32
Zgodnie z oczekiwaniami Madeleine, następnego dnia Nikolaj przyszedł do szkoły z ponurą miną.
-Muszę ci to oddać. Nie mogę…
-Możesz. Daje ci je. Nie ma dyskusji. – odparła, nawet nie odrywając oczu od stronic książki.
-To jest warte dwa razy więcej niż cały mój dom!
„Trzy razy więcej.” – poprawiła go w myślach.
-Mówiłam ci, tradycja i te sprawy.
Milczał przez chwile.
-To najlepszy model jaki w życiu widziałem. Skąd wiedziałaś, że będę chciał skrzypce?
Maddy wzruszyła ramionami.
-Kobieca intuicja? – podsunęła mu bez przekonania.
Spojrzał na nią powątpiewająco.
-Ty i kobieca intuicja?
Madeleine parsknęła śmiechem, a potem rzuciła w niego zeszytem.
-Ani słowa na ten temat, Bates. Jak ci się gra?
-Te
skrzypce są świetne, o wiele lepsze od moich poprzednich… ale naprawdę
muszę ci je oddać. Jeśli je zatrzymam, nie będę miał czystego sumienia.
-Ale
jeśli mi je oddasz, moja rodzina będzie wściekła! Taka jest w końcu
tradycja. Jeśli jej nie wypełnię, będę musiała pościć przez najbliższy
rok w ciemnej komórce u boku rodziny szczurów i pewnego trupa!
-Teraz to się zgrywasz. – oskarżył ją Nikolaj.
-Może. Ale masz wziąć te skrzypce, rozumiesz? Poza tym dzisiaj zaczyna działaś Phoenix, nie mamy czasu na takie puste rozmowy.
-Dziękuje ci. – chłopak uśmiechnął się do niej.
-E tam, niby za co. – odparła obojętnie, w duchu gratulując sobie, że jednak nie porwała chińskiego premiera.
Mógłby być z nim pewien problem.
*
Silva zadzwoniła w południe.
Dante chwilowo przeglądał właśnie jakieś dokumenty Rady, więc odebrała jego była uczennica.
-Halo?
-Cześć, Silva z tej strony.
-Kto?
-Silva McEver.
-Nie znam.
-Dzwonie do Dantego Vale’a.
-No tak, jasne, ale… czym się pani zajmuje?
-Mam jeden niepłatny zawód, jeden oficjalny i jeden nieoficjalny. – szczerze przyznała kobieta.
-Ten niepłatny to…
-Jestem Strażniczką.
-Oficjalny?
-To długa historia.
-A nieoficjalny?
-Jestem płatną zabójczynią. – radosnym tonem zełgała Silva.
Dziewczyna krzyknęła cicho i zasłoniła telefon ręką.
-Dante, psychopatka do ciebie!
-O, czyżby Scarlett? – zaciekawiła się czarnowłosa kobieta, siedząca w fotelu i przeglądająca jakieś papiery.
Łowca zignorował jej wypowiedź, błyskawicznie wyrywając uczennicy telefon.
-Silvo, coś ty jej powiedziała? – syknął, wychodząc na korytarz.
-Powiedziała „psychopatka” i od razu zgadłeś, że to ja? – z urazą zapytała Strażniczka.
Dante jęknął cicho.
-Litości! Co jej powiedziałaś, szczerze.
-Że jestem płatną zabójczynią. – w głosie jego kuzynki dało się wyczuć wesołość.
Oszołomiony łowca osunął się pod ścianę.
-Świetnie, i jak ja im to wytłumaczę? – zapytał z rezygnacją.
-Musisz im tłumaczyć?
-Sądzisz, że lepiej by było, żeby posądzano mnie o kontakty z płatną zabójczynią???
-W końcu chyba oficjalnie jesteś detektywem, nie?
-I zadaje się z zabójcami?
-To w końcu trudny zawód. Jesteś gotowy?
-Tak.
-A poinformowałeś już swoją drużynę?
-E… w sumie nie.
-No świetnie. Spotykamy się za godzinę tam gdzie ostatnio.
-Ostatnio? – zapytał, nie bardzo wiedząc o co chodzi.
-Jeśli
nie pamiętasz, zadzwoń do Metza, on wie na pewno. – powiedziała. –
Powodzenia, kuzynie. Tylko pamiętaj, ja nie zamierzam na ciebie czekać,
więc może szybko wymyśl, jak im to powiedzieć.
Dante
rozłączył się i chwile siedział pod ścianą, zastanawiając się, co
zrobić. Jeśli powie o misji, jego drużyna będzie chciała z nim jechać.
Jeśli powie o krewnych, i tak z nim pojadą. Więc…
Westchnął ciężko, podniósł się na równe nogi i pchnął drzwi do salonu, przywołując uśmiech na twarzy.
-Nie uwierzycie, ale właśnie dostałem wiadomość co do pewnych dokumentów Rady. Są w Peru, więc wyjeżdżam natychmiast.
-Ta zabójczyni ci to powiedziała?
„Niech coś trafi Silve.” – w myślach zażyczył sobie Dante.
-Nie,
to była moja daleka kuzynka. Biedaczka jest chora psychicznie i kiedy
zapomina wziąć leki, takie właśnie rzeczy wygaduje. Cóż, rodziny się nie
wybiera. – zełgał łowca.
-Od kiedy jest chora? – zaciekawił się jego uczeń, wysoki blondyn.
-Kiedy była mała spadła ze schodów i teraz tak się to objawia. – odparł.
Teraz
był pewien. Na sto procent pójdzie do piekła. A kiedy już tak się
zjawi, przez całą wieczność będzie miał przyjemność dyskutować z Silvą.
Przeszedł go dreszcz.
*
Julia
już w pierwszych tygodniach znajomości z Rozą Phantomhim dowiedziała
się, że lepiej nie jeść ugotowanych prze nią dań. W następnych
wzbogaciła swoją wiedzę o to, że nie powinno się chodzić nieuzbrojonym w
jej pobliżu, odwracać się do niej plecami ani pielić z nią ogródek, bo –
jak się okazuje – da się zabić człowieka sekatorem.
W połowie roku szkolnego potyczki między Rozą a Julią zaczęły poważnieć i nawet Valerian zaczął zauważać, że coś jest nie tak.
Młoda łowczyni niechętnie powitała więc radosną propozycje jego ciotki, żeby zeszły razem do piwnicy po konfitury.
Chwile
później szły jednak po ciemku wilgotnymi, wijącymi się schodami w dół.
Julia przesuwała opuszkami palców po ścianie: za radami cioci Silvy,
zamiast posługiwać się wzrokiem, brała pod uwagę inne zmysły, takie jak
węch, dotyk, słuch…
Zorientowała
się, że Roza zatrzymała się na ułamek sekundy przed tym, zanim na nią
wpadła. Kobieta zachwiała się lekko i w ciemności posłała dziewczynie
poirytowane spojrzenie.
-Teraz ty idź pierwsza. – zachęciła ją, wygładzając swój fartuch. – Młode oczy może więcej zobaczą w mroku.
Julia
spojrzała nieufnie na sylwetkę Rozy, rozmywającą się pośród cieni.
Zrobić to? No dobra, zeszły ze schodów, więc było już niemożliwe, żeby
ciotka Valeriana ją z nich zepchnęła. Jakie jeszcze mogły być sposoby na
zabójstwo?
-No dobra. – westchnęła w końcu. – W którą iść stronę?
-W prawo.
Łowczyni
ruszyła po omacku, wyszukując ścieżkę pośród mroku. Chłód wiekowych
murów przenikał ją do samych kości i sprawiał, że z trudem
powstrzymywała się przed trzęsieniem się z zimna. Po kilku minutach
zaczęły ją zawodzić i słuch i dotyk, a korytarz dalej ciągnął się bez
końca.
To nie przypominało żadnej piwnicy, jaką kiedykolwiek widziała.
Wyglądał bardziej jak lochy.
Dopiero
w tym momencie Julia przypomniała sobie o zapałkach. No jasne, wczoraj
przecież nie było prądu i odrabiała zadanie przy świeczkach, a zapałki
schowała do kieszeni. Wyjęła teraz jedną z pudełka i skrzesała mały
płomyk, który oświetlił ścianę przed nią, malując na niej nieludzkie
cienie.
Najpierw
zobaczyła własną, szczupłą sylwetkę, a potem czarny kształt Rozy. Cień
sięgnął pod fartuch i wyciągnął spod niego siekierę. Uniósł ją nad głowę
i…
Julia obróciła się błyskawicznie.
-O, znalazłaś zapałki! – ucieszyła się Roza. Nie miała siekiery. Natomiast dziwne wybrzuszenie pod fartuchem.
-Proszę. – Julia z uśmiechem podała jej całe pudełko. – Teraz niech pani prowadzi do tych konfitur.
-Chyba
pomyliłaś drogę, przecież my wcale nie jesteśmy w piwnicy. – kobieta
rozglądnęła się dookoła, kręcąc głową. – Skręciłaś wtedy w lewo, jak ci
mówiłam?
-Mówiła pani, żeby skręcić w prawo.
-Nie bądź impertynencka, mówiłam: skręć w lewo! A teraz chodź. Valerian czeka na nas już trochę za długo.
Hej, hej :)
OdpowiedzUsuńJulia kręci po swojemu, wyjazd do Mediolanu? - proszę bardzo, nie ma problemu. I fragment Silvy - nikogo nie potrzebuje, sama sobie radzę, nie chcę się uzależnić. Nie wiem, czemu, ale przypomniał mi Zhalię - niezależną, silną Zhalię, która też się uzależniła od przyjaciół. Kocham odcinek Misja Zhalii. Ten tok myślenia Silvy trochę przywiódł mi na myśl ją i całą tą sprawę. Fajnie, że polecą razem. V jest w porządku - nie chce, ale polecę :D.
Akta Nikołaja? To trochę upiorne, gdy dziewczyna ściąga sobie od tak Twoje akta, takie... no, wie o tobie wszystko, jak psychofanka, ja bym się poczuła zagrożona. I aż się uśmiechnęłam - może udają? - udają ze mają żony? Haha, genialne :D I Zhalia! Zhalia miga! bo to Zhalia, prawda? :) Uwielbiam ją, szczególnie w połączeniu z Dantem. W ogóle mi się humor poprawił - udają, że są inteligentni? Silva by powiedziała, że mi się udaje od lat - ta dwójka - Dante i Silva - jest absolutnie genialna. to ich przedrzeźnianie, gry słowne, jakieś sprzeczki :D Dla mnie bomba i jaka uciecha. Na trzecie imię Dante? Dopiero na trzecia - a ja znowu mam banana na twarzy. Jak to dopiero na trzecie? Takie imię trzeba doceniać. Maddy też jest super - czołg, premier, automat. Oj tam, mając takiego wujka wszystko da się załatwić.
Następny rozdział i jaka akcja! Trochę się zestresowałam - pożar, atak, myślałam, że będzie naprawdę źle. Zjawia się Silva i jej niewyparzony jęzor - komplikację przy przygotowaniu przyjęcia niespodzianki? kocham ją <3 V. i Maddy i ich przekomarzenia - niby zabawnie, ale jakoś się zaniepokoiłam i zaczęłam się obawiać jakiegoś pokręconego czworokątu romansowego, którym zazwyczaj nie mam nic przeciwko, ale Maddy i Nikołaj to mój OTP w tym opowiadaniu i strasznie trzymam za nich kciuki.
Lecimy dalej! Prawdziwe oblicze Silvy - haha, trafne, oj trafne, te zębiory, ten kaprawy uśmieszek - no Silva. Założę się, że w głowie Dantego tez tak wygląda. Przysięga Silvy :D Dante nieźle ją przejrzał - ciekawe, czy zna narzecze aborygenów? w tym momencie zaczęłam się głośno śmiać.
Ej, wiesz co? To osiem miesięcy później trochę mi zrobiło zawód :c Naprawdę. Bo za dwa tygodnie miały być urodziny Nikołaja, a ich nie było :c Chyba, że to ja jestem niedorozwinięta i gdzieś mi uciekły, ale aż dwa razy przesuwały. I jest 30, potem 31 i żadnych urodzin. A myślałam, że zobaczę najbardziej wystrzałową imprezę przygotowaną przez Maddy z automatem, z premierem, z czołgiem i z czymś uroczym :D A tu przeskok. No nic, obędę sie smakiem :) Ooookay, napisałam jak zwykle chwile po przeczytaniu (po prawie zawsze piszę komentarz i czytam równocześnie, tak, żeby wrażenia były nabieżąco), a tu jednak sprawa z urodzinami nie jest zapomniana, tylko to Nikolaj komplikuje... Jezus, z facetami zawsze tak jest.
firma. firma nieruchomości? Poważnie? Nie wierzę :D Haha, Maddy jesteś moim mistrzem. Czy oni właśnie założyli firmę nieruchomości i wpisali Dantego jako właściciela? Wścieknie się jak nic. Haha, ale to po prostu świetne.
Szkoda mi Julii... Silva jest dla niej ważna, może najważniejsza, a ma tą swoją tendencje do znikania bez słowa na tak długo. A tym, którzy zostają jest ciężko, ciężko. I tylko czekają na wiadomość, na znak, na portów, a tu nic. Niedługo. Trochę nie w porządku, że Silva robi jej taki myk - i niby, że dla bezpieczeństwa, dla jej dobra, ale... No, biedna Julia. Przynajmniej ma V.
Miejsca mi zabrakło! Pfi, wredny blogger. Musiałam rozłożyć komentarz na dwa >.< Muszę ograniczać moje gadanie, Boże, jest okropna, a ja myślałam, że starsi tylko marudzą, gdy twierdzą, że ja bez końca kłapie i kłapie. A tu racja, za dużo lania wody, za dużo...!
Usuńw każdym razie, ciąg dalszy -
Skrzypce! Dała mi skrzypce! Nikołaj ma w u mnie plus trzysta za to, że jest muzykiem. Ten chłopaczyna jest perfekcyjny. I jedno pytanie - czemu takiego nie ma w mojej gimbazie? żaden nie gra na skrzypcach, połowa pewnie nie słyszała, że jest coś takiego jak Boska komedia... Ech, szkoda gadać. Piękny prezent, ale nie dziwię się, że Nikołaj się przejął - trzy razy więcej niż jego mieszkanie? I ona może dać mu jeszcze kilka takich prezentów, a on jej - nie bardzo. I dla niej to pestka, dla niego, dla mężczyzny - ciężki orzech do zgryzienia.
I jeszcze Sophie się pojawia! Chciałabym zobaczyć jej spotkanie z Silvą. Dante, psychopatka do ciebie! i od razu wiadomo, kto dzwoni. Ale ze Scarlett to słuszna uwaga, punkt dla ciebie Zhalia. "Biedaczka, jest chora psychicznie. Spadła ze schodów" - nieładnie, Dante, oj nieładnie! Ale Silva pewnie odwdzięcza mu się trzystoma podobnymi, a może i gorszymi, złośliwościami.
Ciocia ma zaniki pamięci czy z jakiegoś powodu - i stawiałabym na to drugie - specjalnie pomyliła drogę do piwnicy? Naprawdę nie chciałabym znaleść się w ciemnej piwnicy z kimś pokroju nieobliczaknej Rozy. Nic przyjemnego, nic.... bezpiecznego. I zastanawiam sie, co dalej. Znajdą drogę?Coś się wydarzy w tej piwnicy?
Oj, musicie mi wybaczyć ten okropnie długi i okropnie chaotyczny komentarz. Muszę się ogarnąć i jakoś zwięźlej zbierać myśli. A na koniec powtórzę tylko, że uwielbiam to opowiadanie za tą akcje wartką i szybką, za postacie, za humor - ja naprawdę rzadko śmieję się na głos! - za całość. Uwielbiam! Mam taką frajdę z czytania. Nie mogę się doczekać więcej. Jesteście genialne :D
A, i dziękuję za sposób na chemię :D Haha, no, dobre, dobre, zobaczymy. Na pewno pomysłowe!
Pozdrawiam!