czwartek, 26 listopada 2015


4



Gdyby Nikolajowi Bates’owi ktoś powiedział, że Madeleine Vale można nienawidzić, w życiu by nie uwierzył.
 Inna sprawa, że nie wiedział też, jakim cudem można ją polubić ani DLACZEGO on ją lubi. Bo lubił ją, i to bardziej, niż kiedykolwiek miałby śmiałość przyznać.
 Po raz ostatni poprawił krawat – część szkolnego mundurka – westchnął ciężko i narzucił plecak na ramie. Biała koszula kontrastowała z jego rozwichrzonymi, czarnymi włosami i ciemnogranatowymi oczyma. Wyszedł ze swojego pokoju, cicho nucąc pod nosem.
 -Zapomniałeś skrzypiec. – zauważyła jego matka. Uśmiechnęła się do niego blado, odgarniając ciemne włosy z oczu, zajęta szyciem. Wokół niej biegała dwójka młodszych Bates’ów: czteroletni Tommy i dwa lata starszy Greg.
 -Racja. – odpowiedział jej uśmiechem, biorąc futerał z instrumentem do ręki.
 -O której dzisiaj wrócisz? – zapytała.
 -Nie wiem. Koło osiemnastej, może trochę wcześniej. Kupić coś na mieście?
 -Gdybyś mógł, skończyła się mąka.
 -Jasne.
 -NIKOLAJ!!!
 O rok młodsza siostra chłopaka wypadła zza jego pleców i rzuciła mu się na szyje. Jak i reszta rodziny, miała czarne włosy i granatowe oczy, tyle tylko, że w jej lśniły radosne ogniki.
 -Co znowu, Natalia?
 -Och, nic specjalnego, po prostu cieszę się, że cię widzę. – odgarnęła kilka kosmyków z czoła, a potem lekko przekrzywiła głowę. – Co u twojej niedoszłej dziewczyny?
 -A co u twojego chłop… - Nikolaj przerwał, kiedy siostra kopnęła go w kostkę, a potem trochę sztucznie uśmiechnęła się do matki.
 – To nic ważnego. – rzuciła, zanim zaciągnęła go za załom korytarza. – Postradałeś rozum!? Jeśli mama dowie się o Adrianie… 
-A serio jesteście już parą? – zapytał ze zdziwieniem.
-Tak! I wolałabym tego nie zmieniać. Jest miły, dobry, czarujący…
 -Jest McEver’em.
 -Każdy ma jakieś wady, a poza tym on nie ma żadnego urazu do Vale’ów. Czyżby Maddy coś do niego miała? – wojowniczo zapytała Natalia.
 -Nie, po prostu jesteś moją młodszą siostrzyczką. – wzruszył ramionami.
 Syknęła cicho.
 -Ci, bo ktoś jeszcze może usłyszeć!
 -Przyjąłem. – łagodnie uwolnił się z jej rąk i wrócił do kuchni, biorąc jedno jabłko z misy leżącej na stole. – Muszę już iść. Pa, na razie.
 -Pa, Niko. – matka wzięła Tommy’ego na kolana, na chwile odkładając robótkę.
 -Pa, pozdrów swoją dziew….
 Nikolaj zatrzasnął drzwi, zanim Natalia zdążyła dokończyć.
 A więc czas zacząć nowy dzień.


*



-Tak więc mówisz, że Natalia zaczyna cię doprowadzać do szału? – zapytała Madeleine Vale, siedząc w mundurku na zakurzonej posadzce biblioteki.
 Nikolaj z roztargnieniem skinął głową, przewracając jedną z grubych stron starego manuskryptu. Jego oczy wędrowały po zdobionych literach: drugą ręką pisał coś w swoim notatniku.
 -Mniej więcej. Rozumiem, że jest zakochana, ale bez przesady. I cały czas się pyta o cieb… znaczy, o moją dziewczynę.
 Maddy uniosła brwi, słysząc, jak poprawia się nagle.
 -Ależ doprawdy?
 Miała długie, związane w warkocz brązowe włosy i typowe dla wszystkich Vale’ów złotobrązowe oczy. Poluzowała krawat zaraz po wyjściu z budynku szkoły, a nawet przedtem nie był zawiązany jakoś idealnie. Zawsze przy zapinaniu śnieżnobiałej koszuli zapominała o jakimś guziku, na nogach miała ulubione, stare tenisówki.
 Wyglądała jak zwykle. W pewnym stopniu zawsze go to uspakajało dając przynajmniej lekkie poczucie stałości. Ale Madeleine nie była stała: ciągle zmieniała fronty, była jednocześnie po obu stronach barykady, głowę miała pełną szalonych planów i nie mniej zdumiewających marzeń.
 Była jego najlepszą przyjaciółką, nawet, jeśli nie całkiem wiedział dlaczego.
 -Tak. Nie, żebym miał coś do Adriana – Maddy zrobiła niedowierzającą minę, ale Nikolaj dalej uparcie wbijał wzrok w litery. - …ale to się zaczyna robić denerwujące!
 -Pomóc ci? – zapytała jakby od niechcenia.
 -A masz jakiś plan?
 -A mam?
 -Madeleine, proszę, nie dręcz się ze mną.
 Westchnęła ciężko i zamiast odpowiedzi podała mu cienką broszurkę. Oglądnął ją ze zdziwieniem.
 -„Wielka wymiana narodowa”? – zapytał ze zdziwieniem.
 -Uczniowie z różnych szkół zmieniają się miejscami i na przykład z Belgii przyjeżdżają do nas, do Włoch. – objaśniła mu dziewczyna.
 -Maddy, ja wiem co to jest wymiana narodowa, ale nie rozumiem… - nagle Nikolaj urwał. W oczach błysnęło mu jakieś nowe światło.
 Zrozumiał.
 -Od jak dawna to planujesz? – zapytał w końcu.
 -Od kilku dni.
 -Damy radę coś takiego zorganizować?
 -Założę się, że tak.
 -Jak chcesz to zrobić?
 -Spokojnie, Nikolaj, mam swoje sposoby. Adrian mieszka w Paryżu, sprawdzałam to wczoraj. Mamy dwie możliwości: albo przenieść go tutaj, albo Natalie tam. Co myślisz?
 -Lepiej byłoby przenieść go. – uznał Nikolaj. – Nasza mama w życiu nie pozwoli jej na wyjazd.
 -Świetnie, no to jedno już wiemy. Lecimy z tym dalej. A więc trzeba zmusić Adriana żeby zgłosił się do wymiany, to pierwszy punkt.
 -Wierze, że obędzie się bez zmuszania.
 -Miejmy nadzieje. To kwestia kilku dni.
 -Nie wiem, czy je przeżyje.
 -Spróbuj. Panie Brown, przepraszam, za ile pan zamyka?
 Spomiędzy zakurzonych regałów z książkami wynurzył się zasuszony staruszek, dźwigając stos książek. Wolną ręką poprawił okulary i uśmiechnął się lekko.
 -Biblioteka Ksiąg Zakazanych jest dla was otwarta dwadzieścia cztery godziny na dobę.
-Świetnie. – dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, podrywając się na nogi. – A więc możemy zacząć spiskować.


*


Madeleine wróciła do swojego mieszkania i z miejsca rzuciła się na kanapę, nie usiłując nawet pohamować zmęczenia. Twarz wtuliła w poduszkę, buty cisnęła w głąb pokoju.
 Była naprawdę zmęczona. Ponad miesiąc nudy i jak widać wypadła z formy. Przez blisko siedem tygodni umierała z nudów, tęskniąc za czymś takim jak Turniej. Jak Wyścig… Ale na Wyścigu umarła ciocia Silva i nie wierzyła, żeby jeszcze kiedykolwiek miano by go powtórzyć.
 W zasadzie lubiła ciocie Silve, naprawdę ją lubiła. Może mniej niż wujka Dantego, który był dla niej prawie jak ojciec, ale jednak. Nie miała takich uprzedzeń jak inni McEver’owie, na przykład ta beznadziejna Julia. Chociaż… w sumie miała, ale zazwyczaj wyładowywała je na wuju Dantym. Byli przyjaciółmi i rodziną, ale i tak zawsze się spierali.
 Maddy w zamyśleniu przewróciła się na plecy i zaczęła gapić w sufit. Nie to teraz powinno zaprzątać jej umysł.
Natalia i Adrian…
Madeleine od dawna żywiła przekonanie, że niewiele jest par idealnych, w zasadzie to prawie nie istnieją. Ale siostra Nikolaja i kuzyn Julii byli dla siebie naprawdę stworzeni: myśleli tak samo, potrzebowali tych samych rzeczy, śnili te same sny… To musiało być całkiem miłe.
Nikolaj nie śnił takich samych snów jak ona.
Był całkiem inny. Przykładał się do nauki. Grał na skrzypcach. Był uczciwy, miły, inteligentny (nie była głupia, ale w niektórych przypadkach jej przyjaciel po prostu wznosił się ponad normę), dobrze wychowany… Nie przywykł do oszustwa. Miał inne poczucie humoru, interesowały go inne rzeczy.
Madeleine czasami zastanawiała się, jakim cudem został jej najlepszym przyjacielem i nie potrafiła znaleźć dobrej odpowiedzi na to pytanie.
 Wręcz NIE BYŁO na nie dobrej odpowiedzi.
 Otrząsnęła się z zamyślenia – a więc znowu zgubiła wątek. Zdecydowanie, była zbyt zmęczona, żeby logicznie myśleć.
 Wstała i resztką sił powlokła się do sypialni.
 Zajmie się tym jutro... albo pojutrze.
W zależności, kiedy się obudzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz