37
-Nie Arashi, mylisz się. My ich wcale nie śledzimy. My… - Julia przez krótką chwile zastanawiała się nad odpowiednim słowem. W końcu zrezygnowała. – Po prostu się zamknij, dobrze?
Zabójca popatrzył na nią z rozbawieniem. Już od ponad godziny podążali za Natalią i Adrianem. Targ książek mieścił się na świeżym powietrzu, na pomniejszym, weneckim rynku.
-Wolałabym śle… znaczy się, chodzić za Maddy i Nikolajem, to jasne, ale oni nie wyglądali, jakby zamierzali ruszać się z domu wuja Dantego. Rozumiesz, nie?
Arashi krótko skinął głową.
-W sumie to na co czekamy? – zapytał cicho.
-Aż się pocałują.
-Co proszę? – młody Tenmetsu wyglądał na mocno zdziwionego.
-No… ludzie tak robią. Jak są razem. – Julia nagle posłała ostre spojrzeniem przyjacielowi. – Jak są PARĄ, Arashi. Uprzedzam, że jak mnie pocałujesz, to pobije cię tak, że własna matka cię nie pozna.
-W porządku. – spokojnie stwierdził zabójca. – Nawet o tym nie myślałem.
Myślał o tym. Ale tylko przez krótką chwilę.
-Chwila… - Julia wyciągnęła lornetkę i przytknęła ją do oczu. – O, Adrian do niej podchodzi! Nachyla się… nie, tylko przeglądają jakąś książkę. A szkoda. Było tak blisko. Wiesz, Adrian jest niczego sobie.
-Co to znaczy?
-Że jest przystojny. – cierpliwie wytłumaczyła Julia.
-Sądzę, że łowca może się podobać. – przyznał Arashi, krytycznie przyglądając się chłopakowi. – A ty, co o nim myślisz?
-No wiesz, to mój kuzyn.
-Mimo wszystko.
-Gustuje w innych. Wysokich, dowcipnych, jasnowłosych.
„No doprawdy” – Arashiemu ani przez chwile nie przyszło do głowy, że łowczyni z niego kpi.
Julia uśmiechnęła się pod nosem. Nagle oczy jej błysnęły.
-Ej, widzisz? Adrian się nad nią nachyla i… Ha! Wiedziałam, że ją pocałuje!
-Ja nie patrzę. – stwierdził zabójca, odwracając się plecami do właśnie rozgrywającej się sceny.
-Nie musisz. – odparła Julia, wyjmując z torby kamerę. – Wypale ci płytkę.
*
Zaledwie kilkanaście kroków dalej Natalia i Adrian trwali w pocałunku. Dziewczyna zatraciła się na dobrą chwile, ale już po momencie odzyskała zmysły.
Odepchnęła chłopaka.
-Co to było? – wykrztusiła.
-No cóż… chyba cię pocałowałem. – Adrian z bezradnym uśmiechem wzruszył ramionami.
Natalia zaczerpnęła powietrza, a potem z całej siły dała mu w twarz.
*
Nikolaj i Madeleine wyszli z domu zaraz po Julii i Arashim. Do południa załatwiali sprawy związane z Phoenix, potem zaś usiedli w małej kawiarni przy rogu ulicy i zamówili kawę mrożoną.
-Padam z nóg. – westchnęła Maddy, rozciągając się na krześle.
-Przecież ty nic nie robiłaś. To ja omawiałem wszystkie sprawy z naszymi prawnikami i klientami, a ty tylko udawałaś, że jesteś szpiegiem i pracujesz dla FBI, robiąc różne podteksty. – zauważył rozbawiony Nikolaj, popijając kawę.
-Nawet nie wiesz jak trudno udawać szpiega. – z urazą odparła dziewczyna. Nagle zakrztusiła się swoim napojem. – Słuchaj, pogramy w „co widzę”. Widzę dwóch kretynów biegnących przez rynek i gonionych przez dwie długonogie blondynki.
-Cyryl i Metody osiągają rekordy we wpadaniu w tarapaty. – chłopak z niedowierzaniem pokręcił głową, wyglądając przez okno. – Ale sprint mają niezły, musisz przyznać.
-Całkiem całkiem. – krytycznie przyznała Madeleine. – Słuchaj, myślisz, że co przeskrobali?
-Nie mam pojęcia. Może poinformowali te dwie, że takie buty są już nie modne od dwóch sezonów?
-A ty skąd wiesz? – zaciekawiła się dziewczyna.
-Mam siostrę, Maddy. Chodź, chyba powinniśmy im pomóc.
Nikolaj pośpiesznie uiścił zapłatę i wybiegli z lokalu na rozpalone ulice Wenecji. Dwie oszałamiające blondynki na obcasach nadal goniły młodszych braci Madeleine.
Przyjaciele przez moment przyglądali się tej scenie. Nikolaj, jak zresztą zwykle, otrząsnął się pierwszy.
-Ja je zatrzymam, ty wiej z Cyrylem i Metodym. – zaproponował.
-Niech będzie. Ale koniecznie musimy ich ratować?
Chłopak spojrzał na nią z ukosa. Westchnęła z rezygnacją.
-To chyba znacz że tak?
-Spotkamy się pod domem twojego wujka.
-O ile to przeżyjesz. – ponuro skwitowała Madeleine. – Te ich torebki wyglądają dosyć złowrogo. Kto wie, co się tam mieści.
-Jasne, może poderżną mi gardło pilnikiem od paznokci. – z ironią stwierdził chłopak. – Chodźże wreszcie.
-A czemu by nie? Pilniki od paznokci to czyste zło. O ile dobrze pamiętam, kiedyś ciocia Silva rozwaliła jakiegoś ninja, używając samej lokówki do włosów.
-Ona w ogóle posiada coś takiego? – Nikolaj zatrzymał się w pół kroku.
-Nie sądzę. Z tego co pamiętam, to ten ninja wpadł co salonu fryzjerskiego.
-A co twoja ciotka mogła robić w salonie fryzjerskim?
-Przestań zadawać trudne pytania. Idziemy, czy nie?
Chłopak przewrócił oczyma i pobiegł za przyjaciółką.
*
-W ostatniej chwili. – westchnął Metody pół godziny później, kiedy razem z obdrapanym Nikolajem spotkali się w domu wuja Dantego. W drzwiach powitał ich naburmuszony Oliver, ale zaraz uciekł na piętro. – Dzięki za ratunek.
-Osobiście nie potrzebowałem ratunku. – stwierdził Cyryl, przyciskając lód do spuchniętego oka. – Radziłem sobie świetnie.
-Szczególnie kiedy ta niższa przywaliła ci prawym sierpowym prosto w twarz. – ironicznie przyznała Madeleine.
-Pozwoliłem jej na to, bo jestem gentelmanem!
-Nie zgrywaj się, prawdziwy gentelman zrobiłby to całkiem inaczej. – prychnęła jego siostra.
-Jak na przykład? – z niezadowoleniem zapytał Cyryl.
-Też mi pytanie…
Nikolaj nie słuchał dalej ich kłótni. Okazało się, że w torebki były naprawdę zabójczą bronią. Podczas osłaniania odwrotu dorobił się kilkunastu siniaków, pięciu szram od paznokci na lewym policzku i coś dziwnie chrupało mu w szczęce.
-Kiedy wróci reszta? – zaciekawił się.
-Mam lepsze pytanie. – Maddy przekrzywiła głowę. – Co takiego zrobiliście tym dziewczynom?
-Zaczęło się od ucieczki z miejsca zdarzenia, potem one nas dogoniły, ten kretyn – Metody wskazał na Cyryla. – powiedział coś o tym, że nie są odpowiednio ubrane i wyglądają trochę jak gęsi…
-Lubie gęsi. – pokojowo zauważył Cyryl.
-...no a potem to już wiecie. – dokończył jego brat.
-Jesteśmy! – ułamek sekundy później trzasnęły drzwi. Do pokoju weszli Arashi, Julia, Natalia i Adrian. Ten ostatni miał na policzku zaczerwieniony ślad: odbicie ręki, z wyraźnie widoczną piątką palców.
Młoda łowczyni wesoło wymachiwała trzymaną w ręku kamerą.
-Co tam u was? Po twarzy Adriana wnioskuje, że wmieszaliście się w wojnę gangów. – Madeleine uśmiechnęła się.
-Twoi bracia i Nikolaj nie wyglądają lepiej. – ponuro odparł spoliczkowany.
-My… hm… z honorem broniliśmy godności spotkanych na ulicy dam. – zełgał Nikolaj.
-Ta, jasne…
Natalia nie obejrzawszy się na nikogo, wbiegła po schodach na piętro, do swojego pokoju. Nikolaj wyprostował się i posłał Adrianowi zabójcze spojrzenie mówiące: „Co zrobiłeś mojej młodszej siostrzyczce!?”.
-Ale mam dobre ujęcie. – z uśmiechem stwierdziła Julia, opadając na głęboki fotel.
-Ujęcie czego? – zapytał Metody.
-Em… no, długo by mówić. – dziewczyna przez moment wyglądała na odrobinę zmieszaną.
Chwile potem do domu wpadła Silva. Zdjęła wiatrówkę, starannie wieszając ją na haczyku, przygładziła włosy, usiadła na najbliższym krześle i otworzyła na trzeciej stronię książkę leżącą w zasięgu ręki.
-Dla waszej informacji, siedzę tu już od trzech godzin i nie ruszam się z miejsca, zrozumiano? – potoczyła ostrym wzrokiem po zebranych. – ZROZUMIANO???
-Jasne, ciociu. – Julia wręcz mechanicznie skinęła głową.
-Dziękuje. – Silva złagodniała. Uśmiechnęła się nawet lekko. – Trochę się zapomniałam. Aha, i nawiasem mówiąc, zaraz będzie tu Dante.
Nie myliła się: łowca zjawił się chwile później. Obdarzył kuzynkę podejrzliwym spojrzeniem, uprzejmie przywitał się z siostrzeńcami, Julią, Adrianem, Arashim i Nikolajem i usiadł za stołem.
-Ja spędziłem wspaniały dzień. – uśmiechnął się lekko. – A jak wy?
-Nudno. – Madeleine ukryła twarz za książką.
-E… jakoś tak nijako. – Cyryl lekceważąco machnął ręką.
-Właśnie. Długi, leniwy dzień poświęcony czytaniu i rozważaniu dzieł Tołstoja. – Silvie udało się zrobić autentycznie poważną minę.
-Ogólnie nieciekawie. – śpiewnym głosem dodała Julia, a Adrian jej przytaknął.
Dante potoczył zdumionym wzrokiem po zebranych.
-Jak możecie? Wenecja to takie ciekawe miasto…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz