19
-Żyje tylko dla tych dni, kiedy okazuje się w całkowicie niespodziewany sposób, że umarła moja nie lubiana, podstarzała lecz bogata ciotka, zostawiając mi całą fortunę, oraz ekskluzywną rezydencje na Hawajach. – stwierdziła Madeleine, opadając na hotelowe łóżko.
-Na pewno często czegoś takiego doświadczasz. – odrobinę zgryźliwie odparł Nikolaj. Opierał się o mahoniowe biurko z licznymi szufladkami, stojące pod ścianą. Wzrok miał wbity w plan hotelu.
-Zdziwisz się, ale nie. – Maddy przeciągnęła się, gapiąc się w sufit.
-Kto by się spodziewał… który pokój ma Julia?
-Chyba trzydziesty czwarty.
-Raczej trzydziesty drugi. Trzydziesty czwarty mam ja.
-Możliwe, że trzydziesty trzeci…hm. Czekaj, zadzwonię do Cyryla.
-Zajmuje pokój obok ciebie. Nie łatwiej by było podejść?
-Zapamiętaj proszę: każda odpowiedź na trudne pytanie brzmi: „Nie”.
-Pierwiastek z szesnastu?
-Cztery.
-A nie „nie”?
-Za kogo ty mnie masz? To było banalne. – Madeleine przewróciła się na brzuch i wybrała numer do brata, radośnie machając nogami.
Odpowiedział dopiero po kilku sygnałach.
-Nooooo? – rozległ się jego zaspany głos.
-Który pokój zajmuje harpia? – zapytała dziewczyna.
-Koło mnie.
-Przecież koło ciebie pokoje mamy Metody i ja… Cyryl, zabije cię!
-Nie jestem pewien, czy w piekle się wyśpię, więc może trochę później, co? Muszę już koń….
-Gdzie zakwaterowali Julie? – warknęła Madeleine.
-A! Chodzi ci o tą piękną istotę? Było mówić od razu. Trzydzieści sześc. Dobranoc, siostrzyczko.
-Dobranoc, kretynie.
-Przekaże Metodemu, że go pozdrawiasz.
Maddy rozłączyła się i opadła na poduszki.
-Masz odjazdową rodzinę. – skwitował Nikolaj.
-Zamknij się.
-No to który?
-Trzydziesty szósty.
-Idealnie. – chłopak odznaczył pokój Julii na planie i usiadł na łóżku obok przyjaciółki. – A więc jak zamierzasz to zrobić?
-Masz trzydziesty czwarty, tak?
-Tak. Przecież przed chwilą ci to mówiłem.
Madeleine przetarła oczy i niechętnie podniosła się do pozycji siedzącej. Włosy, wcześniej wplecione w warkocz, teraz opadły jej na oczy.
-No dobra. – wzięła plan od Nikolaja. – A więc pokoje parzyste są po tej stronie korytarza, a nieparzyste po tamtej. Wiesz, jak to leci: trzydzieści, trzydzieści dwa, trzydzieści cztery… trzydzieści sześć. Czyli masz pokój obok Julii. Bardzo korzystnie, przyznaje. Teraz… czy one jakoś się łączą?
-Nie sądzę. – chłopak spojrzał jej przez ramię. – Chociaż… czekaj, oba pokoje mają balkony. Tuż obok siebie. Gdyby przejść z jednego na drugi…
-Czy to przypadkiem nie jest za mało wyrafinowane?
-Hej, w naszej grupie to nie ja jestem strategiem!
-Owszem, masz racje. Ja nim jestem. Nie ma innych połączeń?
-Nie.
-A więc jednak wejdziemy przez balkon. A szkoda, to dosyć prostackie. Włamywać się do Julii oknem! Wstyd!
-A po co się w ogóle do niej włamujemy?
Madeleine wzruszyła ramionami.
-Tak dla treningu. A poza tym… chodzi o zeszyt.
-Jaki zeszyt?
-Ten, w którym notuje wszystkie swoje wredne pomysły, nikczemne myśli wychodzące od wyrafinowanego potwora, wyjadacza mózgów…
-Jesteś pewna, że to nie przesada? – upewnił się Nikolaj, z troską patrząc na przyjaciółkę.
Uśmiechnęła się do niego.
-To w końcu Julia, nie? Założę się, że ona mówi o mnie identycznie. A ten notes… słuchaj, mam przeczucie, że ona się będzie mścić, za to, że ją nabraliśmy. WSZYSTKO zapisuje w notesie, więc na pewno sposób na nas też tak będzie.
-Myślisz?
-Ja to WIEM, Nikolaj. – Madeleine posłała sufitowi zamyślony uśmiech, planując jedną z największych w jej dotychczasowym życiu akcji.
Kryptonim: „Przechytrzyć kobrę”.
*
-No dobra… to skąd zaczynamy poszukiwania? – zapytała Silva.
Niedawno dzwon w pobliskiej katedrze wybił północ. Stali między drzewami ogrodu wiedeńskiego. Ogłuszony strażnik leżał w krzakach.
-Mówiąc szczerze, nie wiem. Nadal nie dowierzam, że dziadkowie mogli się dogadać. – westchnął Dante.
-Ja też nie. A mamy jakiś inny pomysł?
-Niestety, nie. No dobra… Wskazówka powinna się nam ukazać dopiero, gdy połączymy dwie wcześniejsze, tak?
-Tak sądzę.
Silva wyjęła z kieszeni beżową kartkę z eleganckim napisem „Austria, ogrody” na samym środku i podała kuzynowi.
-To nie wygląda zbyt tajemniczo, nie? – przekrzywiła głowę.
-Racja.
Dante obrócił monetę, znalezioną w Rzymie, między palcami. Przyjrzał jej się w świetle księżyca. Nic. Na rysunku ogrodów wiedeńskim, umieszczonym na monecie, nie było żadnej podpowiedzi. Żadnego słowa, które mogłoby być Wskazówką.
-Nadal żadnych pomysłów? – ponuro zapytała Silva.
-Nadal. Co nam da jedno euro i kartka? Przecież to beznadziejne.
-Gdybyśmy mogli przynajmniej pogadać o tym z Ikarem i Sewerynem… Ale nie możemy. Mam serdecznie dosyć tego wszystkiego.
-Ja też. Poczekaj, zaraz coś wymyślimy… Chyba.
-A gdyby… Czekaj, mam pomysł. Tylko muszę się chwile zastanowić. Pokaż mi tą monetę… No cóż, jesteś większym kretynem niż podejrzewałam. Widzisz?
Dante pochylił się nad jej ramieniem.
-Nie. – odparł szczerze.
-I do tego jeszcze ślepym… Tu nie jest pokazany CAŁY ogród wiedeński, wiesz?
-Oczywiście, na monecie jest tylko kawałek. Ale nie wiem o co ci… o nie. Ogród japoński, tak?
-Tak, idioto. TYLKO OGRÓD JAPOŃSKI. Tam mamy szukać.
-Ale dalej nie znajduje żadnego powiązania z tą kartką. – stwierdził Dante.
-Ja też… JESZCZE nie. Chodź. To będzie długa noc.
*
-Dalej sądzę, że to zły pomysł. – mruknął Nikolaj.
-Nawet mnie nie denerwuj, w końcu to twoja wina. Nie mogłeś mi powiedzieć, że te balkony dzielą trzy metry? – syknęła Madeleine, obwiązując się liną.
-To tylko drugie piętro…
-Owszem. I jak spadnę, to TYLKO złamie sobie kręgosłup!
-Ale w końcu to był twój pomysł.
-Układałam plan, jak myślałam, że te balkony serio są połączone.
-Mogę iść zamiast ciebie.
Madeleine zdobyła się na słaby uśmiech, przerzucając koniec sznura, związanego w obręcz, niczym lasso, żeby zaczepił się o żelazny pręt sterczący z wyższego balkonu.
-Nie będziesz wiedział, czego szukać. Nie martw się. Tylko musisz odwrócić uwagę Julii, dobra?
-Jasne. Ale jeśli mają tu kamery…
-Nie narzekaj, jeśli możesz. To pięciogwiazdkowy hotel, jasne, że mają. Ale w środku. Po co kamera, która nagrywa obraz ściany? – Madeleine sprawdziła, czy lina jest dobrze zaczepiona. – Leć już i zagadaj ją. Za dwie minuty przechodzę.
-Zrozumiałem. – Nikolaj westchnął ciężko i wszedł do swojego pokoju, przymykając balkonowe drzwi. – Nie sądzę, żeby wyszło z tego coś dobrego…
Spokojnym krokiem przeszedł korytarz i zapukał do drzwi pokoju Julii. Dziewczyna otworzyła mu prawie natychmiast.
-Cześć Nikolaj. – uśmiechnęła się, opierając się o framugę. – Co u ciebie?
„Od kiedy ona jest dla mnie miła, co?” – chłopak zmarszczył brwi, zaraz jednak wywołał uśmiech na twarzy.
-Chciałem cię zapytać, czy nie wiesz, o której wróci pan Vale i pani McEver.
-Wujek i ciocia? Nie mam pojęcia. Mogłabym niby zadzwonić do cioci Silvy, no ale komórkę zostawiłam w moim pokoju. Nie będę lecieć przez trzy piętra, żeby…
-Co proszę? – wykrztusił Nikolaj. – Myślałem, że nocujesz tutaj.
-Cóż, w ostatniej chwili postanowiłam się zamienić z Oliverem. – w oczach Julii błysnęły złośliwe iskierki.
Chłopak pojął wszystko w ułamku sekundy.
Julia WIEDZIAŁA, że będą chcieli zdobyć notatnik. Domyśliła się, że stanie się to dzisiejszej nocy. A Oliver… oczywiście o wszystkim zakabluje. Wstyd dla Madeleine, wyśmianie przez McEverów, tragedia. Lecieć do Maddy? Nie, pewnie już jest na balkonie pokoju Olivera. A więc?
Dobre pytanie.
-Och… rozumiem. – zdobył się na uśmiech. – Wiesz, pomyślałem jeszcze, że… że… Julia, czy ty też to widzisz? C-co to jest??? Odsuń się! Nie zabieraj mnie!!!
Dziewczyna popatrzyła na niego ze zdumieniem, ale on wpatrywał się coś nad jej lewym ramieniem. Oparł się o ścianę ze strasznym wyrazem na twarzy, targany konwulsjami.
-Oliver! – Julia błyskawicznie otworzyła drzwi do pokoju brata. – Oliver, chodź tu! Mu coś się stało!
Rodzeństwo McEverów stanęło nad drżącym Nikolajem. Chłopak z przerażeniem wpatrywał się w ścianę.
-Zostaw mnie! – wyszeptał trzęsącym się głosem. – Przestań… nie chcę z tobą iść! Zostaw mnie, proszę. Zrobię wszystko… czemu się nade mną pochylasz? Masz takie dziwne spojrzenie… Nie zabieraj mi duszy! Nie… PROSZĘ!!!!!
Chłopak przewrócił się na bok i drżąc lekko, patrzył na półotwarte drzwi do pokoju Olivera. Nagle rysy jego twarzy wygładziły się, odetchnął głęboko. Wyprostował się powoli z wyrazem pewnej konsternacji na twarzy.
-Ja… przepraszam. Czasami tak miewam. To taki wstrząs. Pewnie wywołany podróżą. Nie chciałem was przestraszyć. Ja… ja muszę już iść.
Chwiejnym krokiem ruszył w kierunku drzwi do swojego pokoju. Chwile szukał klucza po kieszeniach, aż w końcu wepchnął go w zamek i zniknął we wnętrzu swojego apartamentu.
Julia otrząsnęła się pierwsza.
-Co to… niech to diabli! – nagle zbladła. – Oliver, szybko!
Wparowali do pokoju jej brata, ale ten ział pustkami. Tylko drzwi balkonowe były otwarte, ale na balkonie nie było nikogo.
Dziewczyna zacisnęła zęby.
-Wiesz co? Zmieniam zdanie. Nikolaj Bates jest dla Maddy bardziej użytecznym towarzyszem niż myślałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz