czwartek, 4 czerwca 2015

19



-Żyje tylko dla tych dni, kiedy okazuje się w całkowicie niespodziewany sposób, że umarła moja nie lubiana, podstarzała lecz bogata ciotka, zostawiając mi całą fortunę, oraz ekskluzywną rezydencje na Hawajach. – stwierdziła Madeleine, opadając na hotelowe łóżko.
 -Na pewno często czegoś takiego doświadczasz. – odrobinę zgryźliwie odparł Nikolaj. Opierał się o mahoniowe biurko z licznymi szufladkami, stojące pod ścianą. Wzrok miał wbity w plan hotelu.
 -Zdziwisz się, ale nie. – Maddy przeciągnęła się, gapiąc się w sufit.
 -Kto by się spodziewał… który pokój ma Julia?
 -Chyba trzydziesty czwarty.
 -Raczej trzydziesty drugi. Trzydziesty czwarty mam ja.
 -Możliwe, że trzydziesty trzeci…hm. Czekaj, zadzwonię do Cyryla.
 -Zajmuje pokój obok ciebie. Nie łatwiej by było podejść?
 -Zapamiętaj proszę: każda odpowiedź na trudne pytanie brzmi: „Nie”.
 -Pierwiastek z szesnastu?
 -Cztery.
 -A nie „nie”?
 -Za kogo ty mnie masz? To było banalne. – Madeleine przewróciła się na brzuch i wybrała numer do brata, radośnie machając nogami.
 Odpowiedział dopiero po kilku sygnałach.
 -Nooooo? – rozległ się jego zaspany głos.
 -Który pokój zajmuje harpia? – zapytała dziewczyna.
 -Koło mnie.
 -Przecież koło ciebie pokoje mamy Metody i ja… Cyryl, zabije cię!
 -Nie jestem pewien, czy w piekle się wyśpię, więc może trochę później, co? Muszę już koń….
 -Gdzie zakwaterowali Julie? – warknęła Madeleine.
 -A! Chodzi ci o tą piękną istotę? Było mówić od razu. Trzydzieści sześc. Dobranoc, siostrzyczko.
 -Dobranoc, kretynie.
 -Przekaże Metodemu, że go pozdrawiasz.
 Maddy rozłączyła się i opadła na poduszki.
 -Masz odjazdową rodzinę. – skwitował Nikolaj.
 -Zamknij się.
 -No to który?
 -Trzydziesty szósty.
 -Idealnie. – chłopak odznaczył pokój Julii na planie i usiadł na łóżku obok przyjaciółki. – A więc jak zamierzasz to zrobić?
 -Masz trzydziesty czwarty, tak?
 -Tak. Przecież przed chwilą ci to mówiłem.
 Madeleine przetarła oczy i niechętnie podniosła się do pozycji siedzącej. Włosy, wcześniej wplecione w warkocz, teraz opadły jej na oczy.
 -No dobra. – wzięła plan od Nikolaja. – A więc pokoje parzyste są po tej stronie korytarza, a nieparzyste po tamtej. Wiesz, jak to leci: trzydzieści, trzydzieści dwa, trzydzieści cztery… trzydzieści sześć. Czyli masz pokój obok Julii. Bardzo korzystnie, przyznaje. Teraz… czy one jakoś się łączą?
 -Nie sądzę. – chłopak spojrzał jej przez ramię. – Chociaż… czekaj, oba pokoje mają balkony. Tuż obok siebie. Gdyby przejść z jednego na drugi…
 -Czy to przypadkiem nie jest za mało wyrafinowane?
 -Hej, w naszej grupie to nie ja jestem strategiem!
 -Owszem, masz racje. Ja nim jestem. Nie ma innych połączeń?
 -Nie.
 -A więc jednak wejdziemy przez balkon. A szkoda, to dosyć prostackie. Włamywać się do Julii oknem! Wstyd!
 -A po co się w ogóle do niej włamujemy?
 Madeleine wzruszyła ramionami.
 -Tak dla treningu. A poza tym… chodzi o zeszyt.
 -Jaki zeszyt?
 -Ten, w którym notuje wszystkie swoje wredne pomysły, nikczemne myśli wychodzące od wyrafinowanego potwora, wyjadacza mózgów…
 -Jesteś pewna, że to nie przesada? – upewnił się Nikolaj, z troską patrząc na przyjaciółkę.
 Uśmiechnęła się do niego.
 -To w końcu Julia, nie? Założę się, że ona mówi o mnie identycznie. A ten notes… słuchaj, mam przeczucie, że ona się będzie mścić, za to, że ją nabraliśmy. WSZYSTKO zapisuje w notesie, więc na pewno sposób na nas też tak będzie.
 -Myślisz?
 -Ja to WIEM, Nikolaj. – Madeleine posłała sufitowi zamyślony uśmiech, planując jedną z największych w jej dotychczasowym życiu akcji.
 Kryptonim: „Przechytrzyć kobrę”.
  

*



-No dobra… to skąd zaczynamy poszukiwania? – zapytała Silva.
 Niedawno dzwon w pobliskiej katedrze wybił północ. Stali między drzewami ogrodu wiedeńskiego. Ogłuszony strażnik leżał w krzakach.
 -Mówiąc szczerze, nie wiem. Nadal nie dowierzam, że dziadkowie mogli się dogadać. – westchnął Dante.
 -Ja też nie. A mamy jakiś inny pomysł?
 -Niestety, nie. No dobra… Wskazówka powinna się nam ukazać dopiero, gdy połączymy dwie wcześniejsze, tak?
 -Tak sądzę.
 Silva wyjęła z kieszeni beżową kartkę z eleganckim napisem „Austria, ogrody” na samym środku i podała kuzynowi.
 -To nie wygląda zbyt tajemniczo, nie? – przekrzywiła głowę.
 -Racja.
 Dante obrócił monetę, znalezioną w Rzymie, między palcami. Przyjrzał jej się w świetle księżyca. Nic. Na rysunku ogrodów wiedeńskim, umieszczonym na monecie, nie było żadnej podpowiedzi. Żadnego słowa, które mogłoby być Wskazówką.
 -Nadal żadnych pomysłów? – ponuro zapytała Silva.
 -Nadal. Co nam da jedno euro i kartka? Przecież to beznadziejne.
 -Gdybyśmy mogli przynajmniej pogadać o tym z Ikarem i Sewerynem… Ale nie możemy. Mam serdecznie dosyć tego wszystkiego.
 -Ja też. Poczekaj, zaraz coś wymyślimy… Chyba.
 -A gdyby… Czekaj, mam pomysł. Tylko muszę się chwile zastanowić. Pokaż mi tą monetę… No cóż, jesteś większym kretynem niż podejrzewałam. Widzisz?
Dante pochylił się nad jej ramieniem.
-Nie. – odparł szczerze.
-I do tego jeszcze ślepym… Tu nie jest pokazany CAŁY ogród wiedeński, wiesz?
 -Oczywiście, na monecie jest tylko kawałek. Ale nie wiem o co ci… o nie. Ogród japoński, tak?
 -Tak, idioto. TYLKO OGRÓD JAPOŃSKI. Tam mamy szukać.
 -Ale dalej nie znajduje żadnego powiązania z tą kartką. – stwierdził Dante.
 -Ja też… JESZCZE nie. Chodź. To będzie długa noc.


*


-Dalej sądzę, że to zły pomysł. – mruknął Nikolaj.
-Nawet mnie nie denerwuj, w końcu to twoja wina. Nie mogłeś mi powiedzieć, że te balkony dzielą trzy metry? – syknęła Madeleine, obwiązując się liną.
 -To tylko drugie piętro…
 -Owszem. I jak spadnę, to TYLKO złamie sobie kręgosłup!
 -Ale w końcu to był twój pomysł. 
-Układałam plan, jak myślałam, że te balkony serio są połączone.
 -Mogę iść zamiast ciebie.
 Madeleine zdobyła się na słaby uśmiech, przerzucając koniec sznura, związanego w obręcz, niczym lasso, żeby zaczepił się o żelazny pręt sterczący z wyższego balkonu.
-Nie będziesz wiedział, czego szukać. Nie martw się. Tylko musisz odwrócić uwagę Julii, dobra?
 -Jasne. Ale jeśli mają tu kamery…
 -Nie narzekaj, jeśli możesz. To pięciogwiazdkowy hotel, jasne, że mają. Ale w środku. Po co kamera, która nagrywa obraz ściany? – Madeleine sprawdziła, czy lina jest dobrze zaczepiona. – Leć już i zagadaj ją. Za dwie minuty przechodzę.
 -Zrozumiałem. – Nikolaj westchnął ciężko i wszedł do swojego pokoju, przymykając balkonowe drzwi. – Nie sądzę, żeby wyszło z tego coś dobrego…
 Spokojnym krokiem przeszedł korytarz i zapukał do drzwi pokoju Julii. Dziewczyna otworzyła mu prawie natychmiast.
 -Cześć Nikolaj. – uśmiechnęła się, opierając się o framugę. – Co u ciebie?
 „Od kiedy ona jest dla mnie miła, co?” – chłopak zmarszczył brwi, zaraz jednak wywołał uśmiech na twarzy.
 -Chciałem cię zapytać, czy nie wiesz, o której wróci pan Vale i pani McEver.
 -Wujek i ciocia? Nie mam pojęcia. Mogłabym niby zadzwonić do cioci Silvy, no ale komórkę zostawiłam w moim pokoju. Nie będę lecieć przez trzy piętra, żeby…
 -Co proszę? – wykrztusił Nikolaj. – Myślałem, że nocujesz tutaj.
 -Cóż, w ostatniej chwili postanowiłam się zamienić z Oliverem. – w oczach Julii błysnęły złośliwe iskierki.
 Chłopak pojął wszystko w ułamku sekundy.
 Julia WIEDZIAŁA, że będą chcieli zdobyć notatnik. Domyśliła się, że stanie się to dzisiejszej nocy. A Oliver… oczywiście o wszystkim zakabluje. Wstyd dla Madeleine, wyśmianie przez McEverów, tragedia. Lecieć do Maddy? Nie, pewnie już jest na balkonie pokoju Olivera. A więc?
 Dobre pytanie.
 -Och… rozumiem. – zdobył się na uśmiech. – Wiesz, pomyślałem jeszcze, że… że… Julia, czy ty też to widzisz? C-co to jest??? Odsuń się! Nie zabieraj mnie!!!
 Dziewczyna popatrzyła na niego ze zdumieniem, ale on wpatrywał się coś nad jej lewym ramieniem. Oparł się o ścianę ze strasznym wyrazem na twarzy, targany konwulsjami.
 -Oliver! – Julia błyskawicznie otworzyła drzwi do pokoju brata. – Oliver, chodź tu! Mu coś się stało!
 Rodzeństwo McEverów stanęło nad drżącym Nikolajem. Chłopak z przerażeniem wpatrywał się w ścianę.
 -Zostaw mnie! – wyszeptał trzęsącym się głosem. – Przestań… nie chcę z tobą iść! Zostaw mnie, proszę. Zrobię wszystko… czemu się nade mną pochylasz? Masz takie dziwne spojrzenie… Nie zabieraj mi duszy! Nie… PROSZĘ!!!!!
 Chłopak przewrócił się na bok i drżąc lekko, patrzył na półotwarte drzwi do pokoju Olivera. Nagle rysy jego twarzy wygładziły się, odetchnął głęboko. Wyprostował się powoli z wyrazem pewnej konsternacji na twarzy.
 -Ja… przepraszam. Czasami tak miewam. To taki wstrząs. Pewnie wywołany podróżą. Nie chciałem was przestraszyć. Ja… ja muszę już iść.
 Chwiejnym krokiem ruszył w kierunku drzwi do swojego pokoju. Chwile szukał klucza po kieszeniach, aż w końcu wepchnął go w zamek i zniknął we wnętrzu swojego apartamentu.
 Julia otrząsnęła się pierwsza.
 -Co to… niech to diabli! – nagle zbladła. – Oliver, szybko!
 Wparowali do pokoju jej brata, ale ten ział pustkami. Tylko drzwi balkonowe były otwarte, ale na balkonie nie było nikogo.
 Dziewczyna zacisnęła zęby.
 -Wiesz co? Zmieniam zdanie. Nikolaj Bates jest dla Maddy bardziej użytecznym towarzyszem niż myślałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz