63
Dante trzasnął drzwiami wyjściowymi w swoim domu i zamknął je za sobą na klucz. Minęły już trzy czwarte lata, popołudniowe słońce zalewało ulice Wenecji, według łowcy – najpiękniejszego miasta Włoch.
Gwiżdżąc cicho, zbiegł po kilku schodkach, prowadzących do jego domu i wyszedł na chodnik. Miał całkiem dobry humor, biorąc pod uwagę, co wydarzyło się niecałe półtora tygodnia temu.
Przesunął się, unikając potrącenia przez rowerzystę, i szybkim krokiem przeszedł przez ulicę. Kiedyś miał problem z ilością zaułków, drużek, uliczek, mostków i kładek w Wenecji, ale mieszkał tu już od tylu lat, że zdążył się przyzwyczaić.
Łowca przypomniał sobie z uśmiechem, że dwa dni temu, jego oburzona była uczennica, siostra Lucasa, skarżyła się na jakąś blondynkę i Japończyka, których spotkała dwa tygodnie po rozpoczęciu się wakacji, w centrum, natomiast jego były uczeń mówił o spotkaniu z młodą dziewczyną, która podawała się za siostrzenice Dantego, i z jakimś uprzejmym chłopakiem, Batesem, czy jak mu tam było. Ich mentor z trudem powstrzymywał wtedy śmiech, słuchając o wyczynach swojej rodziny i ich znajomych.
Naraz przypomniał sobie jednak, jak razem z Silvą rozbrajał bombę w swoim mieszkaniu i spoważniał. Nie opowiedział o tym nawet swojej byłej drużynie. Są rzeczy, których nie powinni wiedzieć nawet oni.
Dante otrząsnął się z zamyślenia, dostrzegając nagle, że ktoś siedzi murze, okalającym wenecką podstawówkę. Generalnie łowca trzymał się zasad, więc chciał zwrócić uwagę, że tak nie można, ale nagle zastygł.
Nieznajomym, siedzącym na murze, okazał się ktoś bardzo znajomy.
Kobieta miała prawie trzydzieści lat. Szczupła i wysoka, jasne włosy wiązała w warkocz dookoła głowy, by nie przeszkadzał jej w walce. Miała niesamowicie jasne oczy, koloru promieni słonecznych, wpadających do pokoju, w którym w powietrzu unosi się kurz. Poruszała się z wrodzoną gracją, jakby kilkanaście sztyletów, wiszących jej przy pasku, ukrytych w rękawie czy w nogawce spodni, oraz miecz u boku, w ogóle jej nie obciążały.
Uśmiechnął się lekko, kiedy podniosła na niego wzrok znad książki.
-„Nie pozbędziecie się mnie tak łatwo” jak kiedyś powiedział pewien łowca – zacytowała Dantego Silva McEver.
*
-Wiedziałeś, prawda? – zapytała Strażniczka, kiedy już usiadł obok niej.
-Na początku nawet nie podejrzewałem podstępu. – szczerze odparł Dante. – Ale potem zauważyłem, że coś było nie tak. Jednak pewny nie byłem. Silvo, nie rozumiem. Dlaczego to zrobiłaś?
-To materiał na książkę, mówiąc szczerze. – usiadła wygodniej, splatając palce na karku i uśmiechnęła się. Był to ten sam uśmiech, który tyle razy doprowadzał go do wściekłości, ale tym razem ucieszył się na jego widok.
„Pierwszy i ostatni raz.” – pomyślał.
-A więc? – uniósł brwi.
-No dobra… a więc zaczęło się od tego, że musiałam zniknąć. Możesz w to nie wierzyć, ale szuka mnie Moriarty. Myśleliście, że to Sylwia, ale w sumie tylko na nią zwaliłam. To była część planu. Jednego z najbardziej skomplikowanych, jaki w życiu wymyśliłam. – zaczęła Silva. – A więc… Tuż przed wakacjami, niedługo po tym, jak zniszczyliśmy Hades, zadałam sobie pytanie: „Jak najlepiej jest zniknąć?”. Odpowiedź była tak prosta, że wręcz banalna. Musiałam umrzeć, a przynajmniej powinno to tak wyglądać. Zamieszałam w tą sprawę sześć osób: Metza – wiesz, że zawsze mnie uwielbiał – Veronice, dziadka Ikara, dziadka Seweryna, Rolling’a, oraz panią Rolling. Nawiasem mówiąc, domyśliłeś się?
-Z początku nie, ale potem dokładniej przeczytałem jej życiorys. Normalnie w życiu bym się nie domyślił, że Sylwia McEver jest żoną Rolling’a. – przyznał Dante. – Ale kontynuuj.
-Racja. – Strażniczka skinęła głową. – A więc najpierw rola dziadków: mieli na tegoroczny Turniej zaplanować Wyścig. No, i nie wygadać się co do Sylwii. Zagadki były naprawdę dobrze ułożone, muszę im to oddać. Ale gdzieś w Japonii wszystko zaczęło się sypać. Rozumiesz, Moriarty się zorientował, że coś planuje i nasłał na mnie nieświadomego Arashiego. Nie sądził, że go złapiemy, a jednak to zrobiliśmy i powiedział nam o galerii. Tam próbowali nas zabić kolejni ludzie Moriarty’ego. I znaleźliśmy ten list od niego – już wtedy zaczęłam podejrzewać, że coś jest mocno nie tak. Pisało, że jestem wyznaczona na pierwszy cel, a byłam JEDYNYM celem. Domyśliłam się, że się połapał i dołączył do naszej gry. Ale, o dziwo, prowadził nas właśnie do Rolling’a. Dlaczego? Nie jestem pewna, sądzę, że chciał, abyście wy do niego dotarli i stwierdzili, że to on odpowiada za moją śmierć. Bo miałam być zabita – po pierwsze, ta bomba w twoim domu była pułapką na mnie, a kiedy to nie wypaliło, wymyślił spotkanie z Moriarty’m…. myślał, że przyjdziemy wszyscy i zapewne planował, że mnie porwą, ale przyszłam sama. Szofera serio przysłał on. Bogu dzięki, udało mi się uciec. Potem, na balu, Rolling zaczął kręcić i twierdził, że szofer był od niego, żebyście się nie domyślili, że chodzi tylko i wyłącznie o mnie. Potem nasłał nas na Sylwie, tak jak zaplanowałam i…
Silva urwała na chwile i przeczekała, aż przejdzie koło nich grupa turystów, by później kontynuować.
-...i pojechaliśmy do Nowego Jorku. Podejrzewałam, że w końcu wyślesz mnie za Sylwią do Pragi, sama zaplanowałam tą jej „delegacje”. Byłam już nawet spakowana. Sama chciałam zaproponować, że wezmę Julie lub Arashiego, bo chciałam, żeby któreś z nich zobaczyło moją „śmierć”, ale ty od razu wcisnąłeś mi oboje. Łaziłam trochę za moją matką chrzestną, posyłając moją bratanice i zabójcę w różne miejsca. W końcu – przyznam – napomknęłam im coś o księgarni i natychmiast złapali przynętę, nie mówiąc mi nawet, gdzie idą. To, że Julii zepsuł się GPS, było szczęśliwym zrządzeniem losu. Potem, kiedy już widziałam, że wracają, a Sylwia jest w mieszkaniu, zadzwoniłam do ciebie, udając okropnie wzburzoną i poszłam ubić moją matkę chrzestną. Znaczy… „poszłam”. Chyba wiesz, że to…
-Tak, wiem. – przerwał jej Dante. – Iluzja. Domyśliłem się, kiedy…
-Potem mi powiesz, jakie popełniłam błędy. – przerwała mu Silva. – Na razie dokończę. Nie ma już tego wiele. Zadbałam, żeby Julia i Arashi widzieli rozmowę mojej iluzji z Sylwią, a potem uciekłam. Rzecz jasna, teraz Rolling jest czysty, Sylwia jest czysta, Veronicy nigdy byście nie podejrzewali… To cała historia. Jakieś pytania?
Łowca zastanawiał się przez chwile, w zamyśleniu spoglądając na kanał, którym przepływała gondola, a potem uniósł wzrok na kuzynkę.
-Czego chcę od ciebie Moriarty? – zapytał.
-Wybacz, ale tego nie mogę ci tego powiedzieć.. – Strażniczka pokręciła głową. – Tajemnica służbowa. Jakby to… no tak. To elementarne, drogi Watsonie.
-No dobra. A czemu najpierw wysłał nas do Aten, dopiero potem do Wenecji?
-Nie wiem, nie wnikam. Sądzę, że chciał odwrócić uwagę od tych ciągłych zamachów na moje życie. Coś jeszcze?
-Dlaczego po prostu nie strzelili ci w głowę z zaskoczenia?
-Bo wtedy mogłabym jeszcze odrobinę pożyć, zanim bym się wykrwawiła i powiedzieć komuś… to, co wiem. Potrzebowali szybkiego sposobu, albo załatwienia mnie na osobności. A ja zadbałam, żeby prawie nigdy nie być sama. Bomba, zabójca walczący wręcz – to mogło mnie uciszyć na zawsze. Moriarty nie jest głupi.
-Wiem. – Dante powoli skinął głową. – Jeszcze jedno. Czemu mówisz to mi?
-Bo ty już wiedziałeś. Mogłeś mnie komuś wydać.
-Podejrzewałem. – uściślił łowca. – Silvo, mów szczerze.
Strażniczka zawahała się na chwile, a potem westchnęła ciężko.
-Dante, to nie jest łatwe. Chronię sekretów, które mogłyby zatrząść posadami świata i jest mi ciężko. Komuś… komuś musiałam powiedzieć. Tobie ufam.
-Nawet nie wiesz, kiedy mam urodziny. – prychnął.
-Wcale nie, wiem! – zaprotestowała. Odgarnęła kosmyk włosów z oczu i spojrzała na niego trochę kpiąco. – Dobra, ja już miałam swoją chwile prawdy, teraz ty. Co cię naprowadziło na ślad?
-Drobiazgi. – odparł całkowicie szczerze. – Na początku wzbudził moją wątpliwość fakt, jak zabiła cię Sylwia. Nie sądzę, żeby posiadała jakieś szczególne moce, więc od razu przyszło mi do głowy, że to mogła być iluzja. Potem zaś, w dniu, kiedy wróciłem do domu razem z resztą grupy, zdałem sobie sprawę, że żegnając się ze mną przez telefon, ani razu nie powiedziałaś nic o sobie w roli druhny. To mi nie pasowało. A poza tym ta nagła czułość o bliskich – to całkiem nie ty!
-I tylko tyle? – zapytała z niedowierzaniem.
-Było też kilka innych szczegółów, na przykład jak mało przekonująca wersja wydarzeń Rolling’a. Aha, no i tego samego dnia, w którym pomyślałem o tym twoim pożegnaniu, żona twojego brata – jak jej tam? Hm…
-Też nigdy nie mogę sobie przypomnieć. – pocieszyła go Silva.
-Już wiem, Theresa. A więc Theresa powiedziała, że mogłaś zwiać i że wydaje jej się to bardzo prawdopodobne. Nikt nie uwierzył, tymczasem ona trafiła w dziesiątkę.
Strażniczka zastanawiała się chwile.
-Rzeczywiście drobiazgi. No to co, nie wydasz mnie?
-Jasne, że nie. – odparł Dante. – A zamierzasz kiedyś zdradzić komuś jeszcze, że żyjesz?
-Jak już zakończę sprawę z Moriarty’m. – odparła z ciężkim westchnieniem. – Dopiero wtedy.
-Ale Julia…
-Tak, wiem, że rozpacza. I okropnie żałuje, że ją tak nabrałam. Pewnie mnie znienawidzi. – Silva spochmurniała i nerwowo przygryzła wargę, zamyślając się na chwile. – No, w każdym razie, muszę już iść. Moja śmierć dała mi szansę zniknięcia, ale Moriarty szuka mnie nadal. Nie mogę przebywać w tym samym miejscu kilka dni z rzędu.
-No jasne. – Dante uśmiechnął się lekko. – To do… hm. Mam szansę cię jeszcze zobaczyć przed następnymi wakacjami?
-To zależy tylko od tego, kiedy się ożenisz – odparła wesoło. – Bo JA MAM BYĆ DRUHNĄ!!!
-To zależy tylko od tego, kiedy załatwisz sprawę Moriarty’m. – kpiąco odparł Dante.
Lekko uderzyła go w ramię. Roześmieli się.
-Cieszę się, że żyjesz.
-Ja w sumie też. To na razie.
-Na razie.
Silva zeskoczyła z murka i ruszył szybkim krokiem ulicą. Nagle jednak zatrzymała się i odwróciła.
-D, prawda? – krzyknęła do niego.
-A nie przerabialiśmy już tej litery? – zdziwił się.
-Nie pamiętam. Tak czy nie?
-Nie.
Wzruszyła ramionami.
-I tak niedługo się dowiem.
-Nie wątpię.
Po raz ostatni skinęli sobie głowami, a potem Silva McEver, Strażniczka pochodząca z rodu łowców, godna przyjaciółka Dantego Vale’a, który, tak jak ona, miał już za sobą jedną śmierć, zniknęła za zakrętem.
Epilog
Dante nie spał zbyt dobrze i generalnie miał zły humor. Ale za godzinę miała przyjść jego była drużyna, więc uwijał się teraz po domu, próbując zatrzeć dowody, że przez ostatni tydzień kompletnie nie chciało mu się sprzątać.
Dzwonek do drzwi wyrwał go z zastanawiania się, gdzie ukryć nadmiar książek.
-Tak wcześnie? – z niezadowoleniem mruknął pod nosem.
Z braku innych pomysłów wepchnął książki pod kanapę, sprawdził pośpiesznie użytkowość innych mebli i poszedł otworzyć drzwi.
Chwile później z przerażeniem wpatrywał się w to, co zastał na progu.
Był to niewielki szczeniak, porośnięty białym puchem. Musiał niedawno przestać być karmionym mlekiem, bo nie miał więcej niż piętnaście centymetrów. Półleżał w koszyku, a na widok łowcy uniósł mały łepek i próbował szczeknąć, ale wyszedł mu jakiś nieokreślony pisk.
Dante mgliście przypomniał sobie, że urodził się dokładnie trzydzieści dwa lata temu i to najprawdopodobniej prezent. Tylko od kogo? Montehue przysłałby mu raczej dorosłego doga niemieckiego lub stadko piranii, do nikogo innego, kogo znał, też to nie pasowało.
Zauważył białą, złożoną kartkę, przyczepioną do koszyka, podniósł ją i rozłożył.
Drogi kuzynie!
Mam nadzieje, że już nigdy nie będziesz miał czelności
wspominać w mojej obecności, że nie pamiętam, kiedy
masz urodziny. Pamiętam doskonale, co właśnie udowadniam.
Nazwij go jakoś porządnie (to owczarek szwajcarski).
A, i poza tym, na grobie chcę mieć białe róże, jak dacie
czerwone, to zabije.
Z pozdrowieniami – zmarła kuzynka
oraz przyszła druhna
Silva McEver
Dante parsknął śmiechem i z większą sympatią spojrzał na psa. Pomyślał o Moriarty’m, o tym, jak Silva podczas ich ostatniej rozmowy nazwała go Watsonem i lekko przekrzywił głowę.
-No dobra. – westchnął ciężko. – Wchodź do środka, Sherlock.
Tak, tak, tak! Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że Silva nie zniknęłaby tak głupio ze sceny! Tylko biedna Julia... Najpierw problemy z Valerianem, teraz praktycznie straciła ukochaną ciotkę... Niby jest jeszcze Arashi, ale i tak dziewczyna ma ciężko. Trzymam za nią kciuki i przesyłam dużo uścisków. Niech Silva szybko upora się z tym draniem Moriartym! Pomysł z pieskiem jako prezentem urodzinowym bardzo sympatyczny. I to imię! Sherlock! Już go lubię. Nawiązanie do możliwych prezentów od Montehue też mi się spodobało. Bardzo kanoniczne.
OdpowiedzUsuńMam tylko jedno zastrzeżenie: jak można tak zakończyć epilog?! Dante ma urodziny, a my nie przekonujemy się, czy jego dawna Drużyna o tym pamiętała? TO NIEDOPUSZCZALNE!
A tak na poważnie, to nie mam żadnych zastrzeżeń, poza tym, że nie mogę się doczekać kontynuacji. Choćby i do piętnastej księgi. "Kroniki Rodu Vale" to oficjalnie moje najulubieńsze polskie i huntikowe opowiadanie. Wszech czasów, jak przypuszczam.
Życzę dużo Weny.
Lynne
PS Tak, klasa maturalna to rzeczywiście okropieństwo. Chociaż i tak większym okropieństwem jest sama wizja matury... Brr. Powodzenia dla siostry!
Ha! Nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo mnie kusiło, żeby Ci coś zaspojlerować... Oczywiście, że Silva nie mogła po prostu zniknąć. Kto wtedy denerwowałby Dantego? Silva ma swoją rolę we wszechświecie i tego się trzymajmy, bo zdecydowanie nie mam ochoty się z nią rozstawać :)
UsuńJulia w końcu się jakoś odnajdzie, szczególnie dlatego, że... Nie, nie mogę. Przepraszam! Nie mam pojęcia, kiedy ukarze się początek trzeciego tomu, ale zapewne za niedługo, więc raczej nie zdążysz się zniecierpliwić. To trylogia, więc to właśnie w tej następnej części zamknie się wątek Moriarty'ego (a przynajmniej zamknie się w większości), ale potem będzie coś jeszcze i coś jeszcze... Mamy dużo pomysłów.
Co do nieopisania urodzin Dantego, to zarzut jest zupełnie słuszny, ale na pocieszenie zdradzę Ci, że już w najbliższym czasie wszyscy główni bohaterzy Huntika pojawią się w jednym rozdziale. Na niedługo niestety, ale jednak - i to również podczas pewnego rodzaju święta.
Nie mam pojęcia, jaka długa będzie całość - póki starczy pomysłów zapewne, lub póki żyje jeszcze jakiś członek rodziny Vale (postać Remiego sugeruje, że jeszcze trochę to potrwa). Dziękuję, że tak dobrze nas oceniasz i... Naprawdę nie wiem, co dalej napisać w tym temacie. Cieszę się, że ktoś tak samo jak my gryzie się momentami nad tą historią.
Co do mojej siostry, ma już ambitne plany zostania poławiaczem gąbek, jeśli nie zda matury. Zastanawiała się też nad zostaniem poszukiwaczem skarbów (w gruncie rzeczy, jesteśmy bardzo dziwnym rodzeństwem...). Nie wiem jak Ciebie, ale ją takie wyobrażenia jakoś podnoszą na duchu. W każdym razie, pozdrowienia postaram się jej przekazać :)
Maddy Vale