23
-Nikolaj?
-Hm?
-Już wiem, jak chcę zostać pochowana.
Chłopak podniósł na Maddy przerażony wzrok. Nawet go nie zauważyła: z błyszczącymi oczyma wpatrywała się w piramidę.
Mimo, że nie było jeszcze dziewiątej, kramy zostały już rozłożone, a taras widokowy pękał w szwach. Co chwila rozlegały się błyski fleszy. Turyści pchali się jeden na drugiego z takim uporem, że Silva musiała wyciągnąć długi sztylet i zacząć go przerzucać z ręki do ręki – dopiero wtedy zaczęli ją omijać szerokim łukiem.
-Egipt. – krótko i treściwie skomentował Dante.
-Ma się rozumieć – z ciężkim westchnieniem zgodziła się z nim Debra.
Łowca rozglądnął się dookoła, szybko przeliczając wszystkich członków drużyny.
-Nie ma Dellixa – zauważył po chwili. – Silvo, wiesz coś o tym?
-Wysłałam go po lody – spokojnie wytłumaczyła mu Strażniczka.
-Po CO???
-Po lody. – powtórzyła uprzejmie.
Dantemu opadły ramiona.
-Silvo, chcesz mi powiedzieć, że wysłałaś świetnego łowcę, genialnego wojownika i naszą osobistą maszynę do zabijania PO LODY???
-To właśnie powiedziałam. – skinęła głową, nadal z olimpijskim spokojem.
-Ja się zabije – mruknął sam do siebie. – Julia, Arashi, co wy wyprawiacie?
-Penetracja, instalacja, dekapitacja. – krótko i tajemniczo odparła Jill, zapisując coś ołówkiem na brzegu mapy Wielkiej Piramidy. Arashi stał obok niej, opierając się o barierkę tarasu widokowego.
-Czy tylko mi nie podobał się ten punkt z „dekapitacją”? – zapytała Natalia.
-Może się przejęzyczyła? – wtrąciła Debra.
-Nie sądzę. – jednocześnie stwierdzili Adrian i Silva.
-Wujku Dante, porywają Cyryla! – ryknął Metody jak syrena alarmowa.
-Jak to porywają… - łowca urwał, widząc swojego siostrzeńca, unoszonego w dalszą drogę przez zbitą masę turystów. Cyryl przez chwile rozpaczliwie machał do nich rękami, wrzeszcząc coś, co brzmiało podejrzanie podobnie, do „Kocham cię, Julia! Zawsze cię kochałem!” na zmianę z „Ratunku! Ci ludzie to Holendrzy! Holendrzy zawsze mnie nienawidzili!” Chwile potem zniknął wśród skłębionej grupy ludzi. Na powierzchnie wydostała się tylko jego ręka, którą zamachał rozpaczliwie, zanim całkowicie pochłonął go tłum. – Mój Boże, tylko nie to. Znowu?
-Znowu? – powtórzyła za nim Debra. – To już takie rzeczy się działy?
-Z zeszłych wakacji niczego takiego nie pamiętam – zaznaczyła Silva.
-To było wcześniej. – uściślił łowca.
-Hej! – do grupy przedarł się uśmiechnięty Den. – Pytałem się, jako łowcy możemy wejść do środka piramidy… dlaczego wszyscy jesteście tacy bladzi?
-Holendrzy porwali mi siostrzeńca. – słabo powiedział Dante.
-Ahaaaaa…. – chłopak spojrzał na niego dziwnie, a potem zwrócił się w kierunku Silvy. – Co się stało?
-O, idzie Dellix z lodami. – wywinęła się błyskawicznie.
-Ale…
-Zapytaj Julii.
-Przepraszam, mógłbym się dowiedzieć, co…. – zaczął Den.
- Penetracja, instalacja, dekapitacja. – poinformowała go Jill.
-Eeee…. Nie no, dzięki.
Niestety, zanim zdołał przemyśleć szaleństwo rodów Vale i McEver, rozległ się okrzyk Cyryla, a potem podeszła do nich grupa holenderskich turystów z wyrzutami i reklamacją.
*
-Dlaczego ty jesteś taki nieudany, co? – ze złością zapytała Madeleine, kiedy szli już korytarzami piramidy. – Nawet amerykańscy turyści postanowili się ciebie pozbyć! Ilekolwiek razy bym próbowała, ty zawsze wracasz! Jak frisbee!
-Holenderscy. – ponuro poprawił ją Cyryl.
-Co to znaczy, że próbowałaś się go pozbyć? – natychmiast zapytał Dante.
-Och, kompletnie nic. – trochę za szybko powiedziała Maddy. – Ja wcale nie wpycham mojego ukochanego brata pierwszym lepszym ludziom jacy się nadarzą, skądże.
-Yhm. – z szyderczą miną mruknął Metody.
„Penetracja, instalacja, dekapitacja.” – powtórzyła Julia w myślach.
Idąc z tyłu grupy, u boku Arashiego, próbowała przemyśleć swój plan. Penetracja była już za nią – sprawdziła na mapie piramidy i już wiedziała, gdzie są wszelkie odkryte tajne przejścia i ukryte, samo zamykające się drzwi. Musiała tylko tam dotrzeć razem z Maddy (w ramach zainstalowania się), a potem… cóż, dekapitacja była za mocnym słowem, ale pasowała do pozostałych słów. Julia w końcu nie była potworem, żeby odcinać kuzynce głowę.
Chciała ją tylko uwięzić w tajnym pomieszczeniu w piramidzie, by umarła z głodu, albo też udusiła się z braku tlenu, tylko tyle.
„Penetracja, instalacja, dekapitacja.” – jeszcze raz powtórzyła w głowie jak mantrę, a potem przyśpieszyła kroku.
*
-To… niezwykłe. – powiedział Nikolaj.
Szli na samym początku grupy, tuż za wujem Dantym, ciocią Silvą, łowcą Dellixem, Denem i Debrą Rose. Chłopak wielkimi oczyma patrzył na wyłaniające się z mroku starożytne hieroglify i egipskie malowidła. We wnętrzu piramidy panowało porażające zimno, a jednocześnie czuł jakiś dziwny zaduch, jakby dusił się gdzieś w środku. Ale prócz pyłu i kurzu, w powietrzu unosiło się też coś innego – tajemnica, smak pradawnych wieków i coś jeszcze, czego nie potrafił określić.
-Yhm. – uprzejmie skomentowała Madeleine, rozpaczliwie myśląc.
„Przydałoby się to zrobić jakoś niedaleko. Mam nadzieje, że nic nie podejrzewa…. Ciocia Silva będzie zła. Ale, przy odrobinie szczęścia, Jill zdoła się udusić ZANIM ją znajdą. Chociaż… czy zatrzaśnięcie kogoś w piramidzie nie jest przypadkiem zbyt nieludzkie?”
Pochyliła lekko głowę: w polu jej widzenia pojawił się jaskrawopomarańczowy kosmyk.
„Nie, jednak nie.”
-O czym myślisz? – zapytał się jej Nikolaj.
-O… mistycyzmie tego miejsca. – odparła bez namysłu.
Przyjrzał jej się z rozbawieniem.
-Uważaj, bo jeszcze uwierzę. W co zamierzasz się wpakować?
-W nic takiego – lekceważąco machnęła ręką.
-Czyli mam się nie mieszać?
-Dokładnie.
-Grobowiec jest za następnym zakrętem. – poinformowała grupę Silva. Przełożyła latarkę do zębów i rozłożyła mapę na pełną szerokość, marząc brwi. – yba.
-Co? – Dante popatrzył na nią ze zdziwieniem, a potem z uśmiechem przejął od niej latarkę.
-Chyba. – powtórzyła Strażniczka.
-Ta chwila niepewności… - z rozbawieniem rzuciła Natalia, kiedy mijali zakręt.
Skręcili i ujrzeli grobowiec Cheopsa.
-A nie mówiłam? – z uśmiechem zapytała Silva.
Bez zastanowienia rozeszli się po pomieszczeniu w poszukiwaniu wiadomości. Światła latarek omiatały ściany i podłogę, wyławiając z mroku stare pajęczyny i same pająki, w panice chowające się po kątach.
-To chyba nie powinno tak wyglądać – zauważył Adrian.
Chwile później w mroku rozległ się głośny okrzyk.
-Cyryl, na co znowu wpadłeś? – lekko już znudzonym głosem zapytał Dante.
-Na grobowiec. – z pewną satysfakcją w głosie poinformował go siostrzeniec.
-W końcu musiało ci się coś udać – zauważyła Madeleine.
-Zgadnijcie, co znalazłem przy okazji?
-Pancernika. – strzelił Metody.
-Pudło. List!
-Głupi zawsze ma szczęście – mruknęła Maddy pod nosem.
Wuj spiorunował ją wzrokiem.
-No co?
Zgromadzili się wokół Cyryla. Chłopak miał w ręku zamknięty list. Na czarnej pieczęci ktoś odbił dziwny znak.
-„M”. – błyskawicznie zawyrokowała Silva.
-W takim razie to chyba dla nas.
Arashi ze zwężonymi oczyma przyglądał się inicjałowi. Moriarty… jak bardzo nienawidził tego przydomku. Napawał go wstydem, wstrętem i złością. Moriarty…
Nawet nie zauważył, kiedy w jego dłoni pojawił się sztylet.
-Arashi – cicho powiedziała Julia, lekko dotykając jego ręki.
Natychmiast rozluźnił zaciśnięte wcześniej konwulsyjnie palce i schował broń.
-Wybacz – uśmiechnął się do niej lekko. – Nawet nie wiesz, jak się wstydzę… Służyłem mu tyle lat, od dziecka…
-Spokojnie.
Zabójca odwrócił wzrok, z uporem nie chcąc spojrzeć w oczy swojej najlepszej przyjaciółki. Mimo, że odwracał spojrzenie, Jill bez trudu wyczytała z niego zmieszanie połączone z bólem.
-Wszystko w porządku.
-Może tu obecni przestaną w końcu gadać, hm? – rzuciła Silva jakby w przestrzeń. Julia uśmiechnęła się lekko – jasne, że mówiła do niej.
Strażniczka wyjęła sztylet i lekko podważyła pieczęć, uważając, by jej nie złamać. Potem wyjęła z koperty złożoną na pół kartkę, rozprostowała ją i podniosła do góry.
-No to kto chcę się dowiedzieć, gdzie tym razem? – zapytała z uśmiechem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz