopotani. – Tak myślałam. Tłumacz, wuju.
Dante pokrótce streścił zebranym przebieg rozmowy w gabinecie Rollinga, pomijając obecność Metza. Zdradził to drużynie dopiero, kiedy Lane i Dellix pożegnali się i wyszli, a naburmuszony Lucas stwierdził dumnie, że idzie spać.
Jedyną, która nie ucieszyła się z obecności „wujka" Metza w Londynie, była Madeleine, która w nagłym przypływie niezwykłej u niej pamięci, przypomniała sobie, że to on na święta zawsze odgrywał Świętego Mikołaja.
-Mogłabyś się już przestać czepiać o ten karabin z wyrzutnią rakiet. – zauważył Cyryl.
-Nigdy! Nie przyniósł mi, już zawsze będę miała do niego traumę.
-Proszę zignorować tych kretynów, mów dalej wuju. – niecierpliwie powiedziała Julia.
-Ci kretyni są moimi siostrzeńcami. – uprzejmie zauważył Dante.
Mógł się mylić, ale w tym momencie wydawało mu się, że z pokoju Silvy dociera jej głos, mówiący coś, co brzmiało jak: „Cała ta rodzina jest walnięta”.
-No to po prostu ich ignoruj…. ICH. – Julia rozpaczliwie zamachała rękami, próbując wskazać na cały ten motłoch jednocześnie (czasami nazywała to też plebsem, ale motłoch mimo wszystko brzmiał lepiej).
-To mój wuj – zauważyła Madeleine, na chwile odrywając się od kłótni z braćmi.
-Co w związku z tym?
-Nie sądzisz, że bardziej właściwsze będzie, żebym ja mu rozkazywała?
Nikolaj z trudem zamaskował wybuch śmiechu jako kaszel. Dante spojrzał na niego podejrzliwie, ale chłopak tylko uśmiechnął się niewinnie.
-Może zamiast kłócić się, która z was będzie mi rozkazywać, będziemy kontynuować? – zaproponował łowca zmęczonym głosem. – A, i ktoś mógł by mi zrobić kawę.
Z nadzieją popatrzył po siostrzeńcach, ale ostatnie wypowiedziane przez niego zdanie zostało zgodnie zignorowane.
-Racja, mów dalej, wuju. – Metody skinął głową.
Dante westchnął z rezygnacją.
-W porządku, a więc skończyłem na tym, jak Rolling i… no, sami wiecie kto…
-Voldemort? – konspiracyjnym szeptem zapytała Madeleine.
Dante poczuł nagłą ochotę do wybuchnięcia bezsilnym płaczem, ale po momencie zastanowienia stwierdził, że mogłoby to wyglądać dosyć mało profesjonalnie i zrezygnował, poprzestając tylko na cichym jęknięciu.
-Nie, nie Voldemort. W każdym razie próbowali nam wytłumaczyć, kim jest ONA. To podobno kobieta, która znała Rollinga w dzieciństwie. Tylko, że podczas walk podczas ostatnich wakacji, stanęła po złej stronie. Była prawie tak potężna jak szef naszych przeciwników, tyle, że lepiej zakonspirowana. Łowcy prawie w ogóle o niej nie wiedzieli… prócz Metza. Nie powiedział nawet mi.
Łowca zauważył, że Julia patrzy na niego powątpiewająco.
-Ani nawet Silvie. – dodał.
Młoda McEver odprężyła się w oka mgnieniu.
-W każdym razie, teraz zaczyna działać znowu. Zaczęła od szantażowania Rollinga, kiedy ten chciał nas wezwać, próbowała nas zabić, poczynając od Silvy… cóż, dalej wiecie.
-Jak ona się nazywa?
-Nie mam pojęcia. W każdym razie przyjęliśmy to jako swego rodzaju zlecanie. Sądzę, że będziecie chcieli jechać z nami, nie?
-Jasne, że tak. – prychnął Metody. – Nie minęła jeszcze nawet jedna czwarta wakacji, nie mam ochoty nudzić się w domu.
-Z ust mi to wyjąłeś, braciszku. – Cyryl skinął głową. – No dobra, dosyć konspirowania na dzisiaj. Dobranoc, idę spać.
Wstał, przez przypadek lekko potrącając Adriana. Chłopak zatrzepotał powiekami i podniósł się o kilka centymetrów, rozbudzając Natalie.
-Coś nas ominęło? – dziewczyna z trudem powstrzymała ziewnięcie.
-Trochę ale wujek Dante wszystko wam… wujku? Wujku!?
Dante zasnął sprawiedliwym snem, z którego nawet cała armia McEver’ów nie mogła go obudzić.
Za oknem budził się Londyn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz