czwartek, 28 maja 2015

17



Silva chwile trawiła nową informacje: jej przeciwnik jest Dantym. DAŁA SIĘ POKONAĆ VALE’OWI!
Potem wybuchnęła.
Wykorzystując fakt, że jej kuzyn zwolnił uchwyt, użyła jednego z uderzeń gerinn, wycelowanego w jego kostkę i przerzuciła sobie mężczyznę nad plecami. Może i Dante miał błyskawiczny refleks, ale tego się nie spodziewał. Przewrócił się na ziemię, a kiedy próbował powstać, zobaczył ostrze sztyletu tuż przed twarzą.
 -NAWET. NIE. PRÓBUJ. – warknęła.
 -Hm… myślałem w sumie, że kiedy już wiesz, że nie jestem zły, przestaniesz myśleć jak by mnie zabić. – stwierdził z rezygnacją. – Silvo, czy ty nie masz innego hobby?
 -Mam kilka innych, ale żadnego tak zabawnego. – odparła uprzejmie.
 -Teraz poderżniesz mi gardło?
 -Boisz się?
 -Nie, to ciekawość wynikająca z mojej profesji. To tak czy nie?
Silva zastanawiała się chwile.
 -Nie, jeszcze nie.
 Rzuciła nim o ścianę labiryntu, błyskawicznie chowając sztylet do rękawa bluzy. Dante odzyskał równowagę i przyjął postawę bojową.
 -Co ty tu właściwie robisz? – zapytał.
 -Wskazówka. – wytłumaczyła krótko.
 -WY TEŻ? To ciekawe.
 -Racja.
 Silva wyrwała się do przodu: w jej palcach pojawił się kolejny nóż. Cięła po skosie, ale jej kuzyn zdołał odskoczyć na bok. Zaskoczył ją, ale nie zgubiła rytmu. Zawirowała, żeby nie stracić równowagi i błyskawicznie zablokowała jego cios. Gdyby nie wyostrzony wzrok, mogłaby go nie dostrzec w półmroku labiryntu.
 Uderzyła go w ramię, ale zablokował i momentalnie przypuścił kontratak. Uchyliła się, równocześnie sięgając po dłuższy sztylet, ukryty w cholewie buta. Ukryła go w dłoni, by Dante nie dostrzegł, że ma przy sobie kolejną broń. Nagle zatęskniła za swoim mieczem, zostawionym na zewnątrz, przy plecaku.
 Kuzyn wykorzystał chwile jej nieuwagi, podcinając Silvie nogi. Nie przewróciła się jednak, tylko wykonała salto i z gracją wylądowała na ziemi.
 -Próbuj dalej. – uśmiechnęła się złośliwie.
 -Co? – Dante udał zdziwionego. – To teraz gramy na poważnie?
 Ku jej największego zdziwieniu, w jego ręce zmaterializował się długi sztylet z czarnym ostrzem.
 -Od kiedy ty walczysz nożami? – zapytała Silva.
 Jej kuzyn wzruszył ramionami z niewinną miną.
 -Od kiedy włócznia przestała mi się mieścić w kieszeni.



*



Kiedy Silva i Dante wreszcie wyszli z labiryntu – o dziwo, oboje na własnych nogach i mniej-więcej żywi – jeden z ochroniarzy posłał im zdziwione spojrzenie.
 -W środku jest grizzly. – uprzejmie wytłumaczyła Silva, posyłając mu rozbrajający uśmiech i przesuwając palcami po długim skaleczeniu na ramieniu, które zostawił jej sztylet kuzyna.
 Mężczyzna spojrzał na nią z przerażaniem i zaczął coś mówić do krótkofalówki. Zrozumieli go bezbłędnie.
 -Grizzly w labiryncie! Ewakuuj ludzi, Rodrick!
 Dante jęknął cicho, ale nic nie powiedział.
 Metody, Cyryl, Adrian, Oliver, Julia, Madeleine, Nikolaj i Natalia czekali w pobliżu. Na ich widok Metody westchnął ciężko, wyjął portfel z kieszeni i wręczył Adrianowi dziesięć euro.
 -Wygrałeś. – stwierdził ponuro.
 -O co się zakładaliście? – zapytał Dante.
 -Mój kochany brat uważał, że któreś z was będzie stąd wynoszone na noszach. – oznajmił Cyryl.
 -Dobrze wiedzieć.
 -Nie pomylił się tak bardzo. – Madeleine cofnęła się o krok, krytycznie spoglądając na wujka i ciocie. – Wyglądacie okropnie. Wiecie, jakbyście spotkali tam stado spłoszonych mamutów.
 -Albo tyranozaura, który stwierdził, że wyglądacie bardzo apetycznie. – dodała Julia.
 -Albo grupę terrorystów na wakacjach. – skontrowała Maddy.
 -Albo bandę kanibali. – odgryzła się dziewczyna.
 -No albo…
 -Wszyscy dobrze wiemy, że po labiryncie krążą mamuty, tyranozaury, terroryści i kanibale – przecież to Wiedeń, można się było tego spodziewać – ale teraz musimy coś sobie wyjaśnić. – zauważyła Silva, rozwiązując włosy, a potem znowu układając je w warkocz.
 -Ma racje. – niechętnie przyznał Dante. – Ale może wcześniej coś zjemy?
 -W ostateczności to może być dobry pomysł. Macie kanapki? A, nawiasem mówiąc… kim ty jesteś? – Silva z ciekawością spojrzała na Natalie. Dziewczyna zdjęła już słuchawki i zajęta była rozmową z Adrianem. – Mogę się rzecz jasna mylić, ale nie sądzę, żebyś była moją bratanicą, prawda? Julia, ona nie jest z nami spokrewniona, nie?
 -Nie jest. – flegmatycznie odparła Julia.
 -Jestem Natalia Bates. – dziewczyna oderwała się od rozmowy z chłopakiem. – Siostra Nikolaja.
 -Wziął cię na gapę? – zaciekawiła się kobieta.
 -Nie, jestem tu z moją klasą. Na wycieczce.
 -A szkoda. – Silva spochmurniała, jakby fakt, że Nikolaj nie przewiózł siostry nielegalnie przez granice, od razu umniejszał go w oczach kobiety.
 -A gdzie twoja klasa? – zapytał nagle Dante.
 -Tam. – Natalia wskazała na grupę nastolatków, stojących przed przewodnikiem i wyglądających, jakby zaraz mieli zasnąć. – Adrian już mi wszystko opowiedział! – dziewczyna nie zauważyła, że Julia posłała kuzynowi mordercze spojrzenie – To wy uczestniczycie w tym Wyścigu, nie? Szczęściarz z ciebie, Nikolaj.
 -Istotnie. – chłopak uśmiechnął się radośnie. – Nie zaprzeczę.
 Dante odchrząknął.
 -Przepraszam, ale jeśli już wszystko omówiliśmy… Czy ktoś z was nie miał by pięciu metrów bandaża i z pół litra wody utlenionej?
 Maddy zmarszczyła brwi.
 -Chyba nie bardzo.
 -Szkoda. W każdym razie… Ej, wy też to słyszeliście?
 Ochroniarz, z którym wcześniej rozmawiali Dante i Silva, biegł w ich stronę, krzycząc. Madeleine słabo znała niemiecki, ale rozpoznała niektóre z wymawianych przez niego słów: „grizzly”, „żaden”, „robić”, „zamieszanie”, „wy”, „więzienie”.
 Dante również zrozumiał.
 -Musiałaś mu mówić o tym grizzly? – warknął do Silvy. – W nogi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz