piątek, 19 września 2014


13

Obraz zaczął szwankować kiedy przerażony Rafts zerwał się na równe nogi, a kiedy przez interkom kazał przynieść jakieś dokumenty, po ekranie laptopa tańczyły tylko różnokolorowe kreski.
Silva stłumiła przekleństwo, przypominając sobie, że Dante nadal doskonale ją słyszy. Na frytki nie poszła tylko dlatego, że przypomniała sobie, że wszystkie rosyjskie pieniądze ma przy sobie jej kuzyn. Gdyby nie to…
Leżała na brzuchu, na podłodze, z nogami w górze i twarzą przed ekranem, usiłując wykombinować, co powinna zrobić.
Bieg jej myśli urwał się, zatrzymał i zaciął. Że akurat TA kamera musiała nawalić, to był szczyt wszystkiego! Jedyna w całym gabinecie! A może to tylko defekt laptopa? Nie miała pojęcia, na informatyce znała się tyle, ile Cyryl Vale na sztukach walki, czyli w ogóle. Po chwili zastanowienia po prostu walnęła z całej siły w bok monitora.
Przestronne, puste pomieszczenie, w którym się znajdowała, z oknami wychodzącymi akurat na budynek Hadesu, wypełnił cichy, denerwujący pisk pochodzący od laptopa. Silvie przeszło przez myśl, że może wybuchnie, i że na pewno sprawiłoby to niesamowitą satysfakcje Dantemu, gdyby skończyła w kawałkach, ale chwile potem zakłócenia skończyły się i na ekranie na powrót pojawił się obraz z kamer.
-Jestem genialna. – powiedziała cicho. Zauważyła, że jej kuzyn, słysząc te słowa, posyła niedowierzające spojrzenie w stronę kamery.
-Patrz się przed siebie, kretynie. – pouczyła go.
Ludzi najfajniej obrażało się właśnie wtedy, gdy nic nie mogli z tym robić.
-No dobrze… - Rafts przyjął sekretarkę w drzwiach i wziął od niej potrzebne papiery, a potem znów opadł na fotel naprzeciw Dantego. Otwarł teczkę i przez chwile kartkował jej zawartość. W końcu odchrząknął. – Przyjmijmy, panie Vale, że panu wierze. Niech mi pan teraz powie, co ma na Silve McEver.
-A wy? Co na nią macie? – zapytał beznamiętnie łowca.
-Dante, idioto, w scenariuszu tego nie było – zauważyła Strażniczka, przyglądając się, jak twarz Rafts’a zmienia się, a on ukazuje potworny uśmiech.
-Nie tak łatwo nas przechytrzyć, proszę pana. Wiemy, że przylecieli państwo razem, bodajże przedwczoraj i…
-Macie złe informacje. – Dante uśmiechnął się pobłażająco. – Nie przylecieliśmy razem, tylko osobno. Po prostu spotkaliśmy się na lotnisku, wedle planu.
-JAKIEGO planu? – mężczyzna lekko nachylił się do przodu.
-Nie znam dokładnie jej planu. Powiedziała mi tylko, że zamierza was zniszczyć… zniszczyć Hades. I chce, żebym z nią współpracował. Jest głupia…
-Hej! – Silva z poirytowaną miną podniosła się na łokciach.
-…i myśli, że skoro minęło tyle lat, zapomniałem o dawnych niesnaskach. Ale nie zapomniałem. Ja NIGDY nie zapominam.
-O moich urodzinach zapomniałeś. – wtrąciła się urażone Strażniczka.
-Chcę się zemścić. – wytłumaczył Dante.
-Co ona takiego panu zrobiła? – Rafts spojrzał na niego ze zdziwieniem.
-Czyżbyście nie mieli tego w jej kartotece? – prychnął łowca.
-O, moja kartoteka! Ciekawe, czy mają tam napisane, jak zostałam wrogiem publicznym w Austrii! – jego kuzynce błysnęły oczy.
Dante przez moment wyglądał, jakby zaraz miał sobie wyjąć słuchawkę z ucha i zacząć po niej skakać.
Bogu dzięki, Rafts chyba tego nie zauważył.
-Nie mamy nic napisane o małych rodzinnych kłótniach.
-Silva McEver znieważyła mój ród. – spokojnie odparł łowca. – To nie była mała rodzinna kłótnia. Ona mnie w pewien sposób nienawidzi, a jest miła, tylko wtedy, kiedy jestem jej potrzebny.
-O, kiedy się zorientowałeś? – zaciekawiła się.
-W mojej rodzinie honor jest na pierwszym miejscu. Zawsze. Ta… Strażniczka – Dante skrzywił się lekko przy tych słowach. – Znieważała mnie tyle razy i tyle razy czyhała na moje życie… Zasłużyła na karę, ale jak dotąd nikt jej nie wymierzył. Ja zamierzam to zrobić.
Rafts zmarszczył brwi i chwile przypatrywał się łowcy, ale na jego twarzy, w tej chwili wykrzywionej nienawiścią, nie zobaczył żadnego fałszu.
-Dobrze. A więc, jakich informacji chce pan nam udzielić?
-Mogę wam powiedzieć, gdzie w tym momencie przebywa , po co tu przybyła i jakim sposobem chce was zniszczyć. Zemsta to jedno, ale przy okazji… - Dante uśmiechnął się lekko, w zamyśleniu. – Nic za darmo. Ja również pragnę się czegoś dowiedzieć.
-Informacje za informacje, tak? No dobrze. A więc co chce pan wiedzieć?

*

-Nikolaj, żyjesz!
Madeleine z ulgą patrzyła na chłopaka, który właśnie wbiegł na plac przed szkołą. Zatrzymał się, oddychając płytko, oparł się o drzewo i osunął bez sił na ziemie. Usiadła obok niego, zdejmując jego wiatrówkę.
-Jak poszło? Zgubiłeś ich?
Pokiwał głową.
-Tak… z trudem. Wybacz, ale żeby ich zmylić, musiałem… twoja bluza… wyrzuciłem ją.
-Nie przejmuj się, miała okropny kolor. – zbagatelizowała sprawę Maddy. – Jak się czujesz?
-W… porządku. Tak…. Jakbym… był już martwy.
-I to jest w porządku? – zapytała powątpiewająco.
-Martwi… nie czują… bólu... No nie? – Nikolaj uśmiechnął się słabo, powoli odzyskując oddech.
-Jedyna rada którą mogę ci udzielić: nie idź w stronę światła. – z rozbawieniem podpowiedziała dziewczyna.
-Dzięki, Madeleine. Wytłumaczysz… mi… teraz sprawę?
-Jaką sprawę? – odwróciła głowę, zagryzając wargi.
-Słuchaj, śledziła cię przed chwilą piątka uzbrojonych gangsterów, to chyba nie jest normalne, co?
-W San Francisco to codzienność. – odparła z krzywym uśmiechem.
-Jesteśmy w Mediolanie, wiesz?
-Wiem. Cicho bądź. – westchnęła ciężko, wbijając wzrok w szare, zachmurzone niebo i zastanawiając się, jak wytłumaczyć mu sprawę. – Nikolaj… jakkolwiek głupio by to brzmiało, jestem łowcą.
-A łowcy to…? – popatrzył na nią wyczekująco.
-Chodź. – podniosła się i pomogła mu stanąć na nogi. – Zapraszam cię na pizze. Tam wszystko ci wytłumaczę.

*

-Przez chwile naprawdę myślałam, że chcesz mnie wydać. – stwierdziła Silva.
Ona i Dante szli ulicami Moskwy, w zasadzie bez celu, tylko po to, żeby obgadać sprawę. Dołączyła się do niego dopiero pięć minut temu: wcześniejszy kwadrans łowca poświęcił zgubieniu szpiegów, których wysłał za nim Rafts.
-Bo przez chwile naprawdę chciałem. – z uśmiechem odparł jej kuzyn. – Ale potem pomyślałem, że bez ciebie byłoby nudno.
-Dziękuje. – odparła Strażniczka. – Podobało mi się, jak zacząłeś się z nim kłócić o ilość informacji, jakie dostaniesz o tej swojej organizacji za moją głowę.
-Mi się podobało jak czytał mi twój życiorys, a ty zaprzeczałaś każdemu słowu. – łowca parsknął śmiechem.
-Nie każdemu! Ale ja naprawdę nie wysadziłam austriackiego parlamentu.
-Ta, jasne. – odparł niedowierzająco. – Do porwania duńskiej rodziny królewskiej też się nie przyznajesz?
-Ja nawet nie wiedziałam, że Duńczycy mają rodzinę królewską! – odparła, wyrzucając ręce do góry.
Dante milczał przez chwile, zmieszany.
-No wiesz… w sumie ja też nie wiedziałem.
Silva uśmiechnęła się pod nosem.
-No właśnie.
-Silvo, mogę mieć do ciebie pytanie?
-Czy jeśli powiem, że nie możesz, coś to zmieni? – zapytała, wciskając ręce w kieszenie cienkiej kurtki.
-E… nie.
-No dobra, to pytaj.
-Nie rozumiem, czemu po prostu nie mogę cię wydać, a oni powiedzą mi o tym, o czym chcę wiedzieć i…
-Powiedzieliby ci dopiero wtedy, kiedy by mnie złapali.
-Nie mogłabyś uciec?
-Może i by się udało, ale nie mamy gwarancji, że nie dadzą ci fałszywych informacji.
-A najprostsza, ludzka uczciwość? – zapytał z pewną nadzieją w głosie.
Silva zatrzymała się, spojrzała na niego z pewnym wzruszeniem i poklepała go po włosach.
-Mam nadzieje, że zawsze zostaniesz taki niewinny.
Ruszyli dalej. Dante milczał przez chwile.
-Silvo, to była kpina? – spytał w końcu podejrzliwie.
-W sumie sama nie wiem. – odparła szczerze, marszcząc brwi.
-No to… w każdym razie, raczej nie możemy liczyć na tą ludzką uczciwość?
-One tak szybko dorastają. – stwierdziła melancholijnie, głębiej wciskając ręce w kieszenie.
-A teraz… - zaczął.
-Tak, teraz to była kpina.
Dante uśmiechnął się lekko.
-No dobrze, ale czuje się trochę nie fair.
-Bo podłożyłeś nadajnik tej sekretarce, jak rozmawialiście? – bez większego zainteresowania strzeliła Strażniczka.
-Tak. Wiem, że potrzebowaliśmy tego, żeby dowiedzieć się, gdzie trzymają twoje dokumenty, ale…
-Kiedy następnym razem będziemy robili coś nieuczciwego, nie uświadomię cię, dobrze?
-Nie wiem czemu, nagle poczułem się jak idiota. – stwierdził łowca.
Uśmiechnęła się.
-To naprawdę zastanawiające.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz