35
Od
kilku miesięcy życie Nikolaja rozkładało się równomiernie: na szkołę,
na Madeleine, na Bibliotekę oraz na grę na skrzypcach i naukę. Teraz
doszedł do tego jeszcze konkurs polonistyczny, Phoenix oraz organizacja
kółka teatralnego – w końcu uległ namowom Maddy i zaczął tworzyć coś
takiego.
I była jeszcze Natalia. Jego niewiele młodsza siostra, od kiedy poznała Madeleine, upierała się stanowczo, że dziewczyna na pewno na niego leci (takiego właśnie określenia użyła).
Najgorzej było, kiedy łowczyni była u nich w gości, jak na przykład dzisiaj.
-Może chciałabyś jeszcze trochę? – zapytała Beatrycze Bates, stojąc nad garnkiem z zupą i nalewając dokładki.
Madeleine z uśmiechem pokręciła głową. -Nie dziękuje, już się najadłam.
Beatrycze odpowiedziała jej uśmiechem. Była w miarę młoda, mogła być najwyżej kilka lat starsza od Melisy Vale, matki dziewczyny, ale mimo to, w jej czarnych włosach można było dostrzec siwe pasma, a twarz postarzała się przedwcześnie. Ciemnogranatowe oczy patrzyły się na świat ze smutkiem i melancholią.
Na pierwszy rzut oka było widać, że jest zmęczona życiem.
Nikolaj wziął na kolana swojego młodszego braciszka. Chłopiec przypominał Remiego, brata Madeleine, tylko jego oczy nie miały złotego koloru, jak u wszystkich Vale’ów.
Dzieciak uśmiechnął się do niej, wkładając palce do ust, a potem zaniósł się śmiechem, od którego prawie się przewrócił. -A teraz powiedz nam proszę, Madeleine, jak naszemu Niko idzie w gimnazjum. – poprosiła dziewczynę pani Bates, wycierając ręce o fartuch i opierając się o kuchenkę gazową.
Nikolaj jęknął cicho.
-Świetnie. – przyznała łowczyni. – Jest najlepszy w klasie, ma niesamowicie dobrą pamięć.
-To miłość. – mruknęła do brata Natalia, z szelmowskim uśmiechem przechodząc obok niego.
Syknął na nią groźnie.
-Wspaniale! – pani Bates zmierzwiła synowi włosy i uśmiechnęła się lekko. – A jak idzie tobie?
-Od kiedy poznałam pani syna, o wiele lepiej niż zwykle. – Madeleine przekrzywiła lekko głowę. Lepiej było nie mówić, że chodzi głównie o to, że daje jej ściągać, więc dodała po chwili. – Udziela mi korepetycji.
-To bardzo uprzejmie ze strony Nika. – kobieta popatrzyła na chłopaka z dumą, a on znowu skrzywił się lekko. Zdecydowanie nie lubił tego przezwiska. – Och, właśnie. Chyba powinniśmy ci byli podziękować za te skrzypce.
-Dlaczego?
– zdziwiła się Maddy. – Nikolaj to mój najlepszy przyjaciel, poza tym
nie dałam mu nic na imieniny, urodziny, Gwiazdkę ani Mikołaja. –
uśmiechnęła się. – Poza tym taka jest tradycja. Wiem, że granie to jego
pasja.
-Pewnie
dlatego dała skrzypce w posagu. – szepnęła Natalia do brata. Nikolaj
zgrzytną zębami i lekko kopnął ją pod stołem. Uśmiechnęła się do niego z
rozbawieniem. – Czyżby uczucie było odwzajemniane? -Zamknij się, bo…
-Coś się stało? – zaniepokoiła się pani Bates, przerywając rozmowę z Madeleine. – Niko, Nat, wszystko w porządku?
-Jasne, mamo. Rozmawiamy o dziewczynie dla Ni….
-Mało ważny temat. – zbagatelizował sprawę Nikolaj, nie dając jej dokończyć zdania.
-W porządku. – Maddy uśmiechnęła się z rozbawieniem. Chyba nie słyszała, o czym naprawdę mówili.
Bogu dzięki. Tym razem się udało.
*
Silva
McEver szła ulicami Rio de Janeiro, zręcznie manewrując między
bawiącymi się w karnawale. Kilka razy ktoś ją zaczepił, ale ignorowała
wszystkie uwagi, brnąc między masą ludzi. Od głośnej muzyki pękała jej
głowa, czuła, że zaraz przestanie się hamować i chyba kogoś zabije.
Ostatkiem
sił powstrzymując się przed wcieleniem zamysłów w czyn, podeszła do
stolików, stojących przed jedną z mniejszych kawiarni i rzuciła plecak
na blat stołu, bezsilnie opadając na krzesło. -Zgubiłaś ślad, prawda? – zapytał Dante, starannie składając gazetę.
-Tak. – warknęła groźnie, a potem odwróciła się do kelnera i zamówiła coś do picia.
Kiedy odszedł, westchnęła ciężko, kładąc głowę na złożonych na blacie stołu ramionach. Przez chwile przyglądała się bawiącym się w najlepsze ludziom, wreszcie prychnęła wściekle:
– Naprawdę nie wiem, jakim cudem wczoraj nas zgubił. I jeszcze dzisiaj…
-Charlie mówił, że Hades jest pod całym miastem. – jej kuzyn jeszcze raz uważnie przejrzał rubrykę sportową. -Sugerujesz, że Victor wskoczył do studzienki kanalizacyjnej? – syknęła nie potrafiąc ukryć ironii w głosie.
-Sugeruje, że na pewno mają jakieś tajne przejścia, jak nie jedna z największych organizacji na świecie. – spokojnie odparł łowca.
-A ja, jako najlepsza Strażnicza na świecie, powinnam odkryć te przejścia bez trudu! – prychnęła ze złością.
Uśmiechnął się do niej lekko.
-No cóż, co jak co, ale skromnością to ty nie grzeszysz.
Z rezygnacją wzruszyła ramionami.
-Dla mnie właśnie tak to wygląda. Jak ja mogłam go zgubić, co? – Silva odchyliła się na krześle.
-Nie powinnaś być na siebie taka wściekła.
-Lubie wiedzieć, co się dzieje wokół mnie. – odparła ze złością.
-Chyba jeszcze nigdy w życiu nie widziałem cię tak wyprowadzonej z równowagi – Dante przyjrzał jej się ze zdziwieniem.
-Ten upał mnie wykańcza. – zwięźle stwierdziła Strażniczka.
Skinęła głową kelnerowi, który przyniósł jej zamówienie.
-Właśnie
widzę. – łowca z cichym westchnieniem odsunął od siebie gazetę. Silva z
pewną zawiścią pomyślała, że wygląda jakby był na urlopie, w
odróżnieniu od niej, która nie potrafiła się rozluźnić nawet na chwile. –
Silvo, nie masz żadnych pomysłów, co on może tu robić? -Albo jest na wakacjach. – odparła, kiwając się na krześle. – W co raczej wątpię. Albo Hades go pojmał podczas ucieczki i od razu ponownie sprowadził na złą drogę, albo… albo Victor od zawsze był zdrajcą. – nagle Strażniczka wściekle potrząsnęła głową.- Nie mogę myśleć, jest za gorąco Dante. Chyba się przegrzałam.
-Może usiądź w cieniu? – zaproponował jej kuzyn.
-Nie, wole siedzieć z tobą twarzą w twarz.
-Dlaczego?
-Głównie dlatego, że w takim wypadku mogę się do ciebie nie przyznawać. – odparła bez namysłu.
-Przecież rozmawiamy ze sobą!
-Ale to ty zacząłeś. – zauważyła, a potem wskazała na gazetę. – Mogę pożyczyć na chwile, proszę pana?
-Zwróciłaś się do mnie wcześniej po imieniu. – nie ustępował łowca.
-Zgadywałam. – posłała mu szelmowski uśmiech.
-A temat, na jaki rozmawiamy…
-Zacząłeś coś mówić, więc pomyślałam, że miło by było odpowiedzieć, a potem sam kontynuowałeś. – gdyby nie mina, jakby zaraz miała wybuchnąć śmiechem, Silva wyglądałaby jak uosobienie zdziwienia i dziecinnej niewinności.
-Ale…
-Nie znam pana. – ucięła, zasłaniając się gazetą.
Dante uśmiechnął się lekko.
-Jeśli cię to pocieszy, to chyba jednak nie jesteś przegrzana. Zachowujesz się całkiem jak zwykle.
Silva nie odpowiedziała, ale po chwili usłyszał, że parsknęła śmiechem.
-Ta Brazylijska polityka jest po prostu komiczna. – stwierdziła w końcu, na powrót przybierając poważny wyraz twarzy.
Dante przewrócił oczami.
-No tak, oczywiście.
*
-Ciociu?
-Tak, Valerian? -Mam takie głupie pytanie… gdzie się podziała siekiera? Powinna być w piwnicy, ale nigdzie jej nie widzę.
-Jesteś pewien? Powinna być chyba na miejscu.
-Ale wydaje mi się…
-Sprawdź jeszcze raz, jeśli jej nie będzie, poszukaj gdzie indziej.
-Nie pomożesz mi, ciociu Rozo?
-Nie, właśnie rozważam, co ugotować na jutro… w końcu ma znowu przyjść Julia.
-Przeszkadza ci jej towarzystwo, ciociu?
-Nie, to bardzo… niezwykła osoba. Myślisz, że lubi barszcz?
-Nie wiem, możliwe.
-Sprawdzałeś już co z tą siekierą?
-Nie, jeszcze nie.
-To idź sprawdź, bo potem zapomnisz.
Valerian zbiegł po schodach, zapalił latarkę i otworzył drzwi do piwnicy na drewno. Przesunął snopem światła po całym pomieszczeniu. Nie ma, nie ma, nie ma… jest! Siekiera stała pod ścianą, jak zwykle.
„Musiało ci się coś przewidzieć, kiedy ostatnio ci się wydawało, że jej nie ma, idioto. Tak samo jak przewidziało się Julii.” – uspokoił się w myślach.
Nad jego głową, w kuchni, ciocia Roza głowiła się właśnie, jakie przyprawy będzie musiała dodać do barszczu, żeby zamaskować smak strychniny.
W jednym z moich ulubionych opowiadań jest moja imienniczka :D Haha, jak miło ^^ Się człowiekowi od razu humor poprawia, bo oprócz tego, że ma genialne imię - moja mamusia wiedziała, co wybierała - to jeszcze jest wredną siostrzyczką, która za punkt honoru postawiła sobie dokuczyć starszemu bratu :) Lubię siostrę Nikołaja, lubię też jego mamę. Cała ich rodzina jest w porządku :)
OdpowiedzUsuńDante i Silva znowu w akcji. Nie znam pana! Jejku, genialny :D
Ogłaszam wszem i wobec, że najzwyczajniej w świecie BOJĘ się Rozy. Chce ją otruć, autentycznie? EJ, nie.... Nie ma opcji. Jakoś mnie to niepokoi, a jednocześnie strasznie ekscytuje, bo chce już wiedzieć, co dalej :D
Świetne jak zawsze <3
Pozdrawiam i czekam na więcej ^^