22
Dwie godziny później Julia McEver ze zmarszczonymi brwiami przypatrywała się SMS-owi, migającemu na ekranie jej komórki.
NIECH ROZPOCZNIE SIĘ WYŚCIG!
PRÓBA PIERWSZA: PIRAMIDA CHEOPSA.
WEJŚĆ JEST ŁATWO – TRUDNIEJ BĘDZIE
WYJŚĆ. POZDRÓW PANIĄ SILVE.
WYJŚĆ. POZDRÓW PANIĄ SILVE.
M.
-Jill! Schodzisz na kolacje? – krzyknął do niej Adrian zza drzwi pokoju.
-Yhm. – powiedziała z roztargnieniem. – Tak, już idę!
Rzuciła telefon na poduszkę i rozglądnęła się po hotelowym pokoju. Czyste prześcieradło, duże okno, telewizor w rogu, szafa i biurko – nie liczyła na więcej i rzeczywiście, nic więcej nie dostała. Do połowy rozpakowane ubrania leżały na łóżku – między nimi walały się książki, długopisy, zeszyty… no i ten notes. Zanim wyszła, wzięła go do ręki, otworzyła okno i z wykorzystaniem dwóch gumek do włosów i bardzo pomocnej listwy zdołała go umieścić pod parapetem.
Świat mógł się walić, a Moriarty do niej SMS-ować, ale to jeszcze nie znaczyło, że zapomniała o Madeleine.
*
-A, i tak nawiasem mówiąc, dostałam SMS-a od Moriarty’ego. – mimochodem oznajmiła Julia w połowie kurczaka (według zapewnień Silvy, był to raczej duży szczur, ale woleli nie wdawać się w szczegóły).
-A to ciekawe. Podasz sos? – spokojnie zapytała Strażniczka.
-Jasne – Adrian uprzejmie wręczył jej sosjerkę. – Z tego co wiem, masz nowy telefon, Jill. Jest dobry?
Vale’owie wymienili nad stołem zgodne spojrzenia „Eh, ci McEver’owie”, połączone z ciężkim, pełnym rezygnacji westchnieniem.
Dołączył się do niego nawet Cyryl.
-Owszem – przyznała Julia. – Ma świetny aparat.
-A jak z dźwiękiem?
-Też dobrze. A tobie, z tego co wiem, zafundowali tablet?
-Tak – Adrian uśmiechnął się. – Najnowszy model, czasem się przydaje.
-Nie wątpię. Ciociu, mogę po tobie sos?
-Jasne, Jill. – Silva skinęła głową. – Natomiast mi przydałaby się teraz sałata. Przepraszam Dellix, ale czy mógłbyś…
Widok uzbrojonego po zęby wojownika, z największą kurtuazją podającego Strażniczce półmisek, sprawił, że Dante uśmiechnął się lekko.
-Świetnie smakuje – oceniła Silva.
-Oczywiście – przyznała Julia, a potem pstryknęła palcami, ani na moment nie odwracając oczu od cioci. – Cyryl, chusteczka.
Młody Vale błyskawicznie wyrwał sobie z kieszeni całe opakowanie, szarpał się z nim chwile i wreszcie podał łowczyni chustkę, prawie padając przy tym na kolana.
-O, to coś nowego – mruknęła Maddy do Nikolaja. – Zupełny juliaizm.
-Juliaizm? – podchwycił jej przyjaciel.
-Owszem. Zobacz, dopiero co to wymyśliłam, a już mi się nie podoba…. Cyrylu Vale, możesz już przestać szorować językiem podłogę, wydaje mi się, że jest już czysta. Poza tym, tym może zająć się Sherlock.
Szczeniak miotał się pod stołem, niezdecydowany, czy ułożyć się pod nogami Dantego (tam byłoby bezpiecznie), Arashiego (może znowu by się pobawili?) czy Silvy (na sto procent rzuciłaby mu jakiś smakowity kąsek).
-Yhm. – niezbyt przytomnie stwierdził jej brat.
-Ej! Sherlock NIGDY nie wylizałby podłogi! – pewnie stwierdził Metody, poprawiając profesorskie okulary.
Den, siedzący między nim, a Debrą, uśmiechnął się lekko. Podobały mu się te rodziny: jedna była spokojna, istni profesjonaliści, druga żartobliwa i niepoważna. Ogień i woda. Wiatr i skała. Alfa i Omega. Jing i Jang.
Dante Vale i Silva McEver, siedzący po przeciwnych stronach stołu.
Natalia wybuchła po pierwszych dziesięciu minutach cywilizowanych rozmów.
-Przed chwilą Julia powiedziała, że napisał do niej nasz arcywróg i wy nic z tego sobie nie robicie? – zapytała z niedowierzaniem.
-Mój. – poprawiła ją Strażniczka, popijając sok. – Mój arcywróg. Proszę go sobie nie przywłaszczać.
-Właśnie, jej. – poparł ją Dante. – Zapamiętaj, Natalia: nigdy nie przyznawaj się do kojarzenia maniaków, którzy mogliby ci poderżnąć gardło dla urozmaicenia obiadu.
-I właśnie dlatego nigdy nie potwierdzam, że Dante jest moim kuzynem. – podsumowała Silva, rzucając resztkę „szczura” Sherlockowi.
„Mam nadzieje, że go nie otruje.” – pomyślała z delikatną obawą.
-Ej. – łowca zmierzył ją ostrym spojrzeniem.
„Zauważył szczura?”
-Wcale nie jestem maniakiem.
„Na szczęście nie… Znaczy, chwila, co on powiedział?”
-Silvo, czy ty mnie w ogóle słyszysz?
-Tak, jasne.
„Słyszę, słyszę. Co innego ze słuchaniem.”
Stół zatrząsł się lekko.
„Sherlock miota się w konwulsjach.” – Silva w ostatniej chwili powstrzymała chęć zajrzenia pod stół. Nie, jeśli oni nadal żyją, to psu też nic nie mogło się stać.
CHYBA, ŻE….
Nie, niestety Cyryl Vale siedział przy stole, nie zdradzając żadnych objawów bycia martwym. Cóż, nie można mieć wszystkiego. Nawet jeśli mięso działało z opóźnioną reakcją, skonaliby nie tylko Vale’owie.
A szkoda.
-….w tym SMS-ie. – dokończyła Natalia.
Silva potrząsnęła głową.
-Mówiłaś coś?
-Do Julii. Czy może powiedzieć, co jest w tym SMS-ie.
Jill wyjęła komórkę z kieszeni, kliknęła na coś i posłała telefon w podróż dookoła stołu.
-Co o tym myślisz, Debora? – zapytała wesoło Strażniczka, kiedy urządzenie wróciło do właścicielki.
-Że myśl o zamknięciu cię w grobowcu wydaje mi się zatrważająco miła – uprzejmie odparła Debra.
Jednocześnie i Madeleine i Julii rozbłysły oczy, a zauważyły to tylko dwie osoby przy stole. Tyle tylko, że Nikolaj patrzył tylko na swoją przyjaciółkę, a Arashi obserwował wyłącznie swoją łowczynie.
Nikt z McEver’ów nie zorientował się, że Maddy zaczyna już planować.
Nikt z Vale’ów nie dostrzegł, że w głowie Jill zrodził się straszliwy pomysł…
*
-Nie martwi cię to, Silvo? – zapytał Dante, gdy pod wieczór leżeli we dwójkę naprzeciw siebie, na podłodze w pokoju Strażniczki.
-Martwi. – przyznała. – Ale głównie to, że nie zdążyliśmy wcześniej powiedzieć reszcie o tym, że Moriarty już WIE. I, że musieli się dowiedzieć w taki sposób.
Łowca skinął głową. Zmrużył oczy, a następnie ruszył w góry.
-Jak myślisz, jaki on ma plan?
-Jeszcze nie wiem. – odparła. Przekrzywiła głowę, zastanawiając się przez chwile, a potem wycofała się zdecydowanie. – A ty, masz jakiś pomysł?
-Sądzę, że będzie chciał powtórzyć sytuacje z wakacji. – Dante westchnął ciężko, podpierając głowę na rękach. W ułamku sekundy przed oczyma wyświetliły mu się wszystkie za i przeciw. Z ociąganiem zszedł do doliny. Walnął się w czoło i zapisał coś na kartce obok.
Silva popatrzyła na niego ze zdziwieniem. Zrozumiała dopiero po chwili, też uderzyła się w głowę i starannie wypisała w zeszycie pochyłą cyfrę.
-Jesteśmy głupi, jak możemy nie pamiętać o czymś takim? – zmarszczyła brwi, przechodząc rzekę. – Mówiłeś coś o sytuacji z wakacji…
-Tak. – Dante natychmiast podjął temat, wycofując się trochę. – Chodziło mi głównie o to, że podczas Wyścigu Moriarty na zmianę z tobą miotał nas po wszystkich możliwych krajach. Byliśmy wyczerpani, zdekoncentrowani, pozbawieni wsparcia. Dla niego to była świetna okazja, tyle tylko, że – jak oboje wiemy – zupełnie to nie wypaliło, bo MUSIAŁAŚ koniecznie zginąć. – posłał kuzynce trochę poirytowana spojrzenie.
Silva przewróciła oczyma.
-Do końca życia będziesz się tego czepiać?
-TAK.
-No dobra, kontynuuj.
-Racja. W każdym razie, sytuacje miał mimo wszystko świetną. Jeśli uda mu się to zrobić jeszcze raz, będzie miał nas na celowniku. Tym razem nie uciekniemy. Żadne z nas.
-No dobra, ale czemu piramida Cheopsa? Czemu nie posłał nas do Liverpoolu, Monachium, Brukseli, jakiegokolwiek innego miasta? Dlaczego?
-Och, istnieje też możliwość, że piramida sama w sobie jest pułapką. – lekko odparł jej kuzyn.
-A mamy jakieś wyjście?
-Nie. – nagle Dante zmarszczył brwi. – Znowu zapomnieliśmy zapisać!
-Ta rozmowa nas rozprasza. Natychmiast się zamknij.
-Dobry pomysł. – zgodził się.
Gra w krime trwała w najlepsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz