czwartek, 27 sierpnia 2015

40


-Przypomnijcie mi, czemu zgodziłem się na zjedzenie z wami pizzy? – z rezygnacją zapytał godzinę później Lucas, niechętnie żując swój kawałek.
 -Mam lepsze pytanie. – stwierdziła Silva. – Dlaczego tu nie wpuszczając z bronią? Dellix musi siedzieć na zewnątrz. – bawiła się widelcem, obracając go między palcami.
 -Mnie bardziej dziwi fakt, że wpuścili ciebie. – zauważył Dante.
 -Już ci to tłumaczyłam, wmówiłam im, że to nóż do konserw. – Strażniczka zważyła widelec w dłoni, a potem cisnęła go w ścianę. Zawirował i wbił trzy ostrza w tarcze dla rzutek.
 W centralny krąg.
 -Ale JAK? – łowca z niedowierzaniem pokręcił głową. – Przecież ten sztylet miał trzydzieści centymetrów długości i był ostry jak brzytwa.
 -Takie właśnie powinny być noże do konserw. – stwierdziła z całkowitą pewnością. – Wszyscy to wiedzą. Dziwi mnie raczej fakt, że wpuścili siebie. Założę się, że kiedy wszedłeś do tej restauracji w tym okropnym żółtym płaszczu, od razu obniżyła im się liczba klientów.
 -Co ty masz do mojego płaszcza?
 -Nic. Po prostu lubię cię denerwować. – Silva kontem oka zauważyła, że właściciel dostrzegł wreszcie widelec w tarczy do rzutek i błyskawicznie sięgnęła po nowy sztuciec, pośpiesznie odwracając głowę z miną „Nic nie wiem, o niczym nie słyszałam”. – Poza tym, z tego co mówiłeś, nie zabrałeś tego płaszcza na Wyścig.
 -Przy okazji pobytu w domu wziąłem jeden. – niechętnie przyznał Dante.
 -Jeden? – Strażniczka z rozbawieniem uniosła brwi.
 -Dobra, dwa. Moja wina, że przy mojej profesji tak łatwo się niszczą?
 Lane przeprosiła ich na chwile i wzięła kawałek pizzy, by zanieść ją stojącemu na zewnątrz łowcy. Natomiast Adrian i Natalia wyglądali na zupełnie pogodzonych, ale Nikolaj dalej spoglądał na chłopaka nieufnym wzrokiem.
 -Nie rozumiem, jak mogli tak szybko dojść do zgody. – mruknął pod nosem.
 -No wiesz, jak chłopak obronił ją ryzykując życiem… To momentalnie łączy ludzi. – wytłumaczyła Julia. – Zrób tak kiedyś z Maddy, na pewno rzuci ci się na szyje.
 -Raczej do gardła. – uściśliła Madeleine. – Ile razy mam ci powtarzać, droga Jill, że ja i Nikolaj jesteśmy tylko przyjaciółmi?
 -Aż uwierzę. – łowczyni posłała jej cierpki uśmiech.
 -Czyli trochę to potrwa, tak?
 -Tak.
 -Dobrze wiedzieć. Cyryl, Metody, czy was do końca rąbnęło?
 -Czemu tak myślisz? – Cyryl zakrztusił się trzymaną w ustach pizzą.
 -Mierze czas, jak szybko zje. – spokojnie wytłumaczył Metody. – Obniżasz mu statystyki.
 -Chciałam mieć JEDNEGO, jednego normalnego brata! Czy to za wiele? – Madeleine uniosła oczy do nieba.
 -Masz Remiego. – zauważył Oliver.
 -Odwal się.
 Julia drgnęła nagle. Brat… no jasne. Lucas musiał być bratem łowczyni, którą spotkała w Wenecji. Stąd to podobieństwo. Momentalnie jej niepokój zniknął. Nie było niebezpieczeństwa.
 Lane wróciła i usiadła przy nich z uśmiechem.
 -Dellix czasem zachowuje się jak dziecko. Musiałam go namawiać pięć minut, żeby w końcu zdecydował się coś zjeść.
 -A jak już mówimy o jedzeniu. – Silva przełknęła kawałek pizzy, wpatrzona w coś za oknem. – To może poczęstujemy tą dwójkę, która obserwuje nas z tamtego dachu już od dobrego kwadransa?


*


-Silvo, STÓJ NATYCHMIAST!
 Zanim ktokolwiek inny zdołał choćby drgnąć, Silva McEver stała już w progu restauracji. Na dźwięk głosu kuzyna zastygła w pół ruchu i obróciła głowę w jego stronę.
 -Tak?
 -Znam ich, to dobrzy łowcy. – Dante podniósł się z krzesła. – Pewnie przychodzą z tymi informacjami, których potrzebujemy.
 Madeleine uniosła brwi.
 -Wujku, kiedy zdołałeś…
 -Kilka godzin temu. Mam swoje sposoby. Czekajcie tu.
 Łowca wybiegł z restauracji i spotkał się w pół drogi z dwójką swoich informatorów. Madeleine wydawało się, że rozpoznaje w nich dwójkę łowców poznaną w Japonii.
 Dante rozmawiał z nimi chwile. Przyjął od nich jakieś dokumenty, które natychmiast schował do kieszeni płaszcza. Na jego twarzy widniało niedowierzanie. Po chwili skinął jednak głową i wrócił do restauracji.
 Usiadł i milczał chwile.
 -No i……. – Silva popatrzyła nie niego znacząco.
 -To ci się nie spodoba. – stwierdził w zamyśleniu. – To ci się Z PEWNOŚCIĄ nie spodoba.
 -Aha, no tak, to wszystko tłumaczy. – z irytacją przekrzywiła głowę.
 -Wybaczcie, ale nie rozumiem. – Lucas zmarszczył brwi. – O co chodzi? Niczego nam nie wytłumaczyliście. Czym jest Wyścig? Czemu jeden z najlepszych…
 -Najlepszy. – poprawiła go Maddy.
 Lucas przewrócił oczyma.
 -Jak wolisz, najlepszy łowca… w pewnych kręgach. – urwał ponownie, widząc, iż skupiają się na nim zabójcze spojrzenia wszystkich Vale’ów i Silvy (czułaby się osobiście urażona, gdyby się okazało, że łowca, który potrafił z nią wygrać, nie jest najlepszym łowcą dwudziestego pierwszego wieku). – No… we wszystkich kręgach. – poprawił się chłopak. – Podróżuje z bandą dziecia… - tym razem przerwał, napotykając wzrok Julii. – Chciałem powiedzieć, młodocianych łowców, bez powodu.
 -Jest powód. – przyznał Dante, udając, że nie słyszał wcześniejszych komentarzy Lucasa. – Ale… czy obiecujesz, że jeśli wam powiemy, pomożecie nam?
 -Tak. – stwierdził chłopak, wymieniając spojrzenia z Lane. – Tak, pomożemy wam. Ale mów, o co chodzi.
 -Nie tutaj. – Vale pokręcił głową. – Chodźmy już stąd.
 Uiścili zapłatę i wyszli na świeże powietrze. Dołączył do nich milczący Dellix, ponurym wzrokiem lustrując wszystkich dookoła. Kilku przechodniów uciekło na widok jego miecza, przewieszonego przez plecy.
 Strażniczka ze smutkiem pomyślała, że nad maskowaniem się trzeba będzie jeszcze popracować.
 Dante pośpiesznie wytłumaczył grupie Lucasa sytuacje z Moriartym.
 Kiedy skończył, Lane z niedowierzaniem pokręciła głową.
 -To niemożliwe. – stwierdziła zdecydowanym głosem.
 -Niestety, możliwe. – natychmiast odparła Natalia. – Ja też normalnie bym nie uwierzyła, serio.
 -Po co ten człowiek miałby się z wami tak bawić? – zapytał Dellix.
 -Nie mamy pojęcia. – Silva wzruszyła ramionami. – Ale teraz, kiedy wytłumaczyliśmy sobie sytuacje, może Dante powie wreszcie, jakie informacje dostał od tego hakera?
 Łowca chciał ją poprawić, ale po chwili zrezygnował.
 -No więc… jak już mówiłem, tobie się to nie spodoba. Jedyny człowiek, pasujący do opisu nazywa się Steven Rolling. Jest miliarderem, mieszka w okolicach Londynu, zna się na łowcach i Strażnikach, ma konszachty z zabójcami i kontakty na całym świecie. I dosyć pokaźną kartotekę.
 -Po tym opisie wnioskuje, że ciocia Silva mogłaby nawet polubić tego faceta. – stwierdziła Julia, przysłuchując się wypowiedzi wuja.
 -Owszem, mogłabym. – przyznała Strażniczka. – A więc co miałoby mi się nie spodobać?
 -Silvo. – Dante Vale mówił powoli i szedł odwrócony twarzą do kobiety, jakby w każdej chwili spodziewał się, że będzie chciała wyłupić mu oczy. – Dom, w którym on mieszka, Ovners Abby, jest strzeżony jak forteca. Można tam wejść jedynie, jeśli jest się zaproszonym. Nie wiem jakim cudem, ale zdobyliśmy przepustki do tej jego twierdzy.. – z kieszeni znienawidzonego przez kuzynkę płaszcza wyjął pięć związanych razem zaproszeń, wypisanych złotym atramentem.
 -No i? – Silva poczuła się nagle zaniepokojona słowami, które miał wypowiedzieć.
 -No i to zaproszenia na bal, Silvo. Mam nadzieje, że pamiętasz jeszcze, jak się tańczy menuet.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz