20
-Dwie godziny szukania. – Dante opadł na ławkę. – I nic. Na pewno chodzi o japoński ogród?
-Na pewno. – Silva usiadła obok niego. – Jeśli zakładamy, że to nie jest przypadek, że spotkaliśmy się w Austrii, to nie może chodzić o nic innego.
-A mimo to…
-Zamknij się, kretynie.
Jej kuzyn nie powstrzymał uśmiechu.
-Sześć godzin do otwarcia ogrodów wiedeńskich. Mamy czas. Musimy tylko chwile pomyśleć.
-Ty myśl. – warknęła Silva, zamykając oczy. – Ja się prześpię. Szkoda, że nie masz tego okropnego żółtego płaszcza.
Dante spojrzał na nią nie kryjąc urazy.
-On nie jest okropny! A i tak bym ci go nie dał.
-A w dzieciństwie ciągle powtarzałeś, że jak dorośniesz będziesz gentelmanem.
-Owszem, ale wobec dam.
-Czy ty mi coś sugerujesz?
-Nie, a skądże znowu. – odparł najbardziej szczerym głosem, na jaki było go stać.
Silva walnęła go łokciem. Tylko się uśmiechnął.
-Mój płaszcz wcale nie jest okropny.
-Ta, jasne. Przesądni unikają czarnych kotów, ja unikam żółtych Vale’ów.
-No dobra. – Dante wstał z ławki. – Ty śpij, a ja w tym czasie zajmę się poważnymi poszukiwaniami.
-Zbudził się w tobie duch szlachetnego rycerza? – zakpiła Silva.
-Nie, po prostu przypomniałem sobie, jaka jesteś beznadziejna w te klocki. – odciął się błyskawicznie.
Wręcz w ostatniej chwili uchylił się przed ciśniętym ostrzem.
Mimo solennych zapewnień, Silva nie zamierzała spać. Po chwili i ona zabrała się do poszukiwań. Byli na tyle zdeterminowani, że przeszukali nawet krzaki.
Na nic.
-Chyba jednak chodzi o coś z tą kartką. – stwierdziła w końcu kobieta, wyjmując swoją poprzednią Wskazówkę z kieszeni płaszcza.
-Pewnie tak. Sprawdzałaś, czy nie ma tam niczego więcej. Może kod? Albo napis niewidzialnym atramentem? – Dante wyjął sobie z włosów kilka gałązek.
-Czy ty przypadkiem nie oglądasz za dużo filmów przygodowych? – zapytała ponuro.
-Cóż, z pewnością więcej niż ty romansów.
Silva spojrzała na niego z urazą.
-Bo romanse są nudne. – odparowała. – A poza tym oglądnęłam chyba… jeden.
-To doprawdy spory wyczyn. – sarkastycznie odparł Dante.
-Żebyś wiedział. Hej, zobacz! -I niby ja jestem „większym kretynem niż podejrzewałaś”? – z satysfakcją zapytał ją kuzyn.
Śnieżnobiała kartka lśniła srebrzyście w świetle księżyca. Powoli, jakby wypisywała je jakaś niewidzialna ręka, odmalowywały się na niej litery. Tworzyły pojedyncze słowo:
„Sendai”.
-To… chyba miasto. – stwierdziła Silva. – Ale nie pamiętam gdzie…
-I mnie nazywasz kretynem? – z satysfakcją zapytał jej kuzyn. – Dobrze się teraz zastanów. I może podpowiedzią dla ciebie będzie fakt, że jesteśmy teraz w ogrodach… japońskich.
*
-Byłeś genialny, Nikolaj. – z całym przekonaniem stwierdziła Madeleine.
Usiadła na biurku w pokoju chłopaka. Czarne ubranie miała teraz pomięte i rozerwane na rękawie, na jej palcach widniały otarcia od liny, włosy były w nieładzie.
-Ale teraz uważają mnie pewnie za kretyna. – z uśmiechem zauważył Nikolaj.
-No co ty? Mogę się założyć o co chcesz, że Julia już się wie, jak to wyglądało. Poszło ci świetnie. Jeszcze trochę a może – MOŻE – będę się mogła z tobą pojawiać w towarzystwie.
Chłopak uniósł jedną brew. Patrzyli na siebie przez chwile, a potem obydwoje parsknęli śmiechem.
-No dobra, a teraz powiedz, kiedy się zorientowałaś, że to nie jest pokój Julii. – Nikolaj usiadł obok przyjaciółki.
-Prawie natychmiast, kiedy weszłam do jego pokoju. – odparła szczerze. – Bo, widzisz, Julia ma swój plecak. Szczególne, czarny, z jakimiś japońskimi znakami. A go w pokoju nie było. Natomiast było tam rozłożone ubranie jak dla chłopaka… więc zrozumiałam, o co biega. Ale gdyby nie ty, na sto procent by mnie zauważyli. Myślisz, że skąd Julia wiedziała?
Nikolaj wzruszył ramionami.
-Może mamy tu pluskwę? – zapytał z uśmiechem.
-Cóż, nie sądzę. Gdyby to był szpieg… wujek Dante miał kiedyś coś takiego w swoim oddziale. Do ostatniej chwili nie mieli pojęcia, że wróg ma kogoś w ich grupie. Niesamowita sprawa, uwierz. A kiedy zdali sobie z tego sprawę… było już za późno. – Madeleine przerwała z błyskiem w oku, czekając na prośbę o kontynuowanie opowieści.
Nikolaj chwile milczał, a potem zlitował się nad nią i powiedział:
-No dobrze. I co było dalej?
Maddy posłała mu uśmiech i zaczęła streszczać całą historię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz