poniedziałek, 12 października 2015

53
  

Ale Maddy nie przekazała piorunującej wiadomości wujowi. Przez kilka następnych godzin po prostu nie miała do niego dojścia, potem zastanowiła się nad sprawą i stwierdziła, że na razie będzie czerpać większe korzyści z ograniczonej wiedzy wuja.
 Powiedziała tylko Nikolajowi, a on przyjął to z idealnym spokojem.
 -Przecież tego się właśnie spodziewałaś, czyż nie? – zapytał, przekrzywiając głowę. – Zakładam, że notesu nie znalazłaś?
 -Nie było czasu. – odparła sucho, gapiąc się w sufit. Potem rzuciła przyjacielowi podejrzliwe spojrzenie. – Jesteś zły?
 -Nie. Jestem zmęczony. Te wakacje upiornie mi się dłużą.
 -DŁUŻĄ??? Przecież są świetne!
 -Jasne, że tak, ale fakt, że polują na nas zabójcy, trochę nadszarpnął mi nerwy. – tłumaczył jej jak dziecku. Na koniec uśmiechnął się lekko. – Ale zły nie jestem. W życiu nie miałem takich…. CIEKAWYCH wakacji.
 -Dziękuje.
 -Proszę bardzo.
 Nikolaj z rozbawieniem potrząsnął głową i wrócił do zapisywania nut na pięciolinii, cicho nucąc pod nosem.


*


-Julia wyjechała. – martwym głosem stwierdził Cyryl. – Opuściła mnie! Porzuciła! Zostawiła! Odepchnęła! Wyrzuci….
 Urwał, kiedy rąbnęła go w twarz ciśnięta przez Metodego poduszka i spadł z oparcia kanapy na podłogę.
 -To bolało! – wykrzyknął z posadzki.
 -Przynajmniej się rozbudziłeś. – zbagatelizował sprawę jego brat. – Pozwól, że postawie to jasno: Julia i ty NIGDY nie będziecie razem. Nigdy. Między tobą a nią stoi rodowa tradycja, nastawienie, fakt, że ona mieszka we Francji, oraz… pomyślmy…. – chłopak udał, że się zastanawia. - …ŚWIETNIE WYSZKOLONY PŁATNY ZABÓJCA! Chyba cię powaliło, że jeszcze do niej zarywasz!
 Cyryl wstał z podłogi, otrzepał ubranie i wilkiem spojrzał na brata. Chciał coś powiedzieć, ale w końcu tylko machnął ręką.
 -Tylko ci to uświadamiam. – łagodniej powiedział Metody.
 -Ale kiedy ona mi się podoba…
 -Jesteś od niej młodszy.
 -A ty jesteś młodszy od Lane!
 Metody, ku zachwytowi brata, zaczerwienił się lekko.
 -No i co tego? Poza tym…. Rany, Natalia, jak długo ty już tu stoisz???
 Dziewczyna uśmiechnęła się do nich radośnie, opierając się o framugę drzwi pokoju Cyryla.
 -Dosyć długo, by stwierdzić, że nie jesteście całkiem normalni. Pan Vale was wzywa.
 -Przypominasz sobie, co tym razem przeskrobaliśmy, bo ja nie. – Metody pytająco popatrzył na brata.
 -Ja też nie mam pojęcia.
 -Uściślając, to chyba ma być narada. Wezwani są wszyscy.
 -McEver’owie też?
 -Wszyscy łowcy, którzy tu zostali… no i ja i Nikolaj.
 -Powinniśmy się zacząć martwić? – Cyryl z pełnym rezygnacji westchnieniem podniósł się z kanapy.
 -Już dawno. Teraz trochę za późno na panikę. No, chodźcie już, czekają na nas.


*
  

-Julia, stało się coś? – Silva bez sił opadła na swój fotel w samolocie. Po dziesięciu minutach wykłócania się z kasjerem („Bilety są zarezerwowane na nazwisko Vale, nie McEver!!!!” – ryczał mężczyzna) i dotarciu na pas startowy w ostatniej chwili, miała dosyć, mimo, że jeszcze nawet nie wylecieli.
 Julia zawahała się na chwile.
 -Nie, skądże. – skłamała w końcu.
 Strażniczka pytająco uniosła brwi, ale nie skomentowała.
 Młoda łowczyni była w kropce. Na pewno, na sto procent wzięła do bagażu podręcznego dziesięć butelek ognia greckiego. Teraz jednak stwierdziła, że ma przy sobie tylko dziewięć. Kiedy to się mogło stać? Plecak miała przy sobie przez cały czas. Tylko wtedy, kiedy gonili Nikolaja… Zabawna sprawa, okazało się, że on wcale nie wziął zeszytu. Pewnie nie zdążył.
Nagle Julia wyprostowała się w fotelu, pojmując, co się wydarzyło. Piekielna Madeleine Vale i jej kretyńskie pomysły!!! Wzięła butelkę z greckim ogniem. Ciekawe, czy zorientowała się, co to jest. Pewnie tak, nie była w końcu głupia, w każdym razie nie aż tak. Jeśli nawet nie, pewnie rozpoznał to Nikolaj.
 Myśli galopowały w głowie łowczyni. Co Maddy zrobiła z butelką? Wyrzuciła? W życiu. Schowała? Nie, przecież na całą rodzinę była znana z nierozgarniętości, na pewno zapomniałaby miejsca ukrycia. Pewnie ma przy sobie. A jeżeli tak…
 Julia prawie się zachłysnęła. To by było NAPRAWDĘ wredne. Ale zemsta musi być, nie mogła tak łatwo dać się okpić. Jeśli nie ma innej opcji, to niech będzie tak.
 Westchnęła głęboko i sięgnęła po komórkę. Wybrała numer.
 -Halo? Dodzwoniłam się do komendy policji w Nowym Jorku?


*


Co tam u was?”
 „Narada”
 „Przykro mi”
 „Nie kpij, Silvo”
 „Nie kpie. Czy mógłbyś poprosić kogoś, żeby to nagrał? Wasze narady zwykle zamieniają się w całkiem niezły kabaret.”
 „Jak możesz?”
 „Masz w rodzinie Cyryla i Metodego, nic nie może się u was odbywać normalnie.”
 „To naprawdę wredne.”
 „No co ty.”
 -Co o tym myślisz, wujku? Wujku!!!
Dante zastygł w połowie odpisywania na SMS kuzynki i uniósł zaciekawione spojrzenie na Madeleine.
-Co pan w zasadzie robi, panie Vale? – uprzejmie zapytał Nikolaj, lekko przekrzywiając głowę.
 Łowca przypomniał sobie komentarze, jakie słyszał, kiedy wstępował do Rady, kilka miesięcy temu. Głównie mówiono o tym, że można się tam nauczyć świetnie oszukiwać system.
 I nauczył się. Był nawet całkiem pojętnym uczniem.
 -Uzgadniam moje opinie pod względem posiedzenia z górą – wyrecytował bez zawahania. - "Innymi słowami: „SMS-uje z Silvą”."
 -O… a po co? – zapytał lekko ogłupiały Oliver.
 -Żeby z większą skutecznością doszukiwać się błędów w naszym rozumowaniu, które, po zlikwidowaniu, wróżyłyby nam świetlaną przyszłość. "Inaczej mówiąc - Bo okropnie mi się nudzi".
 -Serio?
 -Oczywiście, jako przywódca mam prawo do takich kontaktów z przełożonymi. "Jakby to było w przekładzie na ludzki? No tak. Jestem dowódcą, odwalcie się."
 Madeleine milczała przez dłuższą chwilę.
 -Rozmyślałeś już nad karierą w marketingu? Byłbyś dobrym menadżerem. – uśmiechnęła się. Znał ten uśmiech, lekki, kpiący, ironiczny, który musiała odziedziczyć po babci, pochodzącej z McEver’ów. – Już nawet używasz zawodowego bełkotu.
 Dante uśmiechnął się do niej i machnął ręką, każąc im kontynuować naradę.
 -O czym to mówiliśmy… A no tak. To ktoś już wymyślił, jak dowiedzieć się, co ma do nas Sylwia McEver, czy też nadal nikt? – Adrian zmrużył oczy.
 -Sądzę, że nadal nikt. – odparł Nikolaj. – Chociaż… czy pani Veronica nie mogłaby nam pomóc?
 -Mogłaby. – odparł Vale. – Pracuje pod przykrywką w biurze Sylwii, ale i tak wiele nam nie pomoże. Tam jest świetny monitoring, nie mówiąc już o ochronie. Sami łowcy, i jest ich mnóstwo.
 -A nie ma jakiejś kartoteki czy czegoś? - zapytała Natalia.
 -Gdzieś powinien być jej życiorys, ona ma racje. – Metody uniósł głowę.
 -Dobry pomysł. – przyznał Dante, zastanawiając się, czemu sam wcześniej na to nie wpadł. – Zapytam się o to… góry.
 „Silvo, czy Sylwia McEver ma jakąś kartotekę?”
 Długo nie odpisywała. Wreszcie łowca usłyszał sygnał nadchodzącego SMS-a i spojrzał na wyświetlacz.
 Nie powstrzymał uśmiechu.
 „Czekałam, aż się zapytasz, kretynie.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz